REKLAMA

Kryzys Facebooka brutalnie pokazał, że dyskusje o prywatności w sieci nie mają już żadnego sensu

Afera wokół danych pozyskanych przez firmę Cambridge Analytica to jeden z największych kryzysów w historii Facebooka.

Facebook
REKLAMA
REKLAMA

Jeżeli mierzyć skalę afery liczbą aktualizacji komunikatów prasowych, Facebook idzie na rekord. Nie tylko publikuje kolejne oświadczenia w sprawie afery dotyczącej Cambridge Analytica, ale na bieżąco je doprecyzowuje.

Facebook poinformował najpierw, że zatrudnił niezależną firmę, która ma przeprowadzić audyt w Cambridge Analytica. Kilka godzin później pojawiła się aktualizacja, z której wynika, że audytorzy z organizacji Stroz Friedberg zrezygnowali z podjęcia działań w siedzibie CA na prośbę brytyjskiego Information Commissioner’s Office, które prowadzi własne śledztwo.

Facebook tłumaczy, że audyt miał odbyć się za zgodą Cambridge Analytica, a pracownicy Stroz Friedberg mieli otrzymać dostęp do zasobów informatycznych firmy. Analiza miała dać odpowiedź na pytanie czy na serwerach CA znajdują się nadal dane z Facebooka. Przypomnijmy, że Christopher Wylie, analityk CA, który ujawnił nieprawidłowości, oskarżył serwis społecznościowy, że ten przez 2 lata nie sprawdził czy informacje zostały usunięte.

W swoim komunikacie Facebook podkreślił, że Wylie nie wyraził zgody na poddanie się audytowi. Ustnej zgody miał za to udzielić Aleksander Kogan, twórca quizu, który stał się zarzewiem skandalu.

Dane użytkowników Facebooka to cenny towar.

Facebook tłumaczył we wcześniejszym oświadczeniu, że uczestnicy badania prowadzonego przez Kogana świadomie przekazali informacje na swój temat. Podkreślono też, żaden system nie został zinfiltrowany czy zhakowany. Największy serwis społecznościowy świata stara się jednak odwrócić uwagę od faktu, że afera opiera się na tym, że pozyskano również dane użytkowników, którzy nie wzięli udziału w quizie.

Przy tej okazji pojawił się bardzo ciekawy wątek. Facebook zbudował i zaprezentował na konferencji F8 w 2014 r. narządzie o nazwie Anonymous Login. Umożliwiało one logowanie się do aplikacji firm trzecich bez udzielania zgody na dostęp do informacji. Funkcja ta nigdy nie została jednak wdrożona produkcyjnie, a samą koncepcję porzucono 16 miesięcy po jej zaprezentowaniu.

O co chodzi w aferze związanej z Cambridge Analytica?

Wszystko zaczęło się od aplikacji thisisyourdigitallife stworzonej przez rosyjskiego naukowca i pobranej przez 270 tys. użytkowników.  Uczestnicy psychologicznego quizu, dawali aplikacji dostęp do swoich danych na Facebooku, a ta również zbierała informacje na temat ich znajomych. Dziś mówi się o 50 mln kont, od których pozyskano dane.

Informacje miały być zbierane w celach naukowych, ale zostały sprzedane firmie Strategic Communication Laboratories, która stoi za Cambridge Analytica. To nie koniec. Ten ostatni podmiot miał pracować dla sztabu Donalda Trumpa podczas kampanii prezydenckiej. Ponadto Christopher Wylie twierdzi, że rosyjski gigant naftowy Lukoil był zainteresowany preferencjami wyborczymi Amerykanów.

Afera wywołała dyskusję na temat praktyk Facebooka. Przy tej okazji zyskuje na popularności akcja, której idea zawiera się we wszystko mówiącym hashtagu #deletefacebook. Samo skasowanie konta nie jest trudne. Pamiętajmy jednak, że Facebook to system naczyń połączonych i często korzystamy z więcej niż jednej usługi giganta. A przecież jest jeszcze Instagram czy WhatsApp.

To nie wszystko. Media opisywały, co najmniej kilka spraw dotyczących procesów wytoczonych Facebookowi. Przykładem może być umorzone postępowanie w sprawie śledzenia aktywności internautów nawet wówczas, gdy nie korzystają z Facebooka. Sędzia, uzasadniając decyzję zwrócił uwagę na to, że powodowie nie byli w stanie udowodnić, że ponieśli straty ekonomiczne oraz, że mogli zabezpieczyć się przed śledzeniem. Sprawa dotyczyła narzędzi społecznościowych serwisu wykorzystywanych przez witryny internetowe.

Nieco inne podejście miał na szczęście wymiar sprawiedliwości po drugiej stronie oceanu. Belgijski sąd wydał wyrok, w którym orzekł, że Facebook musi zaprzestać śledzenia użytkowników poza swoją siecią społecznościową. Zdaniem sądu serwis nie informuje użytkowników w wystarczającym stopniu o fakcie gromadzenia danych i sposobach ich wykorzystania.

REKLAMA

Powyższe kwestie nie są związane z aferą Cambridge Analytica, ale w gruncie rzeczy dotyczą tego samego - prywatności. Pytanie tylko, czy w dobie Facebooka, Google'a czy smartfonów dyskusja o niej ma jeszcze jakikolwiek sens.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA