Na miejscu konkurencji zwołałbym sztab kryzysowy. OnePlus 6 - recenzja Spider's Web
Na miejscu największych producentów zwoływałbym sztaby kryzysowe i obmyślał strategie radykalnego obniżania cen sztandarowych urządzeń. Jeśli OnePlus 6 przebije się do głównego nurtu, nikt przy zdrowych zmysłach nie kupi droższego smartfona.
Mamy to. Po dwóch tygodniach z OnePlus 6 mogę bez cienia wątpliwości powiedzieć, że w końcu powstał smartfon kompletny. Idący na kompromisy tylko tam, gdzie najmniej zaboli użytkownika, potwornie wydajny, rewelacyjnie wykonany, ze świetnym aparatem i – co najważniejsze – kosztujący bardzo rozsądne (jak na topowy smartfon) pieniądze.
Pełną specyfikację urządzenia oraz odpowiedź na palące pytania, zadane nam przez czytelników, znajdziecie w poniższych tekstach i materiale wideo:
Recenzję zacznijmy od odpowiedzi na jedno pytanie:
Czy OnePlus 6 ma wady?
Odpowiedź brzmi – oczywiście, że tak. Nie ma urządzeń idealnych i OnePlus 6 również nie ustrzegł się kilku drobnych problemów.
Najbardziej uwierającym minusem OnePlusa 6 jest wbudowany głośniczek u dołu obudowy, który gra głośno i bez przesterowania, ale jakość dźwięku pozostawia wiele do życzenia. Dźwięk jest przytłumiony, płaski, bez wyrazu. Ogromnie żałuję, że nie znalazło się tu miejsce dla głośników stereo, a przecież Huawei i Apple udowodnili, że można to zrobić, nawet z notchem u góry ekranu.
Port USB-C to tylko gniazdo w wersji 2.0. Jeśli ktoś często przerzuca pliki między komputerem a telefonem za pomocą kabla, musi się przygotować na lekcję cierplwiości.
Zabrakło bezprzewodowego ładowania. Pomimo szklanej obudowy OnePlus 6 nie obsługuje standardu Qi. Szkoda.
Na tym koniec. Więcej wad, przynajmniej takich, które można dostrzec w ciągu dwóch tygodni, nie stwierdzono. Przejdźmy więc do tego, co OnePlus 6 robi dobrze.
OnePlus 6 to monstrum
Pisałem o tym już przy okazji pierwszych wrażeń, ale przy takiej specyfikacji nikt nie powinien być zdziwiony, że mówimy o najszybszym telefonie na rynku:
- Procesor: Qualcomm Snapdragon 845
- RAM: 6/8 GB LPDDR4X
- Pamięć flash: 64/128/256 GB UFS 2.1
- Wyświetlacz: AMOLED 6,28”, 2280 x 1080 px przykryty szkłem Gorilla Glass 5
- Akumulator: 3300 mAh ładowany przez USB-C 2.0 z technologią Dash Charge
- Aparat główny: 16 Mpix, f/1.7, OIS, 1,22 µm
- Drugi aparat główny: 20 Mpix, f/1.7, 1.0 µm
- Aparat przedni: 16 Mpix, f/2.0, 1.0 µm
- Łączność: Dual SIM, LTE CAT16, NFC, GPS, GLONASS, BeiDou, Galileo, Bluetooth 5.0 (ze wsparciem dla aptX HD)
Powyższe parametry zadowolą nawet najbardziej wymagających użytkowników. Zadowolą też posiadaczy iPhone’ów, którzy rozważają przesiadkę na Androida – szukając telefonu o podobnej płynności działania, co iPhone, po stronie Zielonego Robota, najprędzej znajdziemy ją właśnie u OnePlusa.
Przez ostatnie dwa tygodnie nie zdarzyło się najmniejsze przycięcie czy spowolnienie pracy. Nawet podczas „podróżnego stress-testu”, czyli jednoczesnego korzystania z internetu mobilnego, hotspotowania go do laptopa i regularnego używania telefonu jednocześnie. Na OnePlusie 6 nie robi to najmniejszego wrażenia.
Nie robią na nim wrażenia także gry. Spędziłem kilka przyjemnych godzin przemierzając San Andreas, na maksymalnych ustawieniach graficznych, z maksymalnym dystansem rysowania i zagęszczeniem ruchu ulicznego. OnePlus 6 ani na chwilę nie zwolnił. Ot, troszkę się nagrzał, ale to tyle.
