Niesamowite, że właśnie polscy operatorzy telefoniczni nie rozumieją pojęcia "telefon kontaktowy"
Niesamowite albo niepojęte, jeszcze nie jestem o końca pewien, którego słowa powinienem użyć. Niech będzie - niepojęte. Niepojęte, że ze wszystkich przedsiębiorców, akurat operatorzy telefoniczni nie wiedzą, co to znaczy "telefon kontaktowy".
Rozumiem... To znaczy, nie rozumiem, ale byłbym skłonny przymknąć oko, gdyby z ideą "telefonu kontaktowego" była niezaznajomiona gazownia. Ale operatorzy telefoniczni? Co gorsza - nie jeden, tylko przynajmniej czterech. Mówię przynajmniej, ponieważ nie prowadziłem w tym zakresie szczególnie mocno szeroko zakrojonych badań, po prostu z czwórką w ostatnich kilku latach miałem do czynienia.
Jestem obecnie na przenoszeniu numerów z sieci do sieci, robieniu cesji, etc. Ja mam dwa numery, ale zbieram jeszcze pod swoim rachunkiem rodzinną starszyznę, bo obecnie usługi telekomunikacyjne to już przecież absurdalnie małe kwoty, mam ten gest. W ten sposób zabieram im jedno zmartwienie do organizowania, plus mam kontrolę, że uprzejma i wzbudzająca zaufanie pani znowu nie wciśnie im abonamentu 150 złotych z jakimś Sagemem i pakietem płatnych dzwonków na telefon stacjonarny. Trochę przerysowuję, ale na pewno wiecie o czym mówię.
W ostatnich dwóch latach otarłem się łącznie o pięć sieci, cztery wirtualne, jedną "poważną". I zaskakujące jest dla mnie to, jak bardzo nie radzono sobie tam z respektowaniem mojej woli odnośnie "numeru kontaktowego". Niech przykładem będzie babcia Halina, której telefon ostatecznie trafił na mój rachunek w 2015 roku (to był dobry układ, zgarnąłem wtedy PlayStation 4 za 36 złotych).
Telefon kontaktowy istnieje tylko teoretycznie
Babcia ma 87 lat, robi fantastyczne pierogi, na swoim zupełnie przekraczającym jej potrzeby (ale wnuk jest blogerem technologicznym...) smartfonie umie kliknąć moje zdjęcie, żeby do mnie zadzwonić, ale generalnie "nie ogarnia" - nie umie odczytywać SMS-ów przychodzących z sieci o tym, że wnuk zapomniał zapłacić rachunek w terminie, ani nie umie dogadać się z panią z BOK, która dzwoni do niej z propozycją przedłużenia umowy.
I ja teraz pytam - dlaczego? Dlaczego na Boga, skoro w ustawieniach konta wyraźnie wskazany jest zupełnie inny numer kontaktowy, sieć nachalnie molestuje babcię, która nie jest nawet upoważniona do podejmowania decyzji odnośnie - formalnie - mojego numeru? Po co jest ten cholerny numer kontaktowy jako pole u operatora, skoro żaden z nich nie chce z niego korzystać.
Tak jest, żaden. Z przynajmniej czterech, a może nawet pięciu (dokładnie będę wiedział 31.10, ale już mam pewne przeczucia). Zastanawiam się czy ja nie rozumiem idei numerów kontaktowych, czy z lenistwa BOK-ów nikt tego nie sprawdza i wydzwaniają na numery, których sprawa dotyczy. To samo przy przenoszeniu numeru, choć wyraźnie prosiłem, żeby kontaktować się ze mną - ślą elaboraty i negocjują pozostanie na numer, który nie jest wskazany jako kontaktowy, tylko którego sprawa w istocie dotyczy.
Tam gdzieś tam, ktoś tam, raz chyba zadzwonił do mnie na numer kontaktowy, ale to było jeszcze na etapie przenoszenia numerów, potem już ostentacyjnie mnie ignorowano. W innej sieci chyba ze trzy razy musiałem prosić, by sprawach numeru Y kontaktowano się jednak ze mną i trzy razy zmieniano to w systemie, ale bez efektu.
A przecież nie mam póki co kluczowego benchmarku beznadziei tego typu poczynań operatorów w postaci... dzieci. Jak rozumiem, a przynajmniej tak każe mi podejrzewać doświadczenie, operatorzy masowo wydzwaniają i wypisują do 7-letnich Małgosi oraz 9-letnich Jasiów, a ich rodzice muszą się dowiadywać o tym fakcie z drugiej ręki.
Już nawet nie będę wskazywał, że to jest delikatnie niepoważne. Po prostu zastanawiam się, co ma wpływ na taki stan rzeczy, przecież operatorzy zwykle tylko marnują czas wydzwaniając do osób nieupoważnionych do podejmowania jakichkolwiek decyzji.