Mój najukochańszy Notatnik, czyli rzecz o tym, jak internet nauczył mnie rozwiązywać własne problemy
Ten patent podrzucił mi kiedyś znajomy i to jest w sumie zabawne, ale to naprawdę działa. Otóż zawsze, kiedy mam jakiś trapiący mnie problem albo rozterkę…
Otwieram notatnik i spisuje swój problem w postaci tekstowej. A kiedy już mam go na dysku, to idę na basen, potem spać. Wstaję rano, szybka kawka oraz zbilansowane śniadanko (jak dietetyk przykazał), odpalam plik w Notatniku i nie… Nie traktuję go jako zapisu swojego pamiętnika z poprzedniego dnia, lecz jako post obcej osoby na forum internetowym.
I życie od razu staje się prostsze.
Gdy widzę, że z problemem boryka się jakiś tam Jakub, w głowie piętrzą mi się scenariusze, które od ręki pomogą rozwiązać jego życiowe dylematy. Nagle okazuje się, że to bardzo banalna sprawa.
Dopisuję sobie więc pod spodem w Notatniku (a jak mam dobry humor to nawet przerzucam całą dyskusję do Worda i zmieniam kolor fontów) możliwe rozwiązania. Dorzucam kilka obelg dla samego siebie, że w sumie to jestem idiotą i że jestem pod wrażeniem, że z takim brakiem życiowej zaradności w ogóle potrafiłem odpalić notatnik. Zapisuję dokument, basen, spać.
W internecie tak łatwo i chętnie dajemy porady, a każdy jest ekspertem od wszystkiego.
Niestety pomocne dłonie wypaliły się na przestrzeni lat i coraz mniej osób chce rozwiązywać nasze problemy tylko pod wpływem czystego altruizmu.
Z czasem nauczyłem się reagować na tę ludzką obojętność, również swoją, i już nie zadaję sobie notatnikowych pytań. O nie, prowokuję się do dyskusji. I tak oto odpalam Notatnik, piszę, że „Xiaomi Mi6 to najlepszy telefon, a LG to syf i komercha”, basen, spać, kawa, zbilansowane śniadanko i już rano kolejnego dnia odpisuje sobie, że w dzisiejszych czasach nie widzę lepszego wyboru, niż Samsung Galaxy S8 i trzeba nie mieć mózgu, by tego nie dostrzegać. To prawda i przyznaję się do tego - zdarza mi się samego siebie prowokować do dyskusji i to dość agresywnie, by w nerwach poznać swoją własną opinię na dany temat. Działa w internecie, działa też w odniesieniu do siebie.
I kiedy następnego dnia odpalam mój najukochańszy pakiet biurowy/Notatnik, to czekają na mnie gotowe rozwiązania wszelkich problemów życiowych, a mnie zostaje już tylko posłuszna realizacja. Spoglądam jeszcze nad biurko, gdzie wisi oprawione w antyramę wielkie zdjęcie Przemka Pająka z wyprawy do Drezna po iPhone 6 Rose Gold, opatrzone napisem „Jeśli dziś byłby ostatni dzień mojego życia, to co chciałbym zrobić?” i nie pozostaje mi nic innego, jak przystąpić do realizacji wytyczonych celów.