Wydajność w grach dodatkowo wspiera Game Mode, który relokuje zasoby do otwartej gry i blokuje powiadomienia oraz większość procesów w tle na czas rozgrywki.
OnePlus 6 to najszybszy smartfon na rynku. Kropka.
Każdy smartfon z Androidem powinien mieć takiego Androida.
Potężne podzespoły byłyby niczym bez dobrego oprogramowania (ekhm, Xiaomi, ekhm). OnePlus 6 jest nie tylko najszybszym androidem na rynku, ale ma też najlepszą wersję Androida na rynku.
Oxygen OS 5.1.1. to nakładka niemal doskonała. Możemy w niej zmieniać co się żywnie podoba, wizualnie przypomina czystego Androida, a do tego jest płynna w działaniu i przejrzysta w obsłudze.
Zarówno w czasie testów OnePlusa 6, jak i używając OnePlusa 5T przez ponad pół roku, nie znalazłem w niej słabych punktów.
W OnePlus 6 doszedł jeden dodatek, którego poprzednik nie miał – gesty na ekranie głównym. Jeśli chcemy, przyciski nawigacyjne możemy zastąpić przeciągnięciami palca: do góry pośrodku, by wrócić do ekranu głównego, do góry z pauzą, by przełączać się między aplikacjami, i do góry po bokach ekranu, by cofnąć.
O ile gesty działają znakomicie, osobiście preferuję wirtualne przyciski nawigacyjne. Z gestami nawigacji nie polubiłem się w iPhonie X, nie cieszę się na ich pojawienie się w Androidzie P, i nie byłem ich przesadnym fanem w OnePlus 6. Ale od strony użytkowej trudno się do nich przyczepić.
Ekran jak w najlepszych flagowcach.
Oprogramowanie obsługiwać będziemy pięknym wyświetlaczem AMOLED o przekątnej 6,28” i rozdzielczości 2280 x 1080, z matrycą Pentile. Odblokować go możemy dwojako - błyskawicznym czytnikiem linii papilarnych na pleckach, lub skanem twarzy, który działa po wciśnięciu przycisku blokady.
To naprawdę piękny panel, w niczym nie ustępujący większości rywali. Tylko topowe Samsungi oraz iPhone X mają wyświetlacze wyższej jakości.
Ekran w OnePlus 6 jest bardzo jasny, ma idealne kąty widzenia, nasycone kolory i… wcięcie u szczytu. Nie ma co go jednak demonizować. Notch w OnePlus 6 i tak jest nieco „oszukany” – można go schować wygaszając piksele ekranu (symulując wygląd regularnej czarnej „belki”), a w większości aplikacji paski po bokach notcha przybierają barwę zbliżoną do barwy np. nagłówka strony internetowej.
Jedyne sytuacje, w których notch jest widoczny, to oglądanie wideo (i to tylko jeśli rozciągniemy je na pełny ekran) i gry mobilne. Ani w jednym, ani w drugim przypadku nie stwarza on żadnych problemów.
Można się przyczepić tylko do tego, że nie jest to ekran HDR, ale… czy w smartfonie naprawdę robi to tak wielką różnicę? Korzystałem już z wyświetlaczy HDR w smartfonach i o ile fajnie gdy, są, nie ma wielkiej straty, gdy ich nie ma.
OnePlus 6 od strony jakości wyświetlanego obrazka zadowoli każdego.
Wydajność zamknięta w obudowie, za którą konkurencja doliczyłaby sowite „premium”.
OnePlus 6 w dłoni jest w zasadzie nierozróżnialny od swojej droższej konkurencji. Tylko iPhone X i Samsung Galaxy S9 mogą się pochwalić większą dbałością o jakość wykonania. „Szóstka” od strony jakości wykonania jest równie dobra, jak dowolny LG, Sony czy Huawei na rynku. Kosztując od nich zauważalnie mniej. Do tego na krawędzi obudowy znajdziemy bardzo przydatny przełącznik profili dźwięku, którego nie oferuje niemal żaden konkurent z Androidem.
