Komputer wprost stworzony dla miłośników seriali. Lenovo Yoga C930 - recenzja
W nowym komputerze Lenovo Yoga C930 yogę uprawia nie tylko ekran, ale także zamontowany w zawiasie głośnik. Jak taka konstrukcja spisuje się w praktyce? Miałem kilka tygodni, by się o tym przekonać.
Każdego roku Lenovo przeskakuje poprzeczkę ustawioną przez poprzednie modele. Gdy przyjrzymy się ewolucji od Yogi 900, poprzez 910 i 920 zobaczymy, że choć fundamentalnie filozofia tych maszyn pozostała niezmieniona, to z każdą kolejną generacją jej interpretacja staje się coraz lepsza. Nie inaczej jest z Yogą C930.
Względem poprzedniej generacji zmieniły się przede wszystkim dwie rzeczy: głośniki umieszczono nie pod obudową, a w zawiasie pod ekranem, a rysik znalazł bezpieczne schronienie w obudowie komputera. Oprócz tego różnic nie ma zbyt wiele – obracana o 360 stopni obudowa jest nieco smuklejsza, nieco ładniejsza, podzespoły odświeżone, a na krawędzi zagościł port Thunderbolt 3.
Lenovo Yoga C930 to sprzęt dla miłośników seriali.
Skoro najważniejszą zmianą są głośniki, to zacznijmy właśnie od nich. Lenovo w końcu rozwiązało jeden z podstawowych problemów konstrukcji typu Yoga. W innych modelach, gdy ustawimy komputer w trybie „namiotu”, głośniki odbijają dźwięk od obudowy wyświetlacza, co negatywnie wpływa na brzmienie i głośność.
W Yodze C930 niezależnie od tego, jak mamy ustawiony ekran, głośniki grają w naszą stronę (nie licząc trzymania komputera w pionie na potrzeby notowania czy szkicowania). W belce umieszczonej pod ekranem skrywają się dwa przetworniki o mocy 1,5 W każdy, a do tego wspiera je oprogramowanie Dolby Atmos.
Od strony użytkowej, rozwiązanie spisuje się fantastycznie. Dźwięk zawsze jest donośny i wyraźny, choć uczciwie trzeba powiedzieć, że do najlepiej grających laptopów – MacBooka Pro i Surface Laptopa – sporo brakuje. Yoga C930 nie ma głębi i szczegółowości droższych konkurentów w swoich głośnikach, ale i tak plasuje się wysoko ponad przeciętnymi laptopowymi głośnikami.
Usprawnienia doczekały się nie tylko głośniki, ale też 13,9-calowy ekran, który teraz wspiera standard Dolby Vision, niezależnie od tego, czy mowa o wersji Full HD, czy 4K.
Mój egzemplarz testowy wyposażony był w pierwszy z paneli i faktycznie, podczas oglądania seriali na Netfliksie do pełni szczęścia brakowało mi tylko HDR-u.
Niestety jak zwykle w laptopach Lenovo, powłoka antyrefleksyjna na wyświetlaczu jest za słaba, przez co nawet przy maksymalnym poziomie jasności uciążliwe odbicia są normą, z którą można się tylko pogodzić.
Skoro mowa o wadach, to Yoga C930 nie ma ich wiele.
Trzymając się wyświetlacza – o ile do oglądania seriali czy pracy biurowej jest on jak najbardziej OK (a kąty widzenia są wręcz wzorowe), tak do jakichkolwiek zastosowań półprofesjonalnych kompletnie się nie nadaje. Wyświetlacz Full HD nie pokrywa nawet 100 proc. przestrzeni barw sRGB, do tego o ile nie ma wycieku światła na krawędziach, tak na pierwszy rzut oka widać, że na wysokich poziomach jasności ekran jest podświetlony nieco nierówno.
Obiektywnie trzeba też zaznaczyć, że dołączone do komputera piórko raczej nie przypadnie do gustu artystom i projektantom. Pomimo 4096 poziomów nacisku mamy tu do czynienia ze zbyt wielką paralaksą oraz zauważalnym jitterem, by rozważyć użycie rysika do poważniejszych zastosowań niż notatki czy zabijanie czasu w cyfrowych kolorowankach.
