Liczba kart SIM na świecie rośnie. Ale nie w Polsce. Powód jest oczywisty
Liczba kart SIM na świecie będzie stale rosła, ale nie zapowiada się, by pojawiło się ich więcej niż ludzi na świecie. Do takiej sytuacji dużo jednak nie brakuje, a wzrostów nie hamuje nawet nasycenie rynku i obowiązkowa rejestracja prepaidów.
Kart SIM stale przybywa w ujęciu globalnym. ABI Research szacuje, że w minionym roku aktywnych było 5,4 mld sztuk. Wzrosty nie są dynamiczne, ale w ujęciu rok do roku liczba kart wzrosła o 3,9 proc. W ciągu 4 lat wedle prognoz w użyciu ma być 5,8 mld SIM-ów.
W 2016 roku 0,72 karty SIM przypadało na każdego żyjącego człowieka.
W najbliższych latach nie dojdziemy jeszcze do momentu, gdy na każdego przypada więcej niż jedna karta SIM i nie wiadomo, czy kiedykolwiek tak się stanie. Obecnie na świecie żyje około 7,5 mld ludzi, a liczba ludności będzie się zwiększać.
Średnia kart na każdego żyjącego człowieka byłaby wyższa, jeśli pominąć by dzieci, które są za młode, by posiadać własne urządzenie z kartą SIM. Z drugiej strony w wielu regionach już teraz funkcjonuje więcej kart, niż można naliczyć mieszkańców.
Dysproporcja wynika z tego, że wiele z najgęściej zaludnionych regionów świata dopiero buduje infrastrukturę mobilną i zaniża statystyki. W krajach takich jak nasz liczba kart spada, ale globalnie ludzkość nadrabia na rynkach rozwijających się.
Jak na tle świata wypada Polska?
Okazuje się, że wcale nie jesteśmy w ogonie. Z raportu UKE wynika, że w 2016 roku Polacy, których obecnie jest nieco ponad 38 mln, wykorzystywali aż 55,5 mln kart SIM: blisko 1,5 sztuki na obywatela - nawet wliczając nawet noworodki. Wcale się nie dziwię, bo sam mam w domu kilka aktywnych kart.
Warto odnotować, że liczba kart SIM w Polsce w 2016 roku spadła w porównaniu z poprzednim rokiem o 1,1 mln sztuk, ale nie doszukiwałbym się związku z niżem demograficznym i to nie dlatego, że starzejemy się jako społeczeństwo. Kart ubywa szybciej, niż obywateli.
W kwietniu 2017 roku GUS poinformował, że liczba kart w Polsce spadła do poziomu ok. 52 mln sztuk, czyli ok. 1,35 SIM-a na mieszkańca i osiągnęliśmy najniższy wynik od marca 2012 roku. Najwięcej ich było we wrześniu 2015 roku - 58,9 mln sztuk. Teraz spadek wyhamował, a w czerwcu było aktywnych 51,7 mln SIM-ów.
Wpływ na znikanie kart SIM z polskiego rynku miała zeszłoroczna ustawa antyterrorystyczna i obowiązkowa rejestracja prepaidów.
W zeszłym roku polski rząd uchwalił ustawę antyterrorystyczną, która wymaga od operatorów zbierania danych wszystkich abonentów. Wcześniej wymóg obejmował wyłącznie klientów usług abonamentowych. Teraz tym samym wymogiem objęte zostały karty typu prepaid i nie można już kupić aktywnej karty w kiosku.
W Polsce nie da się już aktywować usługi na kartę bez podania swoich danych operatorowi. Podobne rozwiązania wprowadzono w wielu innych krajach, w tym np. w Niemczech, aczkolwiek nie wszystkie państwa Unii Europejskiej się na podobny ruch zdecydowały, a wyjątkiem są chociażby nasi południowi sąsiedzi - Czesi.
Polski rząd uznał, że takie rozwiązanie jest potrzebne, chociaż nawet Ministerstwo Cyfryzacji oceniania wymóg rejestracji jako narzędzie "o niskiej skuteczności". Efektem tego jest jak na razie przede wszystkim kurczenie się bazy aktywnych SIM-ów. Niezarejestrowane karty zostały dezaktywowane, a zakup nowych jest utrudniony.
Obowiązkowa rejestracja prepaidów w takich krajach jak Polska nie odwróciła globalnego trendu i SIM-ów nadal będzie ich przybywać.
Karty SIM kojarzą się przede wszystkim z telefonami komórkowymi, ale rynek się przez lata zmienił. Na jednego Polaka przypada statystycznie 1,35 sztuki, co nie oznacza, że wyposażyliśmy się masowo w smartfony typu Dual-SIM lub nosimy kilka telefonów ze sobą jednocześnie.
