Głupia sprawa - najlepszą "nową" grą z uniwersum Gwiezdnych wojen wciąż jest platformowe Super Star Wars
Starsi fani Gwiezdnych wojen nie mają powodów do narzekania - Dark Forces, TIE Fighter, KOTOR, Jedi Outcast czy Jedi Academy to były topy topów, jeżeli chodzi o grywalność. „Dzisiaj takich gier się nie robi”. Najdosadniej pokazuje to najlepszy tytuł w uniwersum dostępny na aktualną generację sprzętu. Battlefront? No co wy. Super Star Wars!
Aktualna generacja sprzętu do gier bardzo powoli wypełnia się produkcjami z logo Gwiezdnych wojen. Na PlayStation 4 oraz Xboksie One mamy do wyboru pięknego, ale uproszczonego Battlefronta, dodatek do Disney Infinity oraz LEGO The Force Awakens. I tyle. W ciągu czterech lat istnienia nowych platform dostaliśmy zaledwie trzy wielkie tytuły na popularnej licencji. Do tego jeden mocno uproszczony, drugi będący jedynie dodatkiem, a trzeci jakiś taki klockowaty.
Nie tak to miało wyglądać.
Każdy fan Gwiezdnych wojen ma w pamięci arcyciekawie zapowiadające się Star Wars 1313. Po tym, jak prawa do marki przejął Disney, a licencję na gry zgarnęło EA, wszyscy spodziewaliśmy się wysypu tytułów. Elektronicy okazali się jednak zaskakująco zachowawczy. Zamiast rzucać się na trzeciego KOTOR-a, nowego Tie Fightera oraz Republic Commando 2 dostaliśmy jedynie Battlefronta. Tego samego, który okazał się solidnym krokiem wstecz względem wcześniejszych odsłon, pamiętających jeszcze erę PlayStation 2. Sam nazwałem tę strzelaninę sieciowym fast-foodem.
Dodatek do Disney Infinity 3 oraz LEGO The Force Awakens to ciekawe pozycje, ale umówmy się - żaden fan Gwiezdnych wojen nie traktował ich jak wielkie, ważne, kluczowe dla marki pozycje. Ot, skok na kasę przy zachowaniu dobrej jakości wykonania oraz akceptowalnej grywalności. Głód świetnej produkcji, w której pomachamy mieczem świetlnym albo polatamy X-Wingiem, jedynie narastał i narasta w dalszym ciągu.
Ileż bym dał za takie Jedi Academy 2! Jakaż ta gra była niesamowita! Szermierka, rozmaite zakończenia, tworzenie własnej postaci, balansowanie na granicy dobrej i złej strony mocy, niechronologiczny sposób wypełniania misji… Z dzisiejszej perspektywy aż nie chce mi się wierzyć, że to było takie dobre. No i tryb sieciowy! Fani Gwiezdnych wojen byli naprawdę rozpieszczani. Efekciarskie The Force Unleashed może się schować na Dagobah.
To trochę smutne, że najlepszą grą z logo Gwiezdnych wojen na aktualną generację sprzętu jest… Super Star Wars.
To reedycja platformowej gry zręcznościowej, która pierwotnie powstała w 1992 roku na konsolę SNES (następca NES-a i jego klona Pegasusa). Super Star Wars było oparte na Nowej Nadziei z 1977 roku, chociaż „oparte” to wyraz mocno na wyrost. Gra została luźno powiązana z filmem, a jej producenci mocno oderwali się od ziemi i scenariusza, dając się ponieść własnej fantazji.
Co takiego niesamowitego było w Super Star Wars? Na przykład to, że Luke Skywalker walczył na pustynnej planecie Tatooine z wielkim czerwiem do żywego przypominającego kreatury z Diuny autorstwa Franka Herberta. Nie pamiętacie takiej sceny w Nowej Nadziei? Oj tam, czepiacie się szczegółów. Najwyraźniej nie oglądaliście uważnie oryginalnej wersji filmu, bez tych fatalnych dokrętek w wykonaniu George’a Lucasa.
Myślicie, że Luke kupił C-3PO i R2D2 od Jawów? Pff, on wspiął się na ich pustynny pojazd, wycinając w pień plemię handlarzy.
Z okazji czwartego maja, będącego międzynarodowym dniem Star Wars, odpaliłem SSW i przeszedłem ten poziom. Skakałem po wystających półkach na zewnątrz gigantycznego pojazdu, a następnie dostałem się na jego szczyt. Stamtąd trafiłem do środka maszyny, gdzie rozprawiłem się z gigantycznym potworem wynurzającym się ze zbiornika lawy. Znowu nie pamiętacie tego z filmu? Chyba musicie jeszcze raz obejrzeć Nową Nadzieję.
Dalej nie jest gorzej! Gdy poznajemy Chewiego i Hana, mamy aż trzy grywalne postaci do wyboru. Do tego platformowe poziomy w Super Star Wars są przeplatane sekwencjami, w których poruszamy się pojazdami! Rozpoczynamy od pustynnego skutera, a kończymy w kabinie X-winga zaraz nad Gwiazdą Śmierci. Ostateczna bitwa odbywa się właśnie w kosmosie, gdzie Luke niszczy bojową jednostkę Imperium. Nim jednak do tego dochodzi, mierzymy się celownik w celownik z Darth Vaderem pilotującym swojego TIE.
Muszę przyznać, że świetnie jest wrócić do tego tytułu po latach.
Super Star Wars kupiłem w PS Store, wydając 42 złote na edycję dla PlayStation 4. Gra platformowa świetnie przypomina jak magiczne, ale również wymagające były dawne produkcje. Popularna licencja czy nie, nie ma zmiłuj. Życie się nie regeneruje, a do tego mamy określoną liczbę „wskrzeszeń”. Walki z bossami bywają wymagające, a przeciwnicy nadciągają ze wszystkich możliwych stron w hurtowych liczbach. Mimo tego bawię się jak dziecko.
Szkoda tylko, że najciekawsza gra w uniwersum Gwiezdnych wojen na aktualną generację konsolowego sprzętu pochodzi z 1992 roku.