Muszę jednak powiedzieć, że zdecydowanie warto sięgnąć po wersję Midnight Black, lub dopłacić do Silk White, gdy ta pojawi się na rynku. Testowana przez nas wersja Mirror Black może i jest ładniejsza od matowego wariantu, ale – jak każdy szklany telefon – okropnie się palcuje i przestaje być piękna po 30 sekundach.
Chcąc uchronić tę piękną obudowę od rys i odcisków palców, warto od razu zainwestować w etui. Te fabryczne, dostępne na stronie producenta, są naprawdę dobrze wykonane i idealnie przylegają do telefonu. Szczególnie polecam wersje z balistycznego nylonu i charakterystycznego dla firmy materiału sandstone.
W końcu z porządnym audio.
OnePlus 5T nie był telefonem dla melomanów. Gniazdo słuchawkowe grało bardzo przeciętnie, a dźwięk transmitowany bezprzewodowo pozbawiony był głębi. Teraz się to zmieniło.
Gniazdo słuchawkowe w OnePlus 6 prezentuje poziom równy większości topowych smartfonów. Tylko LG V30/G7 lepiej napędzają słuchawki. Od strony bezprzewodowego audio również jest dobrze – wykorzystanie aptX HD umożliwiło transmisję danych z nieco wyższym bitrate’em niż w OnePlusie 5T, a Bluetooth 5.0 pozwala nie tylko podłączyć do telefonu dwa urządzenia audio, lecz także zwiększa ich zasięg.
Akumulatora wystarczy na cały dzień.
3300 mAh na papierze nie brzmią imponująco, ale w praktyce wystarczają na cały dzień, nawet intensywnego użytkowania.
Czas pracy OnePlusa 6 nie jest wybitny, ale nie odstaje od tego, co oferuje większość topowych smartfonów. Możemy liczyć na około 5-6 godzin SoT, dobre czasy czuwania i – co niemniej istotne – najszybsze szybkie ładowanie na rynku. Dołączona do zestawu ładowarka naładuje OnePlusa w mniej niż godzinę do pełna, a w raptem pół godziny do około 70 proc.
Do tego została ona zaprojektowana tak, aby odprowadzać ciepło w czasie ładowania i nie dopuszczać do przegrzewania się telefonu. Możemy więc śmiało grać lub oglądać wideo w czasie ładowania bez najmniejszej straty płynności pracy urządzenia.
Rozmowy telefoniczne i sygnał sieciowy są wzorowe.
Z OnePlusem 6 spędziłem dwa tygodnie podróżując po Polsce i dwa dni w Wielkiej Brytanii. W żadnym z miejsc telefon nie miał problemu z łącznością (o ile tylko Play oferował zasięg…), rozmowy telefoniczne brzmiały krystalicznie czysto, a sygnał sieciowy w domowej sieci Wi-Fi pozostawał znakomity przez cały czas testów. Od strony czysto „telefonicznej”, ten telefon nie ma słabych punktów. Przynajmniej takich, które można dostrzec w ciągu dwóch tygodni.
Co z tą wodoodpornością?
OnePlus 6 oficjalnie nie ma żadnej certyfikacji IP, a jednak producent chwali się, że smartfon jest wodoodporny. O co chodzi?
Ano o to, że OnePlus wyszedł z założenia, że certyfikaty IP nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Określają wytrzymałość na wodę i pył w bardzo konkretnych warunkach, np. przy odpowiedniej głębokości. Tymczasem smartfony większości użytkowników styczność z wodą mają głównie w czasie deszczu lub okazjonalnej kąpieli w toalecie.
Producent zaręcza, że jego najnowszy telefon bez trudu przeżyje takie bliskie spotkania trzeciego stopnia z H2O.
OnePlus 6 został zabezpieczony sylikonowymi uszczelkami i nanopowłoką w oczywistych miejscach – głośnikach i gniazdach. Dodatkowo we wnętrzu znajduje się specjalna pianka pochłaniająca wilgoć, więc jeśli zostawimy telefon w zaparowanej łazience, to również nie powinna mu się stać krzywda.
Zachlapania i okazjonalny upadek do wody nie powinny być dla OnePlusa 6 problemem, aczkolwiek z racji braku certyfikacji nie brałbym tego za dobrą monetę i raczej… unikał styczności z wodą. Na pewno można bezpiecznie korzystać z telefonu w czasie deszczu, ale pełne zanurzenie może mu nie wyjść na dobre. Nawet jeśli producent ma co do tego inne zdanie.
