REKLAMA

Apple ma 250 mld dol. w gotówce. Czy to normalne?

Ćwierć biliona dolarów. To więcej, niż rezerwy walutowe Wielkiej Brytanii i Kanady. Łącznie. A właśnie taką furą pieniędzy dysponuje jedna zaledwie firma. Apple.

apple gotówka
REKLAMA
REKLAMA

Jutro Apple zaprezentuje swoje najnowsze wyniki finansowe. Ważny to odczyt szczególnie ze względu na wyniki iPhone’a. Jak wiemy z poprzedniego raportu finansowego, sprzedaż iPhone’ów mocno wyhamowała. Linia smartfonów jest tym, co trzyma całe finanse Apple’a w ryzach, więc ewentualny kolejny słaby odczyt może mocno namieszać w rynkowej ocenie firmy Tima Cooka.

Tymczasem na kilkadziesiąt godzin przed ogłoszeniem wyników, cena akcji Apple testuje historyczne maksimum. To głównie dlatego, że komentatorzy rynku finansowego przypomnieli sobie nagle, jak wielką potęgą finansową jest dziś Apple.

W zeszłym kwartale Apple zaraportował, że ma 246 mld dol. w gotówce i innych płynnych aktywach. Zważywszy na to, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy Apple nie podał do wiadomości publicznej żadnej informacji nt. ewentualnych przejęć, jest na 100 proc. pewne, że wartość gotówki na kontach Apple’a przekroczyła wartość 250 mld dol. Tak, dobrze czytacie - to ćwierć biliona dolarów.

Żebyśmy mieli jasność o jakiej kwocie mówimy.

To więcej, niż jakakolwiek spółka notowana na giełdzie kiedykolwiek posiadała. To więcej, niż wspomniane w leadzie rezerwy walutowe Wielkiej Brytanii i Kanady łącznie. To więcej, niż rynkowa kapitalizacja takich gigantów jak Walmart i Procter & Gamble, również łącznie. To kwota niewiele mniejsza od połowy wartości polskiego PKB!

Po co prywatnej firmie tyle pieniędzy?

W normalnych warunkach spółki, mając duże nadwyżki finansowe, zobligowane są do działań dwutorowych: albo inwestować w akwizycje, albo wynagradzać inwestorów w postaci dywidendy. Apple ma problem z obiema liniami dystrybucji zysku.

Apple nie kupuje.

Owszem amerykańska firma przejmuje (ponoć) całkiem dużą liczbę podmiotów, ale są to w 99 proc. małe i niezbyt wartościowe/drogie startupy technologiczne. Apple nie dokonało w swojej nowożytnej historii - tej, po 1997 r., gdy Steve Jobs wrócił do firmy - żadnego wielomiliardowego przejęcia, no, może poza kupnem Beats za 3 mld dol. Zważywszy na to, że dziś Apple wcale nie jest liderem w rozwoju najbardziej perspektywicznych linii technologicznych, Tim Cook mógłby kupić kilka gorących marek.

Za 250 mld dol. Apple mógłby sobie kupić, co następuje: Twittera, Snapa, Teslę, Netfliksa, Toshibę i jeszcze zostałoby 14 mld dol. Za tę gotówkę Apple mógłby sobie kupić takiego giganta jak Disney Co. i jeszcze zostałoby z 7 mld dol. Ba, dokładając 35 mld dol. Apple mógłby sobie kupić Samsunga i mieć spokój po wsze czasy!

Ale ok, możemy przyjąć do wiadomości fakt, iż przejmowanie wielkich korporacji, potężnych marek nie jest w stylu Apple’a, który miałby problem z asymilacją ich w swojej hierarchii wartości. W końcu co jak co, ale Apple, iPhone, Mac są gigantycznie mocnymi markami i łączenie ich z innymi podobnie mocnymi mogłoby negatywnie na nie wpłynąć.

No to zostaje rozdawanie kasy inwestorom.

Wprawdzie Tim Cook jest nieco bardziej otwarty, niż Steve Jobs na wypłatę pieniędzy inwestorom z generowanego zysku, ale i tak hojność zarządców Apple’a należy raczej do tych najskromniejszych na rynku.

Wprawdzie w 2012 r. Cook ogłosił plan wypłaty dywidendy, ale bliżej mu do wykupu akcji. Od 2012 r. wydano na ten cel ponad 200 mld dol. Patrząc jednak na to, że Apple i tak ma dalej ćwierć biliona dolarów w gotówce, program ten jest raczej formą wymówki, aniżeli faktycznym programem dzielenia się zyskiem ze współwłaścicielami.

REKLAMA

Czy to aby więc nie niemoralne wstrzymywać tak wielki kapitał?

Tego i podobnych pytań Tim Cook musi się spodziewać podczas sesji Q&A z analitykami po ogłoszeniu wyników kwartalnych. Ciekawe, co odpowie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA