Ograłem Spyro Reignited Trilogy i jestem zakochany. Niesamowite, że gra powstała bez kodu źródłowego
Najpierw przetestowałem każdą odsłonę wchodzącą w skład Spyro Reignited Trilogy. Następnie czekał mnie wywiad z producentem remastera. Gdy zapytałem Paula Yana, jak trudna była praca na kodzie źródłowym z czasów PSX-a, dostałem odpowiedź, że oryginalnego kodu nie mieli w ogóle. Opadła mi szczęka.
Są takie gry, że po prostu siadasz przed konsolą, chwytasz za pada i szczerzysz się od ucha do ucha. Właśnie piszę o jednej z nich. Kiedy pierwszy raz usłyszałem o Spyro Reignited Trilogy, od razu wiedziałem, że szykuje się obowiązkowy zakup. W końcu za remastera z fioletowym smokiem odpowiada Toys For Bob. Dokładnie to studio stworzyło KAPITALNE Crash Bandicoot: N.Sane Trilogy.
„Wszystko przepadło podczas przeprowadzki Insomniac Games“ - przyznał producent trylogii.
To właśnie Insomniac Games - twórcy nadchodzącego Marvel’s Spider-Mana - odpowiadają za kultową serię Spyro. Wiele lat temu popularne studio potrzebowało nowszego i większego biura. Niestety, producenci gier nie przewidzieli, że dekady później ktoś będzie chciał wskrzeszać ich platformowe hity. Kod źródłowy dla Spyro oraz wielu innych gier uległ nieodwracalnemu utraceniu. Nie zachowało się nic. Absolutnie nic, co pomogłoby ekipie Toys for Bob w produkcji Reignited Trilogy.
Jak więc powstał remaster i dlaczego wydaje się aż tak podobny do oryginału? Odpowiedź jest ciekawa, ale prostsza niż się wydaje. Twórcy Spyro Reignited Trilogy odkurzyli PSX-y i zaczęli grać w oryginalne gry platformowe. Jeszcze raz. Potem jeszcze jeden. Po wielu wstępnych eksperymentach okazało się, że środowisko gier Spyro jest możliwe do odtworzenia w stanie jeden do jednego, zachowując stuprocentową wierność z oryginałem.
Twórcy Spyro: Reignited Trilogy stworzyli narzędzie o nazwie Spyroscope.
Spyroscope to specjalny program nakładany na kultowe gry z pierwszego PlayStation. Rozwiązanie powstało specjalnie z myślą o fioletowym smoku i Paul Yan nie jest pewien, czy da się je zastosować w przypadku jakiejkolwiek innej platformówki. Nakładka działa nieustannie, podczas każdej rozgrywki, w czasie rzeczywistym zbierając dane o kultowych odsłonach Spyro z przedziału 1998 - 2000 r.
Biegniesz smokiem od ściany A do ściany B, a system już wie jaka jest dokładna odległość między tymi obiektami. Spyroscope mierzy siłę skoku, powierzchnię po której porusza się smok, trasy chodu przeciwników, siatkę ich ataków, przeszkody terenowe, otwartość trójwymiarowego środowiska, zasięg lotu i masę, masę innych składowych. Dokonane pomiary lądują następnie w bazie producentów remastera i to właśnie na ich podstawie powstaje Spyro Reignited Trilogy.
Oczywiście nie wystarczyło po prostu przejść kultową platformówkę z włączoną nakładką pomiarową. Aby zebrać odpowiednią liczbę danych, trylogia musiała zostać pokonana setki razy, a lokacje przemierzone wzdłuż i wszerz. Bez pozostawiania żadnych ciemnych plam na wirtualnej mapie. Coś jak samochody Google Maps. Tylko, że auta z kamerami nie muszą lawirować między rycerzami i ruchomymi platformami. W klasyki z PSX-a bardzo szybko zaczęły „grać“ boty, by przyspieszyć proces.
Doskonałe wykorzystało zebrane informacje. W Spyro Reignited Trilogy aż chce się grać.
Powyższe stwierdzenie jest do bólu banalne, ale najlepiej oddaje mój krótszy niż bym chciał kontakt ze Spyro. Reignited Trylogy to tylko kilkanaście GB danych, ale aż 100 proc. przyjemności. Już zapomniałem, jak grywalny był ten fioletowy smok. Gdy powróciłem do otwierających lokacji z trylogii na PSX-a, zostałem zbombardowany falą przyjemnych wspomnień. Znowu miałem przed oczami beztroskie czasy, gdy wstawało się o 9:00, siadało na dywanie w salonie i uruchamiało telewizor CRT. Bajka.
Napisać, że Spyro Reignited Trilogy jest dobrą platformówką, to jak napisać, że Wiedźmin 3: Dziki Gon jest dobrą grą cRPG. Toys for Bob już podczas premiery zeszłorocznego Crasha Bandicoota pokazało, że doskonale zna, rozumie i czuje zręcznościowy gatunek. Trylogia fioletowego smoka tylko to potwierdza. Każdy skok, każdy podpalony przeciwnik i każda zdobyta platforma to po prostu czysta, naturalna, surowa wręcz radość. Spyro przypomniał mi o co dawniej chodziło w grach i co dawało w nich największą frajdę.
Nie myślcie jednak, że Spyro Reignited Trilogy jest stuprocentowo wierne oryginałom. Twórcy kompletnie przemodelowali wygląd postaci. Te są bliższe animacjom Disneya niż kanciastym, prostym kreacjom z oryginalnych gier. Do rozgrywki zaimplementowano system automatycznego zapisu, a sterowanie przyciskami kierunkowymi zastąpiono nawigacją przy pomocy analogów. Oczywiście retro-świry wciąż mogą wybrać klasyczny układ przycisków. Ten jest jednak mocno niewygodny, ponieważ kamerą operuje się wtedy za pomocą L1 i R1. Oldschool na całego.
Czuję w kościach, że Spyro Reignited Trilogy pojawi się nie tylko na PlayStation 4 oraz Xboksie One.
Podczas rozmowy producent gry jak mantrę powtarzał „aktualnie rozmawiamy wyłącznie o wersji na PS4 oraz XONE“. Paul Yan nie potwierdził ani nie zaprzeczył, że edycja dla PC oraz Nintendo Switcha również powstaje. Jestem jednak co do tego przekonany. Być może z rocznym opóźnieniem, ale pozostałe platformy na pewno także dostaną fioletowego smoka. Activision popełniałoby gigantyczny błąd, gdyby było inaczej. Pokazują to świetne wyniki sprzedażowe Crasha Bandicoota.
Sam nie mogę się doczekać. Jeżeli Spyro pojawi się na rynku w tym samym przedziale cenowym co Crash, otrzymamy rewelacyjny stosunek ceny do zawartości. Po ograniu wersji deweloperskiej Reignited Trilogy wpadło na moją prywatną listę gier, których po prostu nie wolno sobie odpuszczać. Jakie to było dobre! Wspaniale, że tak kultowe marki są w rękach tak utalentowanych deweloperów.
Klipy wideo zostały nagrane podczas mojej rozgrywki na konsoli PlayStation 4.