Włącz zasilanie, a usłyszysz różnicę. Sony MDR–100ABN - recenzja Spider's Web
Słuchawki Sony MDR–100ABN w świecie technologii cieszyły się dużym zainteresowaniem, ponieważ Sony dodawało je gratis przy zamówieniach przedpremierowych Xperii XZ Premium. Czy warto zainteresować się tymi słuchawkami?
Sony MDR–100ABN to naszpikowane elektroniką słuchawki bezprzewodowe wyposażone w aktywną redukcję szumów. W sklepach znajdziecie je w cenie 1200 zł, ale w serwisach aukcyjnych nowe sztuki znajdziecie już za 700–800 zł. Wynika to z faktu, że słuchawki były dodawane jako gratis do Xperii XZ Premium, a część osób postanowiła je odsprzedać i tym samym obniżyć cenę smartfona.
Na początek trochę technikaliów. Sony MDR–100ABN to słuchawki naszpikowane elektroniką.
Jest to bezprzewodowa konstrukcja wyposażona w Bluetooth i NFC, ale najważniejszym elementem jest system aktywnej redukcji szumów. Dzięki czterem wbudowanym mikrofonom słuchawki analizują dźwięki otoczenia i same dobierają tryb eliminowania hałasu.
Mamy tu do czynienia z zamkniętą, wokółuszną konstrukcją o dynamicznych, 40-milimetrowych przetwornikach kopułkowych przenoszących pasmo 5–40,000 Hz przy skuteczności 98 lub 103 dB (tryb przewodowy pasywny / przewodowy aktywny). Impedancja wynosi 32 omy (zasilanie włączone, połączenie przewodowe) lub 16 omów (zasilanie wyłączone, połączenie przewodowe).
Sony chwali się dźwiękiem Hi-Res Audio i technologią LDAC do transmisji treści audio o wysokiej rozdzielczości.
Słuchawki Sony MDR–100ABN są sprzedawane w całkiem bogatym zestawie handlowym.
Takie podejście do klienta powinno być standardem w tym przedziale cenowym. Niestety, niektórzy producenci potrafią oszczędzać na pokrowcach nawet w słuchawkach kosztujących powyżej 1000 zł.
W przypadku Sony, w pudełku znajdziemy twardy futerał, kabel minijack do połączenia przewodowego i przewód micro USB do ładowania. Wszystko to jest zapakowane w ładne, stylowe, sztywne pudełko. Pokrowiec bardzo ułatwia transport słuchawek, a kabelek audio co prawda nie ma płaskiego profilu, ale za to zupełnie się nie plącze.
Słuchawki Sony MDR–100ABN można kupić w kilku rzucających się w oczy kolorach. Esteci na pewno docenią fakt, że dodatki (przewód audio i futerał) mają taki sam kolor, jak słuchawki.
Wielu recenzentów rozpływa się nad designem i jakością wykonania słuchawek Sony MDR–100ABN. Jak jest w praktyce?
Faktycznie, pod względem budowy trudno cokolwiek zarzucić tej konstrukcji, ale jednocześnie po tych wszystkich zachwytach spodziewałem się czegoś lepszego.
Większa część słuchawek jest wykonana z plastiku. Jest on matowy i wygląda dość ładnie. Wielkim plusem jest jakość spasowania, ponieważ w słuchawkach nic nie skrzypi, nawet przy mocnym wyginaniu konstrukcji. Z drugiej strony, trudno uznać plastik za materiał premium. Słuchawkom Sony MDR–100ABN brakuje trochę klasy, którą znajdziemy np. w produktach Bang & Olufsen.
Jeśli chodzi o budowę, nauszników nie można rozłożyć na płasko, ale ramiona można zgiąć do środka pałąka, dzięki czemu konstrukcja zajmie mniej miejsca w torbie. Pałąk jest bardzo elastyczny i jest zbudowany wokół metalowego szkieletu, co wzbudza duże zaufanie do konstrukcji.
Podsumowując, pod względem konstrukcyjnym trudno się do czegokolwiek przyczepić, ale jednocześnie plastik w dużych ilościach nie jest niczym urzekającym.
