Od dzisiaj - w teorii - banki oferują rachunek podstawowy. Sprawdziliśmy, jak jest w praktyce
Macie naprawdę grube pokłady cierpliwości? I dacie radę za każdym razem czekać na połączenie z konsultantem parę minut, słuchając co chwilę innej melodyjki? Do tego dołóżmy jeszcze ciut dłuższe niż do tej pory komunikaty o ochronie danych osobowych, niekiedy o 500+ i wyprawce 300+, i mamy prawie pełen obraz telefonicznej obsługi bankowej. Żeby oszczędzić wam nieprzyjemności, sami sprawdziliśmy, czy banki rzeczywiście oferują już rachunek podstawowy.
Nowelizacja ustawy o usługach płatniczych weszła w życie 8 lutego 2017 r. Instytucje finansowe i banki miały maksymalnie 18 miesięcy na wprowadzenie jej zasad. A tą najbardziej interesującą jest bez dwóch zdań opcja rachunku podstawowego. Bez opłat za prowadzenie, tak samo jak za wydanie karty płatniczej. Nawet z „obcych” bankomatów można wypłacać nie patrząc na prowizję. Maksymalnie pięć razy w miesiącu, ale zawsze coś.
Z ofertą czekali tak długo, jak mogli.
Dziwnym trafem wszystkie banki jak jeden mąż czekały z wprowadzeniem nowej usługi tak długo, jak tylko to się dało. Półtora roku od 8 lutego 2017 r. mija właśnie dzisiaj – 8 sierpnia 2018 r. i w tym dniu dopiero banki oferują rachunek podstawowy. Wcześniej milczały w tej sprawie jak zaklęte.
No to na chłopski rozum: jak nadchodzi nowe rozwiązanie legislacyjne, które nam się podoba i które będziemy wspierać, to albo robimy wszystko, żeby znalazło się u nas jak najszybciej albo z niecierpliwością odliczamy dni do daty granicznej i potem chwalimy się nowym rozwiązaniem wszem i wobec. Chyba że regulacja nam jednak nie za bardzo w smak. Wtedy faktycznie, nie palimy się do jej wprowadzenia i czekamy tak długo, jak tylko to możliwe. I chyba nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że banki w Polsce postanowiły pójść tą drugą ścieżką.
Sprawdzamy w praktyce, czy rzeczywiście banki oferują rachunek podstawowy.
Na próżno szukać informacji o rachunku podstawowym na stronach banków. Jak już jest, to ukryta tak, żeby jej przypadkiem nie znaleźć. Niech was przypadkiem nie zmylą kolorowe i duże zera przy poszczególnych ofertach. To nie jest rachunek podstawowy. Jak szerzej otworzycie oczy, zobaczycie mniejszy druk z informacją, co musimy zrobić (najczęściej to określona wysokość miesięcznych wpływów), żeby rzeczywiście być beneficjentem owych zer. Łącząc się telefonicznie z konsultantami też nie zawsze jest różowo.
Rozmowa z konsultantami Alior Banku i PKO BP zaczyna się od litanii wytycznych do spełnienia. Pracownik banku czyta z mozołem, czego nam nie wolno, jak już jesteśmy tacy uparci i ten podstawowy rachunek rzeczywiście chcemy. Oprócz znanych zakazów (że nie można mieć innego konta albo tego podstawowego i darmowego nie można łączyć np. z lokatą) słyszymy też takie, że posiadając takie konto nie możemy wybrać sobie zdjęcia ani grafiki na naszą kartę bankomatową. I o debecie też możemy zapomnieć.
Credit Agricole myli, a Eurobank i Millenium w ogóle nie wiedzą.
Można zrzędzić, że takie wyczytywanie warunków do spełnienia to nic innego, jak miękkie zniechęcanie nas do nowego produktu. No chyba, że kontynuujemy bankowe rozeznanie. Po rozmowach z niektórymi innymi konsultantami już tę listę kryteriów będziemy doceniać. Bo to jednak jest jakaś konkretna informacja. Może zbyt długo klientowi przekazywana, ale jest, pozwala klientowi na podjęcie jakieś decyzji.
