Strajk taksówkarzy to strzał w stopę. Konkurencja dobrze wykorzystała dzisiejszą szansę - relacja Spider's Web
Warszawa stoi. Tak w wielkim skrócie można opisać efekty wywołane przez dzisiejszy protest taksówkarzy. Czas pokonywania popularnych stołecznych tras liczy się nie w minutach, ale w godzinach. Potężne utrudnienia będą dziś trwać aż do godzin wieczornych.
W teorii taksówkarze protestują przeciwko wszystkim formom tanich przejazdów. W praktyce każdy wie, że warszawskim kierowcom chodzi wyłącznie o delegalizację Ubera, który zdobywa coraz większą popularność i jest już używany przez ponad milion Polaków. Obie strony konfliktu mają swoje racje i kurczowo się ich trzymają. Taksówkarze mówią, że Uber jest nielegalną konkurencją, która powinna być zlikwidowana:
Z kolei kierowcy Ubera twierdzą, że rynek przewozów powinien zostać uwolniony. Obie strony twierdzą, iż chodzi im wyłącznie o sprawiedliwość:
Sytuacja jest niejednoznaczna.
Sam nie mam jednego jasnego podejścia do Ubera. Z jednej strony można docenić wygodę tej formy przejazdu i jej niskie ceny. Trudno jednak zaprzeczyć temu, że obecny model działania tego startupu to dumping, który może mieć zły wpływ na rynek przejazdów. Jednak jeżeli miałbym zdecydować, czy rynek przejazdów ma być zamykany, czy uwalniany, bez chwili wahania wybrałbym drugą opcję.
Nie ma wątpliwości, że dzięki dużej konkurencji ogólne ceny usług by spadły. Sporym udogodnieniem byłoby też, gdyby smartfony z odpowiednimi aplikacjami oraz płatności bezgotówkowe były traktowane jak kasy fiskalne. Takie rozwiązanie mogłoby być kontrowersyjne kilkanaście lat temu, ale nie dziś. Podobnie myślą przedstawiciele Ubera. W wysłanym do nas oświadczeniu piszą oni, że:
Rzeczywiście nie widać, by Uber miał zły wpływ na rynek taksówek.
Według danych BIG InfoMonitor ponad 60 proc. firm taksówkarskich w Polsce jest w bardzo dobrej kondycji finansowej. Zaledwie 3 proc. z nich ma zaległości kredytowe oraz pozakredytowe. O tym, że branża radzi sobie dobrze, świadczy też fakt, że wydaje się coraz więcej licencji taksówkowych. Uber podaje, że w Warszawie ich liczba wzrosła w ciągu ostatnich czterech lat o 20 proc.
Dane te potwierdza też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który rok temu odrzucił zawiadomienie miejskiego rzecznika konsumentów w Krakowie w sprawie wszczęcia postępowania w sprawie Ubera. UOKiK stwierdził, że działalność Ubera na polskim rynku sprzyja rozwojowi rynku i wolnej konkurencji.
Obowiązujące przepisy powinny zostać zmienione, by nadążyć za zmianami technologicznymi. Rządzący muszą zdecydować się, czy zamkną rynek przejazdów i będą dopuszczać do niego wyłącznie licencjonowanych taksówkarzy, czy może całkowicie go otworzą. Konieczne jest opowiedzenie się po jednej stronie konfliktu, ponieważ bez tego nie będzie możliwe egzekwowanie prawa. Gdy obecnie obowiązujące prawo było tworzone, nie przewidywało powstania takich usług jak Uber. I chociażby z tego powodu należy je znowelizować i dopasować do obecnej sytuacji rynkowej.
Trudno nie odnieść wrażenia, że protest taksówkarzy zaszkodzi... samym taksówkarzom.
Jest on szeroko komentowany zarówno w mediach społecznościowych, jak też na warszawskich ulicach. Reakcje zdecydowanej większości Warszawiaków były jednoznaczne. Rozmawiający ze mną mieszkańcy stolicy uważali, że jedynym efektem protestu są potężne utrudnienia w ruchu. Część moich rozmówców twierdziła też, że protest taksówkarzy spowoduje odwracanie się klientów od taksówkarzy i wzrost popularności Ubera, który nie protestuje.
Te zasłyszane statystki da się potwierdzić też twardymi danymi. W sondażu radiowej Trójki w programie „Za, a nawet przeciw” słuchacze odpowiadali na pytanie „Czy protest taksówkarzy jest uzasadniony?”. Aż 63 proc. wszystkich ankietowanych uznało, że nie ma on najmniejszego sensu.