Tym niemniej do sporządzania odręcznych notatek rysik naprawdę się przydaje, a zadokowanie go na stałe w obudowie uważam za znakomity pomysł. Piórko ładuje się w czasie dokowania, więc nigdy nie zdarzy się sytuacja, w której chcielibyśmy coś zanotować, a rysik byłby pozbawiony energii.
Ostatni problem, jaki dostrzegłem w Yodze C930, może być związany tylko z moim egzemplarzem – to niezbyt głośne, ale słyszalne piszczenie cewek pod klawiaturami. Większości osób taka wada przeszkadzać nie będzie, ale osoby z nadwrażliwym słuchem mogą być nią poirytowane.
Wróćmy do tego, co Yoga C930 robi dobrze.
A jest tego sporo. Na co dzień nowy komputer Lenovo jest po prostu kapitalnym, niesprawiającym problemów ultrabookiem, którego możemy złożyć do formy tabletu.
W moim egzemplarzu za wydajność odpowiadał czterordzeniowy procesor Intel Core i5, wspierany przez 8 GB RAM-u i 256 GB SSD. Za taką konfigurację zapłacimy 6290 zł i – jak powiedziałby Dawid Kosiński – jest ona wystarczająca dla znakomitej większości użytkowników.
Trudno tu dodać coś więcej. O ile nasze wymogi nie wychodzą poza typową kombinację pracy biurowej, przeglądarki czy oglądania wideo w Internecie, Lenovo Yoga C930 wywiąże się z każdego zadania bez cienia zadyszki.
Skoro o zadyszkach mowa, to z przyjemnością niczego nie słyszałem przez niemal cały czas trwania testów. Wentylatory urządzenia włączają się naprawdę w ostateczności (ja usłyszałem je tylko po odpaleniu Lightrooma), a nawet gdy się uruchomią, ich praca nie jest uciążliwie głośna.
Bardzo mile zaskoczył mnie też czas pracy z dala od gniazdka. Oczywiście do 14,5 godziny deklarowanych przez producenta sporo brakuje, ale regularnie osiągałem 8-9 godzin pracy, nie dbając przesadnie o zmniejszanie jasności wyświetlacza czy ograniczenie funkcji laptopa. To dobry wynik.
Komputer Lenovo doładowujemy portem Thunderbolt 3 z funkcją Power Delivery, więc jeśli posiadamy kompatybilny monitor, możemy podłączyć do niego komputer jednym przewodem (o ile wspiera ładowanie z mocą 65 W).
Przy niewielkiej masie (1,38 kg) i rozsądnych gabarytach (322 x 227 x 14,5 mm) Lenovo Yoga C930 okazuje się być bardzo mobilnym komputerem, oferując blisko 14-calowy wyświetlacz w smukłym, doskonale wykonanym, aluminiowym opakowaniu. Długi czas pracy z dala od gniazdka to miła wisienka na pięknym torcie.
Bardzo niedocenianym, ale przydatnym dodatkiem jest znana z nowych Thinkpadów osłonka na kamerę TrueBlock Privacy Shutter. Choć prawdę mówiąc, wolałbym zamiast niej zobaczyć kamerę na podczerwień do odblokowywania komputera twarzą. To rozwiązanie zobaczymy jednak dopiero w nowej Yodze S940. Na pociechę mamy szybki czytnik linii papilarnych.
Nie mogę też przemilczeć fantastycznej klawiatury i dobrego gładzika. O ile ten ostatni jest dobry, ale nie wybitny, tak klawiatura jest pierwszoligowa. W tym segmencie tylko Surface Laptop oferuje lepsze wrażenia z pisania.
Stylowa alternatywa dla nudnej konkurencji.
Z laptopami czy hybrydami zrobił się nam w ostatnim roku problem – są takie same. Producenci walczą co prawda o to, kto będzie miał najlżejszy czy najsmuklejszy sprzęt, ale komputery przenośne z grubsza pozostają niezmienione, co dobitnie pokazały tegoroczne targi CES.
Lenovo Yoga C930 odcina się z tego tłumu nudnawych sprzętów pięknym wzornictwem (szczególnie w złotej wersji kolorystycznej), znakomitą jakością wykonania i nietuzinkowym podejściem do kwestii umiejscowienia głośników.
Ponadto… jest Yogą. I to samo w sobie dla wielu osób będzie wystarczającym argumentem, by sięgnąć po komputer Lenovo.