W końcu OnePlus z dobrym aparatem. Ze świetnym aparatem!
Aparat OnePlusa 6 jest tak dobry, że jego pełną i szczegółową recenzję przygotuje jeszcze dla was Marcin Połowianiuk, nasz nadworny spec od foto i wideo.
Na potrzeby tego artykułu dość powiedzieć, że OnePlusowi w końcu się udało. Aparat zawsze był piętą achillesową smartfonów firmy, ale nie tym razem. OnePlus 6 ma aparat produkujący bardzo przyjemne dla oka rezultaty. Nie tylko w ciągu dnia, ale także po zmroku.
Jeśli miałbym się przyczepić, to kolory są nieco zbyt stłumione na mój gust, zakres dynamiczny nieco zbyt wąski (szczególnie w scenach pod światło), a balans bieli odrobinę za zimny. To jednak subiektywne odczucia.
Obiektywnie nie można się przyczepić w zasadzie do niczego. Ani do szczegółowości robionych zdjęć, ani do ich jakości optycznej. Nawet tryb portretowy daje radę, także w kiepskich warunkach oświetleniowych.
Z autofocusem za to na dwoje babka wróżyła. Przez większość czasu jest on szybki i bezbłędny… a przynajmniej taki się wydaje, dopóki nie przyjrzymy się zdjęciu dokładniej by odkryć, że jednak nie jest ono tak ostre, jak byśmy chcieli. Może to być jednak wina oprogramowania, które OnePlus ma niebawem zresztą zaktualizować, dodając m.in. tryb portretowy dla przedniej kamerki.
Warto też dodać, że chociaż OnePlus chwali się obecnością OIS i EIS (optycznej i elektronicznej stabilizacji obrazu), dotyczą one tylko głównego, 16-megapikselowego sensora. Sensor pomocniczy stabilizowany jest wyłącznie elektronicznie, co da się odczuć robiąc zdjęcia w trybie dwukrotnego zoomu.
Przednia kamerka jest… po prostu ok. Nie jest to sensor wybitny, ale do okazjonalnego selfie, także w kiepskich warunkach, nada się jak znalazł.
Reasumując, OnePlus 6 ma aparat, który zadowoli nawet zaawansowanych fotoamatorów. Nie robi zdjęć tak pięknych na „automacie” jak Samsung Galaxy S9, iPhone X czy Huawei P20 Pro, ale niewiele mu do tego poziomu brakuje. Jeśli chodzi o telefony ze swojej półki cenowej, w zasadzie nie ma sobie równych.
A skoro o półce cenowej mowa…
OnePlus 6 kosztuje od 2300 do 2700 zł (zależnie od wersji), przy czym najbardziej opłacalny wariant, z 8 GB RAM-u i 128 GB pamięci na dane, kosztuje niespełna 2500 zł.
To oferta nie do pobicia, prawdę mówiąc. Patrząc na krajobraz nowych smartfonów, dostępnych w oficjalnych kanałach sprzedaży, OnePlus 6 deklasuje dowolnego rywala stosunkiem ceny do jakości. A ceny iPhone’a X czy Samsunga Galaxy Note 8 przenosi do kategorii absurdu.
Giganci świata technologii mobilnych będą w ogromnych tarapatach, gdy OnePlus - jeśli oczywiście utrzyma swój modus operandi – przebije się do świadomości przeciętnego konsumenta. Dziś, pomimo rosnącej bazy fanów, to nadal propozycja względnie niszowa. Dla zapaleńców, nie normalnych nabywców.
I tylko to w tej chwili ratuje popularne marki. Bo między nimi i OnePlusem stoją już wyłącznie budżety marketingowe i świadomość konsumenta. Od strony sprzętowo-użytkowej OnePlus 6 jest równie dobry, lub często nawet lepszy od swoich znacznie droższych rywali.
Ten telefon wszystko robi dobrze i w chwili pisania tej recenzji nie widzę ani jednego powodu, by odradzić jego zakup.
Jeśli tylko z czasem jego akumulator nie zacznie wybuchać, obudowa wyginać się w kieszeniach, a sygnał zanikać po mocniejszym ściśnięciu, OnePlus 6 to murowany smartfon roku 2018.