Najlepsze technologiczne doświadczenie ostatnich lat, czyli jak się lata dronem w okularach FPV
Nie pamiętam, kiedy ostatnio kawałek technologii wywołał na mojej twarzy taki uśmiech. Mój pierwszy lot FPV dronem był wyjątkowym przeżyciem.
Przez ostatnie lata miałem sporo kontaktu z dronami. Najpierw były chińskie zabawki, później DJI Phantom, a następnie własnoręcznie składany i lutowany hexacopter na bazie platformy DJI F550. Były warsztaty nagrywania dronem z Akademią Nikona, było też sporo testów nowych urządzeń na Spider’s Web.
Żadne z tych doświadczeń nie dało mi tyle radochy, co mały, amatorski Bebop 2.
Właśnie jestem w trakcie testów drona Parrot Bebop 2 w wersji Power FPV. Recenzję tego urządzenia przeczytacie w najbliższym czasie, ale dziś chcę się z wami podzielić jednym konkretnym aspektem, czyli lotem w goglach FPV.
Przyznam, że bałem się pierwszego lotu dronem z goglami na głowie. Okazało się, że to spora dawka adrenaliny i czysta przyjemność.
Jak działają okulary FPV? Parrot Cockpitglasses 2 są dołączone do niektórych zestawów z dronem Bobop 2 i pod względem działania bardzo przypominają Google Daydream View lub inne tego typu rozwiązania.
Do gogli wkładamy smartfona z włączoną aplikacją mobilną. Smartfon jest połączony z dronem poprzez Wi-Fi i z kontrolem za pomocą przewodu USB.
Po pierwszym uruchomieniu zestawu widzimy obraz z okularów, a nie z drona.
System jest zaprojektowany tak, że początkowo wyświetla obraz z kamery smartfona, dzięki czemu widzimy to, co jest przed nami, tak jakbyśmy patrzyli przez okulary. Możemy zobaczyć zarówno drona, jak i kontroler trzymany we własnych dłoniach.
To dość dziwne uczucie, bo teoretycznie widzimy to, co widzielibyśmy bez gogli, ale obraz jest cyfrowy i dość nienaturalny. Na ekranie QHD smartfona możemy liczyć piksele, a do tego pole widzenia jest węższe od naturalnego. Nie polecam chodzenia z okularami na głowie - to proszenie się o zawroty głowy.
Rozpoczynamy lot standardowo, od wciśnięcia przycisku automatycznego startu. Dron unosi się w górę, a my możemy obserwować jego start tak samo, jakbyśmy nie mieli okularów na głowie.
Wciskamy na kontrolerze przycisk przełączania widoku i… dzieje się magia.
Nagle mamy przed oczami widok z kamery drona, z powietrza. Musicie uwierzyć mi na słowo, że pierwsze włączenie tego widoku wywołuje wielkie „wow”. Wrażenie jest takie, jakbyśmy oglądali na ogromnym ekranie widok wprost z kabiny pilota. I to na żywo.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było oczywiście skierowanie kamery drona w moją stronę.
Patrzenie własnymi oczami na samego siebie, z góry, jest naprawdę osobliwym uczuciem.
Czas ruszyć z miejsca. Wyprostowałem widok z kamery, mocno przesunąłem prawy drążek do przodu i… po prostu latałem. Cudowne uczucie!
Loty do przodu są banalnie proste, ale problem pojawia się przy locie w bok lub do tyłu, bo nie widzimy, co znajduje się przed dronem. W takich sytuacjach możemy przełączyć obraz na widok z okularów, dzięki czemu widzimy drona z ziemi bez zdejmowania gogli.
Najważniejsze w takim locie jest to, że mamy znacznie lepsze poczucie położenia drona w przestrzeni. Możemy latać bliżej koron drzew bez obaw, że się z nimi zderzymy.
Po tym doświadczeniu doskonale rozumiem, dlaczego wyścigi dronów cieszą się coraz większą popularnością.
Na świecie wyrastają kolejne ligi wyścigów dronowych, a w Dubaju mamy już World Drone Prix z pulą nagród przekraczająca 250 tys. dol. Wyścigi wyglądają bardzo spektakularnie z perskpektywy widzów, ale teraz już wiem, co muszą czuć zawodnicy biorący udział w wyścigu.
I wcale się nie dziwię, że ten sport potrafi uzależnić.