A nie zawsze to takie oczywiste. Pytając w banku Credit Agricole o rachunek podstawowy za zero złotych usłyszeliśmy, że jak najbardziej, taką ofertę Credit ma dla swoich klientów już od kwietnia – Konto dla Ciebie. Ale zaraz, zaraz. Przecież banki jak jeden mąż czekały do ostatniego możliwego terminu i ukłon w kierunku klienta, przynaglany zmianami w przepisach, wykonały dopiero dzisiaj, 8 sierpnia. Jak tłumaczę konsultantowi, że chyba nie o to chodzi, ten prosi mnie standardowo o „chwilę cierpliwości” i następnie mówi, że faktycznie coś takiego jest i można założyć taki rachunek tylko w stacjonarnej placówce.
Jeszcze gorzej kwestię rachunku podstawowego przedstawiają postawieni na pierwszej linii frontu z klientem konsultanci Banku Millenium. Tutaj o żadnej pomyłce nie może być mowy. Komunikat jest jasny i precyzyjny: „jeszcze tego rozwiązania nie wprowadziliśmy”.
Z kolei w Eurobanku na pytanie o rachunek podstawowy konsultant opowiada o „Koncie w Pełni”. Darmowym, owszem, koncie, ale z opłatą (4,90 zł) za kartę. No chyba, że za minimum 400 zł wykonamy w miesiącu transakcji bezgotówkowych. Nie ma sensu konsultantowi Eurobanku tłumaczyć, że zupełnie nie o to chodzi. Że to, czy banki oferują rachunek podstawowy, to nie dobra czy zła wola, a wymóg ustawowy. On terminu „rachunek podstawowy” po prostu nie zna. Jeszcze.
Na himalaje cierpliwości trzeba wspinać się z kolei w przypadku Plus Banku. Tutaj głównym problemem jest połączenie się z pracownikami banku. W porównaniu z innymi zajęło mi to zdecydowanie najwięcej czasu. Nie policzę minut, przez które leciała lekko usypiająca muzyka, ani ile razu usłyszałem „wszyscy nasi konsultanci są obecnie zajęci”. Ale jak wreszcie któryś „się zwolni” to jest rzeczowo i jak najbardziej na temat.
Banki oferujące rachunek podstawowy – krótko i na temat.
Obdzwaniając konsultantów bankowych w sprawie rachunku podstawowego chyba najczęściej mamy do czynienia ze stanowiskiem wypośrodkowanym. Nie słyszymy od razu w pierwszy słowach litanii warunków do spełnienia. Nie mamy też wrażenia, że osoba po drugie stronie nie ma zielonego pojęcia o czym mówimy. W zamian krótko i zwięźle: „tak, jak najbardziej, jest u nas taka oferta. Zapraszamy do naszego oddziału”.
Tak nas informują w Banku Zachodnim WBK, ING Banku Śląskim, Pekao SA (tutaj konsultantka zaraz zaczęła szukać wytycznych), Banku Handlowym w Warszawie (Citi Handlowy), Nest Banku i Raiffeisen Banku. W mBanku konsultantka dorzuca „już to sprawdzam”.
Złe miłego początki?
Po rozmowach z kilkunastoma konsultantami bankowymi już jestem pewny, że banki rachunek podstawowy, przynajmniej na razie, traktują po macoszemu. Do ostatniego dnia czekały z wypełnieniem zapisów ustawy i ciągle go tak traktują w dniu premiery. Owszem, zdarzają się informacje zwięzłe i w pełni przydatne. Częściej jednak słowa konsultantów przerywa szelest kartek albo nieśmiertelne „już to sprawdzam”, gdzie ich niewiedza na temat nowej oferty wychodzi na pierwszy plan.
Można więc ze sporą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że ani telefoniczni konsultanci, ani linii pracownicy banków nie mieli żadnej specjalnej odprawy w związku z pojawieniem się w finansowej rzeczywistości rachunku podstawowego. Ten dalej traktowany jest jako narzucone „zło konieczne”. Może to nastawienie zmieni się wraz z upływem czasu.
I w końcu banki zrozumieją że nawet klient rachunku podstawowego jest wart ich pełnej uwagi.