To wszystko nadrabia jednak komfort noszenia.
Słuchawki ważą 290 gramów, ale po założeniu ich na głowę w ogóle nie czuć ciężaru. Konstrukcja jest niesamowicie wygodna i świetnie sprawdza się w praktyce. Z Sony MDR–100ABN wielokrotnie jeździłem pociągami, a także odbyłem w nich kilka lotów samolotem i właściwie nigdy nie czułem konieczności zdjęcia ich z głowy.
Zdarzało mi się mieć te słuchawki na uszach nawet przez 4–5 godzin bez przerwy i nie czułem żadnego dyskomfortu, a jest to sytuacją naprawdę rzadką.
Sytuacja wygląda gorzej, kiedy jest naprawdę gorąco. Zamknięta konstrukcja nie zapewnia wtedy odpowiedniego odprowadzania ciepła, przez co co jakiś czas trzeba zrobić przerwę od słuchania muzyki. Jeśli jednak korzystacie ze słuchawek w klimatyzowanych wnętrzach, czy w samolocie, nie będziecie mieć takiego uczucia.
Poduszeczki oraz wewnętrzna część pałąka są pokryte syntetyczną skórą obszytą wokół miękkich, bardzo przyjemnych gąbek.
Za komfort noszenia należy się piątka z plusem!
W Sony MDR–100ABN nie znajdziemy panelu dotykowego znanego np. z konstrukcji Sony MDR–1000X.
W moim odczuciu to zaleta, ponieważ nie uważam dotykowego panelu za szczególnie ergonomiczne rozwiązanie.
W testowanych słuchawkach do obsługi służą stare, dobre przyciski i przełączniki. Na lewej muszli znajdziemy przycisk zasilania, przycisk aktywujący redukcję szumów, gniazdo Micro USB, wejście audio i mikrofon.
W prawej muszli mamy przyciski głośności (plus jest oznaczony wypustką, wiec bezwzrokowa obsługa jest intuicyjna), a także przełącznik, który dodatkowo można wcisnąć. Przesuwając go na boki zmieniamy utwór lub go przewijamy, a wciśnięcie pauzuje muzykę lub służy do odbierania rozmów telefonicznych.
Taki system obsługi sprawdza się bardzo dobrze. Właściwie przeszkadza mi tylko jedna rzecz: słuchawki nie przestają grać po zdjęciu ich z głowy. Uważam, że w sprzęcie tej klasy wszystkie zestawy powinny mieć stosowny czujnik wyłączający muzykę.
Na szczęście nawet grające w torbie słuchawki raczej nie rozładują akumulatora, bo…
Akumulator jest tak dobry, że aż trudno w to uwierzyć.
20 godzin. Tyle czasu, według Sony, mogą działać słuchawki MDR–100ABN przy najtrudniejszym scenariuszu, czyli przy słuchaniu bezprzewodowym z włączoną redukcją szumów.
W praktyce jest jeszcze lepiej.
Czasami zapominam, że te słuchawki mają jakiś akumulator. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się rozładować go poniżej 50 proc. pojemności, bo zawsze mam uczucie, że słuchawki działały już zbyt długo i wypadałoby je podłączyć do prądu. Tymczasem okazuje się, że będą mogły grać jeszcze 8–10 godzin. Świetne uczucie.
Pełne ładowanie trwa ok. 6 godzin i odbywa się przez złącze Micro USB, np. za pośrednictwem ładowarki od smartfona. W zestawie jest przewód USB, ale nie ma zasilacza sieciowego.
Po zupełnym rozładowaniu akumulatora, muzyki nadal możemy słuchać, ale tylko przewodowo, bez aktywnej redukcji szumu i przy wyłączonych słuchawkach. W takiej konfiguracji jakość audio będzie pozostawiała dużo do życzenia, ale po włączeniu zasilania…
Jakość audio jest kapitalna.
Jakość dźwięku drastycznie wzrasta po włączeniu zasilania w słuchawkach. Nawet jeśli słuchacie muzyki bez aktywnej redukcji szumu i do tego na kablu, i tak powinniście włączyć zasilanie.
