Opadły hype i kurz, zostały kontrowersje i skrzynki. Star Wars. Battlefront 2 - recenzja Spider’s Web
Najnowsza produkcja w uniwersum Gwiezdnych wojen budzi skrajne emocje. Po kilku zarwanych nocach spędzonych na serwerach Battlefront 2 mogę już na chłodno podsumować, co się udało oraz wskazać największe wady nowej gry z cyklu Star Wars.
Star Wars. Battlefront 2 jest sieciowym shooterem, w którym zawarto tryb dla jednego gracza. Krótką kampanię recenzowałem w osobnym materiale. Dziś skupiam się na rozgrywce multiplayer.
Chociaż nowa gra studia DICE wydana przez Electronic Arts zawiera mnóstwo usprawnień względem poprzedniej edycji, a oprawa audiowizualna prezentuje się po prostu zjawiskowo, cieniem na produkcji kładzie się system niesławnych loot crate’ów i mikropłatności. W gwarze dyskusji na temat przyszłości branży gier wideo może się zagubić to najważniejsze pytanie:
Czy rozgrywka w Star Wars. Battlefront 2 w ogóle daje frajdę?
Po kilku dniach mogę już grę ocenić na chłodno. Spędziłem kilka nocy strzelając do rebelianckich szumowin na Tatooine, wykradając na Kamino materiał genetyczny klonów ku chwale Federacji i broniąc bazy Starkiller przed żołnierzami Ruchu Oporu. Dla fana rozgrywka w Star Wars. Battlefront 2 jest spełnieniem dziecięcych marzeń. Wiele razy szybciej zabiło mi serducho.
Nie jeden raz moja drużyna dosłownie w ostatniej chwili przejmowała kolejny posterunek, co dawało nam zaledwie kilka chwil na przegrupowanie. Starcia prowadzi się w ciasnych korytarzach, na otwartych przestrzeniach i w kosmosie. Wybrzmiewająca na słuchawkach ponadczasowa muzyka wraz z odgłosami laserów (piu piu piu!) budują niepodrabialny klimat.
Battlefront 2 potrafi zachwycić. Każda z map to malutkie dzieło sztuki, które naprawdę pozwala poczuć się jak w filmie. Kolejne lokacje odwiedzane podczas rotacji map na serwerze inspirowane Sagą aż pęcznieją od detali. Scenografię okraszają charakterystyczne modele postaci ze wszystkich trzech er Star Wars. DICE udowodniło, że naprawdę czuje ducha Gwiezdnych wojen.
Wystarczy jednak wyjść do menu, by zakląć pod nosem, otwierając kolejną skrzynkę.
Mało co w grach wideo może się równać z uczuciem rozczarowania, gdy za zbierane przez kilka godzin kredyty nie dostanie się dosłownie nic ciekawego. Świetny klimat i dobra mechanika walki w połączeniu z fatalnym systemem progresji fundują graczom emocjonalny rollercoaster. Recenzując nową grę, po prostu nie można pominąć kwestii spartolonego systemu rozwoju postaci.
Electronic Arts obiecało, że przez dwa lata będą udostępniane DLC bez potrzeby płacenia za przepustkę sezonową. Dodatki nie będą jednak tak do końca darmowe. W Battlefront 2 pojawił się znany z gier free-to-play system płatności opcjonalnych. W przeciwieństwie do innych gier stosujących podobny model biznesowy, system loot crate’ów połączony został z progresją.
Za wygrane mecze gracz zbiera kredyty, które następnie wymieniane są na skrzynki. Ze skrzynek losowane są karty, które są przypisane do konkretnej klasy postaci, jednostki specjalnej, bohatera lub statku. Zdobywanie kredytów trwa wieczność, a gra praktycznie w ogóle nie nagradza graczy za to, jak poradzili sobie podczas meczu, motywując do większego wysiłku.
Znamienne jest, co widać na powyższym zrzucie, że polskie znaki poprawnie zakodowane są wyłącznie na odnośniku do skrzynek i mikropłatności. Można złośliwie zauważyć, że to sporo mówi o priorytetach Electronic Arts.
Zdobycie wszystkich kart w Battlefront 2 na chwilę obecną jest praktycznie niemożliwe.
