Portfel został w domu? Nic nie szkodzi. Zapłać zegarkiem albo pierścionkiem
Aż strach pomyśleć, co dzisiaj siedzi w głowach wszystkich tych, którzy od lat ostrzegali przed Nowym Porządkiem, w którym grupka najbogatszych – jako rząd światowy – kontroluje miliardy. Pomóc miałoby im w tym m.in. pożegnanie tradycyjnego pieniądza i idąca za tym wszechobecna kontrola. Jeżeli mają rację – to ich wizja właśnie się ziszcza, bo bezgotówkowe transakcje wypływają na nowe wody.
![Garmin Pay wchodzi do Polski. Klienci BZ WBK będą mogli płacić zegarkiem](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2018%2F03%2Fgarminpay.jpg&w=1200&q=75)
Zwolennicy teorii spiskowych muszą na Polaków patrzeć nieco spode łba. No bo skoro bezgotówkowe interakcje mają przysłużyć się do zniewolenia ludzkości, to nasza słowiańska nacja mocno w tym przoduje.
Według danych Krajowej Izby Rozliczeniowej w portfelach Polaków jest już prawie 38 mln kart płatniczych i kredytowych, z czego 78 proc. to karty zbliżeniowe. Roczna wartość przelewów internetowych to już astronomiczne 4,5 bln zł.
To nie incydent – to trend.
Doskonale też czujemy kolejny trend – płacenie za pomocą stosownych aplikacji samym smartfonem. Idealnym przykładem jest bijący rekordy popularności Blik. W minionych 12 miesiącach zrealizowaliśmy za jego pomocą prawie 12 mln transakcji.
Biorąc pod lupę tylko ostatni kwartał 2017 i porównanie z tym okresem rok wcześniej, mówimy o trzykrotnym wzroście liczby transakcji. A taki przyrost to żaden przypadek. To nic innego jak trend.
Teraz obserwujący polski fintech – będący jakby w ciągłej fazie wzrostu – muszą drapać się w zastanowieniu po brodzie, czy tak samo chętnie zwrócimy się ku kolejnym innowacjom, które coraz głośniej pukają do polskich domów.
Bezgotówkowość wchodzi na kolejny poziom rozwoju i już do tego, by coś kupić, czy za jakąś usługę zapłacić, niekoniecznie potrzebujemy tradycyjnej karty płatniczej.
Po co ci karta? Zapłać zegarkiem.
Bank Zachodni WBK wziął pod rękę Mastercard i Garmina. Razem wykombinowali, że w dobie smart zegarków czasomierze mają zdecydowaną szansę na drugą młodość. Że już nie patrzymy na nie tylko po to, żeby sprawdzić, która jest godzina.
A skoro służą do innych zadań, to dlaczego nie miałyby posłużyć też do płatności bezgotówkowych? Tak właśnie do naszego kraju zawitała nowa usługa – Garmin Pay, która poszerza dotychczasową ofertę w tym zakresie Banku Zachodniego WBK (Blik, płatność HCE – zbliżeniowo telefonem i Google Pay).
Co trzeba zrobić, żeby przy kasie błysnąć zegarkiem? Najpierw ściągamy (dostępna jest wersja na Android i na iOS) na swojego smartfona aplikację Garmin Connect Mobile. Drugim niezbędnym krokiem jest posiadanie karty Mastercard. Niekoniecznie kredytowej – tutaj wystarczy najzwyklejsza debetowa.
Dodajemy ją do aplikacji (za to odpowiada tokenizacja, dzięki której oryginalny numer karty zastępuje ten cyfrowy) i jeszcze tylko wybór 4-cyfrowego hasła. I koniec. Prosimy z zegarkiem do kasy. Kiedy już tam jesteśmy, na ekranie smartwatcha wybieramy kartę, za pomocą której chcemy płacić, podajemy hasło i przykładamy nadgarstek do terminala.
Ma być bezpiecznie i wygodnie.
Co ciekawe, wystukiwanie 4-cyfrowego kodu jest tak naprawdę konieczne raz na dobę. Wystarczy zrobić to rano i możemy dalej płacić przez cały dzień bez tej weryfikacji, także wtedy, gdy rachunek przekracza 50 zł.
Cała ta wygoda tylko za spełnienie jednego warunku: nie wolno nam nawet na chwilę ściągnąć smartwatcha z ręki. System, opierając się m.in. na odczycie tętna, natychmiast to wykryje i przy ponownej próbie płacenia znowu poprosi o PIN.
No dobra, ktoś rezolutny powie, ale czy tak przypadkiem nie multiplikujemy urządzeń z wrażliwymi dla nas jednak danymi? Przecież dzisiaj jesteśmy tak rozporoszeni, że zgubienie któregoś z nich aż takie nieprawdopodobne nie jest. Co wtedy?
Bez paniki. Blokujemy dany token przypisany do danego sprzętu (smartfona, smartwatcha) i po sprawie. Możemy dalej szukać już bez palpitacji serca. I – co istotne – bez konieczności zastrzegania oryginalnej, fizycznej karty.
Nadchodzą urządzenia ubieralne.
Mimo że płacenie smartwatchem na nadgarstku to w Polsce nowość, to w niedługim znowu czasie możemy się zdziwić, gdy okaże się, że przykładanie do terminali różnych urządzeń - i to takich, które by nam dzisiaj nawet do głowy nie przyszły – staje się po prostu normą.
Rachunek z pierścionka.
Myślicie, że to przesada? No bo jak to tak? Za zakupy zapłacimy pierścionkiem albo obrączką? No właśnie szkopuł w tym, że nie ma tu ani cienia przesady. Na początku marca świat obiegła przecież informacja, że Visa i grecki bank NBG ogłosiły nowy projekt, realizowany wspólnie z firmami Folli Follie oraz Links of London, dotyczący wprowadzenia na rynek biżuterii z funkcją płatniczą. Prototypowe produkty można było obejrzeć na stoisku Visy podczas tegorocznego Mobile World Congress w Barcelonie.
Za wcześnie na pożegnania.
Czy karty płatnicze staną się jedną z ofiar transferu świata offline do online? Może tak być. Ale tradycjonaliści nie mają co wyrywać włosów z głów. O ile sam postęp technologiczny rozwija się w ciągu geometrycznym, tak implikacja niektórych nowych rozwiązań w życie już nie tak bardzo. Lata temu mieliśmy przecież, na rzecz e-czytników, żegnać tradycyjną książkę.
Spadek popularności prasy papierowej jest niezaprzeczalnym faktem, ale z kolei informacje o jej ostatecznym pogrzebie – już grubą przesadą. I tak podobnie będzie tutaj - to koniec monopolu kart płatniczych. Urządzeń z taką funkcją będzie przebywać. Ale to wcale nie oznacza ostatecznego pożegnania znanych nam od wielu laty plastików. Zobaczycie, jeszcze z nami na długo zostaną.