Facebook daje ci wybór - albo przejrzysz ustawienia prywatności, albo już nie będziesz korzystał z Messengera
Już niedługo Messenger sam powinien was poprosić o przejrzenie ustawień prywatności na Facebooku. Jeśli nie zrobicie tego do 25 maja, możecie równie dobrze #deltemessenger.
Facebook nie zmusza do przejrzenia ustawień z własnej woli. To działanie związane z wejściem w życie na terenie Unii Europejskiej RODO. Niedostosowanie się do nich będzie skutkowało nałożeniem kar finansowych wynoszących 4 proc. rocznego obrotu firmy. Dlatego w najlepszym interesie Marka Zuckerberga jest zachęcenie wszystkich do zapoznania się z nowymi zasadami. Użytkownicy będą mieli na to czas do 25 maja, inaczej mogą mieć zablokowany dostęp do komunikatora.
Informacja o zmianach i potrzebie ich zaakceptowania oraz przejrzenia powinna pojawić się we wszystkich krajach UE. Na razie wydaje się, że Business Insider trafił dopiero na jej wersję testową. Dotknięcie przycisku, który ma odsyłać do nowych ustawień, jeszcze nie działa.
Prośba o przejrzenie ustawień prywatności na Facebooku to efekt rychłego wejścia w życie RODO.
Rozporządzenie nakłada na takie firmy jak Facebook obowiązek bardziej przejrzystego informowania o tym, jakie dane zbiera i jak je wykorzystuje. Co więcej, ma jasno poinformować odbiorcę, o tym, jak można je z serwerów platformy usunąć.
Dla zmian związanych z RODO afera Cambridge Analytica nie mogła wybuchnąć w lepszym czasie. Jest szansa, że po skandalu większa liczba użytkowników przynajmniej przez jakiś czas będzie zwracać baczniejszą uwagę na to, komu przekazuje jakie dane. Jeśli do 25 maja sprawa nie ucichnie, a przesłuchania Marka Zuckerberga nadal będą wydarzeniem szeroko komentowanym przez media, jest szansa, że więcej użytkowników uczciwie przeczyta nowe ustawienia prywatności, zamiast tradycyjnie się przez nie przeklikać.
Co więcej, RODO zaczęli także doceniać w Stanach Zjednoczonych. Podczas ostatnich przesłuchań Marka Zuckerberga w kongresie pojawiły się pytania o nowe europejskie przepisy. Senatorowie dopytywali się szefa Facebooka, czy podobnymi rozwiązaniami nie mógłby objąć także amerykańskich użytkowników. Biorąc pod uwagę, w jakiej sytuacji największa na świecie platforma społecznościowa znajduje się obecnie, nie ma lepszego momentu na tego typu naciski. Choć prawdopodobnie nie będą skutkowały zmianami legislacyjnymi, mogą choć trochę zmienić sposób myślenia o danych użytkownika, jako o kolejnym rodzaju waluty.