Rośnie liczba typów urządzeń, które wykorzystują internet mobilny. Coraz więcej sprzętów do działania wymaga nieustannego połączenia z siecią: od tabletów, przez przenośne modemy dostarczające internet do innych sprzętów po kamery monitoringu, elektroniczne niańki itp.
Karty SIM będą żyć dalej w świecie Internet of Things.
Rynek smartfonów powoli się nasyca. Ich sprzedaż jest cały czas wysoka ze względu na krótki cykl życia w porównaniu do np. telewizorów czy komputerów, ale liczba telefonów będących w użyciu w takich krajach jak Polska nie będzie się w przewidywalnej przyszłości zwiększać.
Liczba kart SIM nie stanie jednak w miejscu. Operatorzy bacznie przyglądają się segmentowi Internetu rzeczy. W przyszłości nawet najprostsze urządzenia elektroniczne, w tym sensory, czujniki itp. będą wyposażone w moduł bezprzewodowej transmisji danych, który pozwoli sprzętom wymieniać informacje między sobą.
Do 2020 roku w segmencie IoT ma pracować 30 mld urządzeń, aczkolwiek nie wszystkie będą łączyć się z siecią komórkową. Sprzęt z kategorii Internetu rzeczy mogą korzystać również z technologii takich jak Wi-Fi czy Bluetooth. Operatorzy telekomunikacyjni starają się, by nie zostali podczas tej rewolucji pominięci.
Telekomy już teraz przygotowują się na boom związany z Internetem Rzeczy - także w Polsce.
Sporo uwagi temu zagadnieniu podczas targów MWC 2017 w Barcelonie poświęcił Deutsche Telekom. Firma-matka polskiego T-Mobile poinformowała, że znaleźliśmy się na liście 8 państw, w których ruszy sieć Narrowband IoT oparta o sieć LTE przeznaczona dla urządzeń z kategorii Internetu Rzeczy.
Swoją sieć Narrowband IoT testuje również Orange Polska. Telekom pochwalił się, że niedawno przeprowadzono pierwsze testy technologii NB-IoT w polskim Orange Labs. Oczywiście zanim te rozwiązania wejdą do komercyjnego użytku, miną jeszcze lata - kto wie, czy do tego czasu fizyczne karty SIM nie znikną całkowicie.
Nie mogę się doczekać czasu, aż typowa karta SIM odejdzie do lamusa.
Już od dawna nie ma technicznych przeciwwskazań, by całkowicie zrezygnować z fizycznych kart SIM umieszczanych w specjalnym gnieździe. To archaiczne rozwiązanie jest na rękę przede wszystkim operatorom. Telekomy nie chcą - co zrozumiałe - ułatwiać klientom odejścia do konkurencji.
Istnieje już technologia, która znacznie uprości odejście od operatora. Nie mogę się doczekać, aż w smartfonach pojawią się wbudowane, wirtualne karty e-SIM pozwalające na łatwą zmianę oferty. Pierwszy raz styczność z tego typu rozwiązaniem miałem podczas testów iPada Pro z 10,5-calowym ekranem.
Tablet ma slot na kartę SIM, ale użytkownik może w ustawieniach iOS-a aktywować pakiet bez wkładania fizycznego SIM-a.
W teorii moglibyśmy zmienić w locie zmieniać ofertę na korzystniejszą. Takie rozwiązanie będzie niezmiernie przydatne podczas podróży zagranicznych. Doceniłbym korzyści, jakie daje e-SIM zwłaszcza podczas wyjazdów służbowych poza granice Unii Europejskiej. Jak na razie tylko w wybranych krajach Europy można korzystać z roamingu bez stresu.
Wbudowana karta e-SIM w smartfonach to niestety cały czas pieśń przyszłości i nie wiadomo, czy i kiedy producenci zaczną produkować telefony wspierające ten standard. Telekomy nie kwapią się do zaadaptowania tej technologii, bo ułatwienie zmiany operatora bez konieczności wymiany karty nie leży w ich interesie.
W tej kwestii liczę na Apple'a.
Producent iPhone'a już raz postawił się operatorom i nie zgodził się na ingerencję telekomów w oprogramowanie. Dzięki temu telefony tej marki nie mają żadnego bloatware'u. To dzięki Apple'owi rynek tak szybko zaadaptował karty microSIM i nanoSIM, które stały się szybko standardem.
Wirtualny e-SIM w iPhone'ach to rozsądny, kolejny krok - w tabletach już można z niego skorzystać. Jeśli firma z Cupertino wprowadzi do sprzedaży iPhone'a z e-SIM, a w przyszłości bez gniazda na klasyczną kartę SIM, to operatorzy nie będą mieli większego wyboru. Apple ma na tyle silną pozycję, że będą musieli się dostosować.