Skrzynki w zależności od tego, jakiego typu karty gwarantują, kosztują 2200, 2400 lub 4000 kredytów. Za mecz potrafiący trwać nawet kilkanaście minut dostaje się ich zaledwie kilkaset. Z jednej skrzynki wypada do pięciu przedmiotów. Oprócz kart zdobywa się kredyty na kolejne skrzynki, części do samodzielnego tworzenia kart oraz elementy kosmetyczne (emotki i pozy).
W poprzedniej grze odblokowałem wszystkie karty dające dodatkowe bonusy podczas rozgrywki w kilkadziesiąt godzin. Battlefront 2 wymaga spędzenia na serwerach nie setek, a tysięcy godzin, by rozwinąć w pełni zaledwie kilka (!) wybranych kart. Różnica pomiędzy dwoma odsłonami serii jest po prostu astronomiczna. Wydawca liczył na to, że gracze… sięgną po portfele.
EA przeszarżowało. Czarę goryczy przelało zamknięcie za paywallem ikonicznych bohaterów. Komentarz firmy broniący tej decyzji był najgorzej ocenionym w historii serwisu Reddit. Potem ruszyła lawina krytyki, pracownicy Electronic Arts polegli w starciu z internautami podczas AMA na Reddicie i pojawiły się nawet głosy, że gra promuje hazard. I to wśród młodzieży.
Mikropłatności zniknęły ze Star Wars. Battlefront 2 na kilka godzin przed premierą, ale nie rozwiązano innych problemów trapiących grę.
Wcześniej gracze z zasobnym portfelem mogli kupić przewagę na polu walki i pompując kolejne setki dolarów (!) w mikro płatności zdobyć upragnione karty. Teraz wszyscy jadą na tym samym wózku, zdani na losowo generowane nagrody. W efekcie można grać przez tydzień non stop wyłącznie oficerem, a rozwinąć lasery X-Winga, zdolności Kylo Rena i czołg. Bez sensu.
Redditowi buntownicy odnieśli pierwsze zwycięstwo w walce z EAmperium, ale nie naprawiło to tragicznego systemu progresji. Po kilku dniach od wycofania mikropłatności nie otrzymaliśmy żadnych konkretnych informacji na temat tego, jak konkretnie zmieni się system progresji. Nadal dostaje się za rozegrany mecz na tyle mało kredytów, że zniechęca to do zabawy.
Zwykle w grach wideo grind pozwalający na zdobycie najlepszego dostępnego ekwipunku zaczyna się dopiero po kilkudziesięciu godzinach. Niestety w Battlefront 2 nie skorzystano zasady Pareto. Grind i orka za ochłapy wita gracza od samego początku. Zrobiono wszystko, by gracz sięgnął po kartę płatniczą, chociaż Battlefront 2 nie jest produkcją z gatunku free-to-play.
Jeśli ktoś nie może spać, póki nie odblokuje wszystkiego w grze wideo, Battlefront 2 nie jest grą dla niego.
System progresji w Star Wars. Battlefront 2 łączy dwa światy: karty z poprzedniego Battlefronta, które można kolekcjonować oraz losowanie coraz lepszych dodatków niczym z gry RPG. Problem w tym, że DICE stanęło w rozkroku. Jeśli mamy kolekcję, to naturalnym odruchem jest chęć jej skompletowania, co w przypadku Battlefront 2 jest nierealne.
Z drugiej strony losowe bonusy nie są płynne, a karty mają cztery z góry określone progi. W grach pokroju Destiny czy Diablo, gdzie co chwilę zdobywa się kolejne wyposażenie, każda broń czy element ekwipunku ma kilkaset stopni zaawansowania i masę dodatkowych parametrów. Po kilkudziesięciu godzinach gry gracze są jednak na podobnym poziomie, a ich sprzęt różni się detalami.
W przypadku Battlefront 2 system rozwoju jest zbyt prymitywny, by dawać satysfakcję z ulepszania ekwipunku - tym bardziej przez element losowości i braku jakichkolwiek nagród za dobrą grę. Spięcie wszystkiego z modułem mikropłatności sprawiło, że gracze zbuntowali się jak nigdy dotąd. Trudno nie przyznać słuszności społeczności. Szkoda, że na zamieszaniu cierpi w gruncie rzeczy dobra gra.
Battlefront 2 to na szczęście coś więcej, niż skrzynki i karty.
Wprowadzenie do gry loot crate’ów zdominowało dyskusję wokół nowej gry DICE. Strasznie mnie to boli, bo pomijając kwestię progresji, zabawa naprawdę daje mnóstwo radochy. Dostępne jest pięć trybów, z których każdy to taka gra w grze. Na ilość zawartości nie ma co narzekać. Liczba planet i map robi wrażenie - tak samo jak ich staranne przygotowanie.