Dźwięk ma świetną dynamikę i jest bardzo naturalny, wyważony. Nie będę udawał eksperta w kwestii audio, bo nim nie jestem, ale jednocześnie miałem na uszach wiele słuchawek z różnych półek cenowych. Sony MDR–100ABN należą do jednych z najlepiej grających.
Bluesowe plumkanie B.B. Kinga z Erikiem Claptonem tworzy cudowną scenę, gdzie każdy instrument jest zupełnie niezależny od innych.
Gitara basowa wraz z werblem i stopą w Toolu tworzą ciepły, wyraźny zestaw, którego mógłbym słuchać godzinami.
Nawet ściana dźwięku w ostrych kawałkach Converge, która na tańszych słuchawkach jest całkowitym monolitem, w recenzowanych słuchawkach Sony staje się przyjemnie czytelna.
Bas w imprezowych kawałkach i w podkładach Taco Hemingwaya jest przyjemnie mocny i wyraźny, ale nigdy nie „urywa głowy”. Słuchawki Sony trzymają go w nieprzerysowanych ryzach.
Słuchanie muzyki w Sony MDR–100ABN to czysta przyjemność. Podobnie jest z graniem w gry. Jakość audio wypada gorzej przy rozmowach telefonicznych, ale tu też nie ma powodów do narzekań… przynajmniej dla mnie. Moi rozmówcy czasami skarżyli się na słabą jakość dźwięku, kiedy mówiłem do mikrofonu wbudowanego w słuchawki.
A aktywna redukcja szumów?
Sony odrobiło pracę domową, ale jednocześnie nie osiągnęło poziomu Bose QC35, które dla mnie są wzorem aktywnej redukcji. Wspomniane Bose widać na każdym lotnisku, w każdym samolocie. Kiedy założyłem je na głowę, przestałem się temu dziwić. System wycinania szumu był tak skuteczny, że tworzył wrażenie zasysania powietrza, tak jakby w słuchawce tworzyło się podciśnienie.
W testowanych słuchawkach Sony niczego takiego nie uświadczycie. Jakość aktywnej redukcji jest wysoka, ale nie jest to najwyższa półka.
Redukcja w Sony MDR–100ABN bardzo dobrze sprawdza się w samolocie, gdzie szum jest jednostajny. Mamy to kapitalne uczucie, kiedy po zdjęciu słuchawek uderza w nas cały szum kabiny, a my myślimy - cholera, jakim cudem jest tu aż tak głośno?!
System redukcji nieco gorzej sprawdza się w pociągu, gdzie hałas jest mniej regularny. W biurze słuchawki Sony są w stanie niemal zupełnie wyciąć dźwięk klimatyzatorów, ale jednocześnie dźwięki miasta czasami przedostają się do uszu.
Nie jest tak, że Sony MDR–100ABN zamkną nas w niewidzialnej, nieprzepuszczającej dźwięku kapsule. Zamiast tego wrażenie jest takie, jakbyśmy słuchali odgłosów świata przez grubą poduszkę.
Podsumowując
Jeśli jakość redukcji szumów jest dla ciebie absolutnym priorytetem, dołóż 400 zł do Bose QC35, a na pewno nie pożałujesz.
Jeśli z kolei najbardziej zależy ci na jakości dźwięku, a do tego wystarczy ci redukcja, która będzie po prostu dobra (ale nie wybitna), Sony MDR–100ABN będą jednymi z najlepszych słuchawek, jakie możesz kupić w cenie poniżej 1200 zł. Za 700–800 zł właściwie nie mają konkurencji.
Zalety:
- świetna jakość dźwięku,
- bardzo wysoki komfort noszenia,
- rewelacyjny czas pracy na jednym ładowaniu,
- bezproblemowe parowanie poprzez Bluetooth i NFC,
- praktyczny futerał w zestawie,
- ładny wygląd,
- dobra jakość aktywnej redukcji szumów…
Wady:
- …ale niestety tylko dobra.
- słaba jakość dźwięku przy słuchaniu na kablu z wyłączonym zasilaniem,
- trochę za dużo plastiku w obudowie,
- słuchawki nie przestają grać po zdjęciu ich z głowy.