Karabin w dłoń, gogle na skroń, a potem prosto w wir akcji. Firewall Zero Hour na PS VR - pierwsze wrażenia
Już w tym roku na PlayStation VR pojawi się rasowy taktyczny wieloosobowy shooter, czyl Firewall Zero Hour. Miałem okazję wbić się w trepy uzbrojonego po zęby najemnika i szturmować pod osłoną nocy w wirtualnej rzeczywistości willę wraz z trzema innymi śmiałkami. Czterech innych stanęło nam na drodze.
Podczas imprezy PS VR Showcase 2018 przetestowałem tuzin różnych gier na gogle wirtualnej rzeczywistości od Sony. Utwierdziłem się w przekonaniu, że na tej platformie najbardziej błyszczą wszelkiej maści strzelanki. Obok filmowego Blood & Truth sprawdziłem w praktyce innego FPS-a na PlayStation VR.
Firewall Zero Hour, czyli multiplayerowy shooter w wirtualnej rzeczywistości.
Nowy shooter nie bez powodu otrzymał w Londynie największe stanowisko, na którym pojawiło się osiem konsol z PlayStation VR. To kolejny ambitny projekt po RIGS, który serwuje graczom rozgrywkę wieloosobową. Do zabawy oprócz gogli udostępniony został na czas testów Aim Controller, który wyglądem przypomina prawdziwy karabin.
Gra przypomina nieco inne wieloosobowe strzelaniny na klasyczne platformy. Gracze dzielą się na dwa czteroosobowe zespoły składające się z najemników. Zadaniem jednego z nich jest ochrona ważnych danych, podczas gdy drugi musi je wykraść, przełamując tytułowego firewalla.
Każdy gracz może wybrać jedną ze skórek, którą oglądają potem inni gracze oraz zestaw ekwipunku. W ramach dema dostępne były trzy loudouty - z karabinem, shotgunem i wyciszonym pistoletem maszynowym. Oprócz tego gracze mogą włączać latarki, zastawiać na wrogów miny i rzucać granatami.
Sterowanie w Firewall Zero Hour nie nastręcza trudności.
Gracz może poruszać się po mapie za pomocą gałki analogowej, a rozgląda się ruchem głowy. Jeśli jednak ktoś chce się obrócić szybciej, bo np. inny gracz strzela mu w plecy, może wykorzystać drugiego analoga. Obrót nie jest jednak płynny, a kąt patrzenia od razu przeskakuje o kilkanaście stopni.
Rozgrywka mimo to była płynna i emocjonująca. Gra nie jest tak dynamiczna i skomplikowana jak klasyczne shootery, ale immersja dzięki przeniesieniu ruchu gracza do świata gry z kontrolerem w kształcie karabinu potrafi wynagrodzić liczne kompromisy, na które z racji ograniczeń platformy musieli pójść deweloperzy.
Nie wyobrażam sobie co prawda, by Firewall stał się e-sportowym hitem na miarę Counter Strike’a, ale tytuł z pewnością jest ambitny. Do zabawy niezbędne będzie jednak przynajmniej czteroosobowa grupa znajomych z goglami, bo wymaga od graczy taktycznego podejścia do realizacji celów.
Z pewnością będę śledził rozwój tego projektu.
Na platformie PlayStation VR brakuje właśnie takich wieloosobowych doświadczeń. Taktyczny shooter, który pozwala pomiędzy seriami z karabinu złapać chwilę oddechu, jest naprawdę niezłym pomysłem. Mam nadzieję, że twórcy popracują nieco nad animacją awatarów pozostałych członków zespołu, ale oprawa już teraz robi dobre wrażenie.
Mam natomiast obawy o to, czy gra nie stanie się zbyt szybko nudna i powtarzalna. Co prawda twórcy przekonują, że graczy ma zachęcać do zabawy szansa na odblokowanie większej ilości ekwipunku, ale najważniejsza jest sama rozgrywka. Trzymam kciuki, by pojawiły się różnorodne mapy i przynajmniej kilka trybów rozgrywki.
Żałuję też, że z Firewall Zero Hour spędziłem tak mało czasu. Rozegraliśmy na miejscu trzy mecze, podczas których cały czas mogliśmy się w ramach zespołu komunikować. Dawało to sporo frajdy, ale jak tylko oswoiłem się ze sterowaniem i mechaniką gry, musiałem gogle zdejmować i biec na kolejne stanowiska.