DICE dobrze poradziło sobie z balansem rozgrywki. Chociaż najważniejsze starcia naziemne oraz bitwy w kosmosie są niesymetryczne, a obie drużyny realizują inne cele (zwykle jedna atakuje, druga się broni), mecze nie są jednostronne. Rozgrywka jest emocjonująca i nie nuży powtarzalnością. Grałem już wielokrotnie na wszystkich mapach, a nadal zaskakują mnie designem.
Rozgrywając tę samą mapę, po tej samej stronie konfliktu i z tym samym zespołem, można spędzić drugie kilkanaście minut w zupełnie innych korytarzach. Gra potrafi spawnować gracza po zupełnie przeciwnej stronie planszy, pokazując tę samą bitwę z zupełnie innej perspektywy. Miejsc, gdzie może utworzyć się front, którego żaden z teamów nie chce oddać przez pół meczu, jest conajmniej kilka na każdej wirtualnej arenie.
Na gwiezdnowojennym polu bitwy rządzą zmienne.
Przebiegu starcia nie da się w żaden sposób przewidzieć. W podstawowym trybie atakujący mają do wyboru kilka celów, które mogą przejmować kolejno lub jednocześnie, a mapy podzielone są na etapy. Sytuacja zmienia się dynamicznie. Pojawienie się na mapie statków, maszyn kroczących i bohaterów potrafi w kilkanaście sekund odwrócić wynik spotkania, które wyglądało na wygrane.
Dla fana Gwiezdnych wojen, który nie grywa zbyt często w gry wieloosobowe, to świetna wiadomość. Gorzej z graczami, którzy chcieliby szlifować swoje umiejętności na powtarzalnych fragmentach. Zabawa w grupowy deathmatch jest możliwa, ale w tym trybie gra traci większość magii. Battlefront 2 to nadal tytuł dla niedzielnych graczy, aczkolwiek pod względem mechaniki nie jest aż tak uproszczony jak poprzednia część.
Na uwagę zasługuje różnorodność wyposażenia, które podzielono pomiędzy cztery klasy postaci (żołnierz szturmowy, ciężkozbrojny, oficer, specjalista) różniące się nie tylko wyglądem, ale również parametrami. Wbrew obawom klasy są dobrze zbalansowane, a każda jest użyteczna w innych scenariuszach. Po kilku dniach nauczyłem się, którą wybierać, by najlepiej pomóc swojej drużynie.
Star Wars. Battlefront 2 to gra niezwykle dynamiczna.
Po wejściu na serwer nie sposób się nudzić. Co prawda zniknął system spawnowania się obok partnera w samym środku akcji, ale po śmierci awatara wystarczy zwykle kilka sekund, by znów wkroczyć do akcji. To samo dotyczy oczywiście obu stron konfliktu, więc nawet wyeliminowanie całego oddziału wroga sprytnie rzuconym granatem nie zapewni świętego spokoju.
Mapy w większości nie są jednak klaustrofobiczne. Duże wrażenie robi atak droidów na ojczystą planetę Chewbacki. Federacja pnie się miarowo po powierzchni Kashyyyk, a republikańskie klony bronią posadzonego na szczycie wzgórza krążownika, próbując dostrzec metalowe głowy przez zarośla na plaży. Właśnie takiego rozmachu po gwiezdnowojennej grze oczekiwałem.
Na osobną wzmiankę zasługuje system walk w kosmosie. Obie drużyny mają inne cele do realizacji, a trwające nawet kilkanaście minut starcie podzielono na etapy podobnie jak w trybie naziemnym. W obu trybach każda mapa stawia przed graczami unikalne zadania właściwe dla danej planety, i to nie generyczne. Atakowanie generatorów osłon w brzuchu niszczyciela idealnie wpisuje się w klimat Star Wars.
Nowa gra w uniwersum Star Wars ma oczywiście swoje wady.
Najbardziej rzucającym się w oczy mankamentem jest... zbyt mała różnorodność broni. To o tyle zaskakujące, że mamy przecież do czynienia z sieciową strzelaniną. Dodatkowe giwery i dodatki do nich zdobędą tylko najwytrwalsi gracze - aby odblokować wszystkie dla każdej klasy, trzeba wyeliminować kilka tysięcy żywych przeciwników po drugiej stronie monitora lub telewizora. Dla mnie to zadanie na długie miesiące.
