Polak startuje z food truckiem, w którym zapłacisz kryptowalutami. Będzie zderzenie ze skarbówką?
Marcin Wójcik, który prosi, żeby zwracać się do niego vel Foodini, chce stworzyć coś specjalnego. W jego food trucku zapłacisz kryptowalutami. Na rozpoczęcie działalności daje sobie rok.
Foodini ma 29 lat i do tej pory głównie zajmował się sprzedażą i marketingiem. Swego czasu kierował niewielką agencją reklamową, która planowała strategie sprzedażowe klientów i prowadziła komunikację z nimi w social mediach. Biznesowy i finansowy świat nie krył przed nim zbyt wiele tajemnic. Ale w wolnych chwilach Foodini najchętniej oddawał się bez reszty swojej największej pasji - gotowaniu. Szczególnie zajmowało go (i ciągle zajmuje) wymyślanie nowych przepisów, szukanie kulinarnych inspiracji. Jakby przy okazji zadał sobie pytanie, dlaczego by finansowo-biznesowej wiedzy nie połączyć z kulinarną pasją. Odpowiedział bardzo szybko.
Bo kryptowaluty muszą udowodnić, że nie są złe.
Chociaż powszechnie przyjęło się, że pierwszą (bo najbardziej znaną) kryptowalutą na świecie był bitcoin, to historia cyfrowego pieniądza sięga jednak nieco dalej. Jednym z pionierskich projektów był Digicash z 1990 r. Absolwent Uniwersytetu Kalifornijskiego David Chaum, za pomocą protokołów kryptograficznych, stworzył możliwość przesyłania i kontrolowania swoich pieniędzy bez kontroli instytucji i rządów. Widać projekt zdecydowanie wtedy wyprzedzał swoje czasy i w efekcie firma po 8 latach zbankrutowała.
Ale idea transakcji poza kontrolą pozostała żywa. Taki też był pierwotny cel stworzenia bitcoina - żeby pieczę nad przelewami mieli tylko ich beneficjenci. Dokonywanie płatności bez wiedzy regulatorów bardzo szybko spodobało się przestępcom. I tak naprawdę do dzisiaj kryptowaluty całego świata nieco na tym tracą. W pierwszej kolejności muszą udowadniać, że są po prostu nowym środkiem płatniczym, a nie żadnym mechanizmem grup przestępczych. Być może powoli ta sztuka się udaje, przynajmniej z perspektywy całego świata. Kryptowaluty powszechnieją. Każdego dnia przybywają koleje bitomaty. Jest ich już ponad 3500.
Edukacja i promocja kryptowalut.
Foodini wpadł na pomysł, żeby do tego ogródka wrzucić swój - polski kamyk. A że coraz bardziej był zakręcony na punkcie gotowania i mieszania smaków, to wymyślił, jak połączyć jedno z drugim.
Cel jest jeden: promocja kryptowalut i edukacja społeczeństwa względem cyfrowych walut, do których - o czym Foodini jest przekonany - należy przyszłość. Dlatego w jego food trucku zapłacisz kryptowalutami.
W tym food trucku zapłacisz kryptowalutami.
W STEEMtrucku nie będzie można tylko smacznie zjeść, ale faktycznie poszerzyć swoją wiedzę o technologii blockchain i walutach cyfrowych. Foodini uważa, że nikt wcześniej na taki pomysł nie wpadł. W Polsce na pewno nie, a może też na całym świecie.
Projekt gotowy najwcześniej w kwietniu.
Foodini swojego STEEMtrucka chciałby pokazać wszem i wobec jak najszybciej. Sprawy organizacyjne swój czas jednak zajmują. Już wiadomo, że debiut będzie mógłby odbyć się nie wcześniej niż w kwietniu przyszłego roku. Ale Polak zdaje sobie sprawę ze złożoności swojej inicjatywy i na jej finalizację daje sobie rok. Pod koniec września ma ruszyć kampania marketingowa, której celem będzie dotarcie do potencjalnych inwestorów. To tylko wierzchołek góry zaplanowanych działań.
Przygody z jego FOODspedycji można śledzić na bieżąco.
Pomoc użytkowników platformy też w realu.
Steemit.com zaś to platforma wynagradzająca twórców za tworzenie dobrych jakościowo treści. Ocena należy do użytkowników, którzy oddają swoje głosy na dane materiały. Te z kolei mają przelicznik w walucie Steem - wymiennej np. na dolary.
Wsparcie crowdfoundingowej platformy.
Foodini wyliczył, że na rozkręcenie tego biznesu potrzebuje 10 tys. dol. I tak, jak egzotyczne podróże mają poszerzyć jego kulinarne horyzonty, tak obecność na crowdfoundingowej platformie ma pomóc zebrać niezbędne środki.
Projekt otrzymał już kurację i oficjalne wsparcie największej crowdfoundingowej platformy opartej na blockchain - Fundition.io - chwali się pomysłodawca food trucka z płatnościami w kryptowalutach.
Na tej platformie znajdziemy biznes plan napisany przez Foodiniego. Można z niego dowiedzieć się, że na sam samochód Polak zamierza wydać 4 tys. dol. I dodatkowo 800 zielonych na związane z czterema kółkami ewentualne naprawy. Kuchenne wyposażenie z kolei ma go kosztować 2100 dol. A przepisy i produkty do ich wykonania mają pochłonąć 1000 dol. I jeszcze tylko kasa na marketing i promocje - kolejnych 800 dol. Żeby Foodini z tak skonstruowanym finansowo biznesem mógł ruszyć w świat na sam start potrzebuje jeszcze 1350 dol.
A co na to wszystko polska skarbówka?
Foodini przyznaje, że jak na razie przynajmniej na napotkał na większe kłopoty i wszystko idzie zgodnie z planem. Teraz szuka inwestorów, dopracowuje menu. Po to też jego podróże po Tajlandii i Malezji. Bo u niego ma być nie tylko nowocześnie i kryptowalutowo, ale przede wszystkim smacznie.
Ale Polak zdaje sobie sprawę, że tak miło i przyjemnie cały czas może nie być. To, że w jego food trucku zapłacisz kryptowalutami może oznaczać zderzenie ze skarbowymi regulatorami.