Nie wszystko złoto, co wiedźmińskie. CD Projekt przyznaje, że Wojna Krwi nie sprzedała się zgodnie z oczekiwaniami
Pojawił się raport finansowy CD Projekt za trzeci kwartał 2018 roku. Okazuje się, że Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści nie jest aż takim sukcesem, jakiego oczekiwali twórcy.
Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści miała swoją premierę 23 października. Nowa, fabularna gra od CD Projekt RED, na dodatek osadzona w uniwersum Wiedźmina, wzbudziła duże poruszenie w branży. Sami podkreślaliśmy, że to zwyczajnie bardzo dobre RPG. Okazuje się jednak, że na grę nie rzuciły się dzikie tłumy. Jak możemy przeczytać w raporcie finansowym CD Projekt, tuż po fragmentach zagranicznych recenzji i pochwaleniu się wynikiem na Metacriticu:
Oznacza to, że Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści nie sprzedała się tak dobrze, jak spodziewał się CD Projekt. I muszę przyznać, że jakoś mnie to nie dziwi. Z kilku powodów.
Po pierwsze: gra wyłożyła się na poziomie marketingu.
Siła przekazu została osłabiona przez poplątany proces powstawania Gwinta. Gdybyśmy dwa lata temu usłyszeli po prostu „hej, robimy RPG-a w świecie Wiedźmina z elementami karcianki i Heroes of Might and Magic", przebieralibyśmy nogami ze zniecierpliwienia. Tymczasem najpierw pojawił się samodzielny Gwint. W wersji beta. Zamkniętej. Potem wreszcie otwartej. Słyszeliśmy o e-sportowych turniejach czy kolejnych aktualizacjach i gdzieś na tej drodze zaczęły wyłaniać się również informacje o trybie fabularnym.
Tryb fabularny Gwinta z początku miał być, no, trybem w grze karcianej o nazwie Gwint. W takiej postaci czekaliśmy na niego od 2016 roku. Dopiero w 2018 okazało się, że tryb fabularny Gwinta to już nie tryb fabularny Gwinta, tylko Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści. Albo Thronebreaker za granicą. A, i jeszcze Homecoming... czyli aktualizacja do multiplayerowego Gwinta, która dogłębnie zmieni mechanikę samej gry i wyciągnie wreszcie produkcję z trwającej zbyt długo fazy beta. Dużo terminów, co? Homecoming, Wojna Krwi, Thronebreaker, tryb fabularny Gwinta...
Jak ktoś, kto nie śledzi regularnie branży, ma się nie pogubić? Jak ma docenić tego rozbudowanego RPG-a z elementami strategii i karcianki, jeśli przez ostatnie lata myślał, że to jakiś tam dodatkowy tryb do sieciowego, karcianego Gwinta? Że to trochę jak takie przygody w Hearthstone? No właśnie, skoro przy kartach jesteśmy...
Po drugie: niewdzięczny gatunek.
Karcianki są raczej niszową zabawą i jeden Hearthstone od Blizzarda tego nie zmienił. Wielu graczy podkreślało, jak to w gwinta w Wiedźminie 3 zagrało tylko w samouczku. Potem zwyczajnie im się nie chciało. Lata aktualizacji i zmian coraz bardziej rozległej i skomplikowanej bety Gwinta z pewnością nie pomogły zwalczyć takim graczom uprzedzeń.
Dlatego myślę, że nawet jeśli ktoś doskonale zdaje sobie sprawę, że Wojna Krwi to pełnoprawne RPG w świecie Wiedźmina, wciąż może świadomie z niego zrezygnować z niechęci do gatunku karcianek. Niby istnieje poziom trudności Wiedźmińskich Opowieści, w którym karciane batalie można pomijać, ale wtedy jednak ignoruje się połowę gry.
Po trzecie: premiera tylko i wyłącznie na GOG-u.
Wiadomo, kiedy wziąć pod uwagę, że GOG należy do tej samej spółki co CD Projekt RED, ta decyzja ma sens. Smutna prawda jest jednak taka, że o ile GOG jest popularnym sklepem, o tyle Steam wciąż ma w gruncie rzeczy monopol na sprzedaż pecetowych gier. To ze Steama korzystają praktycznie wszyscy gracze. Brak Wojny Krwi na głównej platformie każdego pecetowca musiał odbić się na sprzedaży.
Pewnie dlatego zresztą gra pojawiła się na Steamie 9 listopada. Niedokładne dane ze SteamSpy wskazują, że od tego czasu grę zakupiło około 29 tysięcy użytkowników. 4 grudnia Wiedźmińskie Opowieści ukażą się także na PS4 i Xboksie One, co powinno znacząco wpłynąć na liczbę sprzedanych egzemplarzy. W końcu mnóstwo fanów Wiedźmina 3 zagrywało się w przygodach Geralta właśnie na tych platformach.
Sam zamierzałem czekać na konsolową wersję, ale gdy okazało się, że mój siedmioletni laptop jest w stanie udźwignąć wymagania Wojny Krwi, postanowiłem spróbować. I nie żałuję. W Wiedźmińskie Opowieści rzeczywiście gra się jak w miks RPG-a, karcianki, strategii... i gry logicznej. Sposób, w jaki narracja przeplata się z mechaniką gwinta, zasługuje na wiele, wiele pochwał. Widzicie, wiele zdarzeń w świecie gry przedstawione jest za pomocą kart jako zagadki do rozwiązania. Kapitalna sprawa. To w tych momentach miałem najwięcej frajdy. I będę miał, ale to dopiero kiedy skończę...