Do tej pory, chociaż mam już 16 rangę, odblokowałem zaledwie po jednym karabinie poza podstawowym dla specjalisty i żołnierza szturmowego, i nie mam ani jednej modyfikacji broni. Patrząc po ekranie spawnowania drużyny widać, że większość graczy korzysta z tego samego uzbrojenia. W wersji beta bronie odblokowywało się tak jak karty, ale DICE próbowało na ostatnią chwilę dać graczom namiastkę samodzielnego rozwoju postaci.
Kiepsko rozwiązano też system wspólnej zabawy ze znajomymi. Sieciowe lobby ciągle się zawiesza i trzeba restartować grę, a nawet grając na jednej mapie, można cały mecz spędzić w zupełnie innym zakątku planszy. Do tego chat głosowy rozłącza się na ekranie podsumowującym rozgrywkę - żeby móc rozmawiać przez cały czas, lepiej odpalić tryb imprezy w menu PlayStation 4.
Kolejną łyżką dziegciu są trwające wieczność czasy ładowania.
Battlefront 2 podczas rozgrywki nie daje chwili oddechu, ale po jej zakończeniu wymaga nieskończonych pokładów cierpliwości. Nie tylko zdobywanie nowego ekwipunku trwa wieczność, ale samo ładowanie gry, przechodzenie na kolejną mapę, a nawet powrót do menu trwa na tyle długo, że zanim dostanę blaster do ręki lub wrócę do menu z kartami, zaczynam się nerwowo wiercić w fotelu.
Brakuje mi jakiegokolwiek modułu statystyk gracza - chociażby prywatnego. Gra nastawiona jest na realizację celów i nie dziwi ukrycie licznika śmierci, ale i tak z chęcią bym sprawdził, ile rozegrałem meczy, jak wielu wrogów wyeliminowałem z określonej broni, których kart używam najczęściej itp. Zdaję sobie sprawę, że chodzi tutaj przede wszystkim o gonienie przysłowiowego króliczka, ale mimo wszystko lubię w takie podsumowania zerkać.
W tym kontekście nie dziwi jednak brak aplikacji towarzyszącej, która w przypadku pierwszej części pozwalała podglądać na smartfonie statystyki, progresję postaci i zadania do zrealizowania. Szkoda jednak, że DICE nie zdecydowało się na wypuszczenie aplikacji - tym bardziej, że w minigrę karcianą w ramach aplikacji do pierwszej części cyklu grałem przez bite dwa lata.
No dobra, to jaki werdykt: Star Wars. Battlefront 2 - brać czy olać?
To niezwykle trudne pytanie bez jednoznacznej odpowiedzi. Ponieważ złapałem bakcyla, w moim interesie leży, by jak najwięcej graczy zaczęło zaludniać serwery. Battlefront 2 sprzedaje się w pudełkowej wersji znacznie gorzej niż poprzednia część, w której lobby sieciowe bardzo szybko opustoszały, więc prywatnie chciałbym zachęcić jak najwięcej osób do wspólnej zabawy.
Jako recenzent nie mogę jednak z czystym sumieniem polecić zakupu Star Wars. Battlefront 2. System progresji jest fatalny, a Electronic Arts po wyłączeniu mikropłatności nabrało wody w usta. Gracze bojkotują tytuł i przed premierą masowo wycofywali preordery. Nie ma pewności, że DICE nie porzuci nowej gry. Nie jest wcale nierealne, że za rok sieciowe areny będą zionąć pustką.
Wpychane kolanem mikropłatności nie zabrały na szczęście całej przyjemności z zabawy na serwerach Star Wars. Battlefront 2. Podczas gry naprawdę można na chwilę zapomnieć o tym, że Electronic Arts zmieniło się w Mynocka wysysającego chciwie z pieniądze z klientów. Gracze, którzy zaryzykują i mimo wszystko zdecydują się na zakup Star Wars. Battlefront 2, mogą liczyć na fantastyczną zabawę.
Po prostu nie wiadomo, jak długo ta zabawa potrwa.
Więcej informacji na temat trybów rozgrywki, dostępnych w grze map, klas postaci, bohaterów, drużyn i systemu battle points znajdziecie we wcześniejszym materiale o Star Wars. Battlefront 2, który przygotowałem na gorąco po dwudniowym pokazie pełnej wersji jeszcze przed premierą.