Kwadratowy Instax nareszcie zadebiutował. Tylko dlaczego zapisuje też cyfrowe zdjęcia?
”Fajne są te Instaksy, szkoda tylko że nie są kwadratowe…”. No więc, od dziś, są! Nowy Fujifilm Instax Square SQ10 wprowadza kwadratowy format zdjęć, a do tego zapisuje fotografie w formie cyfrowej.
Fujifilm Instax to fenomen naszych czasów. To aparaty natychmiastowe, które tworzą fizyczną odbitkę od razu po zrobieniu zdjęcia. Ten mały kartonik jest jedynym egzemplarzem fotografii, ponieważ nie mamy ani kliszy, ani cyfrowej matrycy z materiałem źródłowym.
Kto by pomyślał, że w dobie wszechobecnej fotografii mobilnej aparaty natychmiastowe mogą obejmować szczyty list sprzedaży. To jednak fakt, a popularność może wynikać z tęsknoty za namacalną fizyczną odbitką, a także… z niskiej ceny Instaksów. Paczka wkładów jest dość droga, ale sam aparat jest tani, co czyni go ciekawym prezentem dla fotografa.
Nowy Fujifilm Instax Square SQ10 wprowadza kwadratowy format.
Dotychczas mieliśmy dwa typy aparatów Instax. Mniejsze współpracowały z malutkimi wkładami Instax Mini, a większe z Instax Wide. Teraz pojawia się trzeci format: Instax Square. Odbitka wygląda niczym stary Polaroid. Wywołana fotografia ma rozmiar 62x62 mm, a odbitka razem z białymi ramkami ma 86x72 mm. Dla porównania, Instax Mini naświetlał zdjęcia w rozmiarze 62x46 mm.
Kwadratowe proporcje to piękny ukłon w stronę wspomnianego Polaroida, czyli aparatu natychmiastowego popularnego w latach 70. i 80. Do tego kwadrat to silne nawiązanie do fotografii średnioformatowej. Jednym słowem: klasyka!
W nowym formacie Fujifilm nadal korzysta ze specjalnego papieru, w którym w czystej odbitce jest „zaszyta” cała chemia potrzebna do naświetlenia i wywołania zdjęcia. Odbitka nie jest więc drukowana, tylko powstaje „analogowo”. Dodatkową zaletą jest fakt, że w aparacie nie mamy żadnych pojemniczków z tuszami, czy innych wkładów. Jedynym materiałem eksploatacyjnym jest papier i bateria aparatu.
Fujifilm Instax Square SQ10 to hybryda cyfrowego i analogowego aparatu natychmiastowego.
Dotychczas Instaksy wywoływały fizyczną odbitkę i na tym kończył się proces tworzenia zdjęcia. SQ10 jest wyjątkowy, ponieważ wszystkie zdjęcia rejestruje również w wersji cyfrowej.
Parametry nie powalają, ponieważ rozmiar matrycy to 1/4 cala, a rozdzielczość to jedynie 3,6 megapiksela. Co ciekawe, do dyspozycji mamy też wyświetlacz LCD o przekątnej 3 cali (i bardzo słabej rozdzielczości 460 tys. punktów), na którym możemy kadrować ujęcia i przeglądać zdjęcia.
Co więcej, aparat ma nawet 10 wbudowanych filtrów kolorystycznych i umożliwia prostą edycję zdjęć, czyli m.in. nakładanie winiety i zmianę ekspozycji.
W praktyce działa to tak, że zdjęcie początkowo jest zapisywane w pamięci (na karcie micro SD), następnie możemy je obrobić, a dopiero później możemy wywołać fizyczne odbitki. To zmiana podejścia do fotografowania Instaksem, ponieważ wcześniej każde wciśnięcie migawki oznaczało zrobienie odbitki. Teraz mamy cyfrową kopię, a więc cała magia gdzieś ulatuje.
Ciekawostką jest zastosowanie z przodu dwóch spustów migawki, dzięki czemu kwadratowy aparat można obsługiwać prawą lub lewą ręką. Ogniskowa nadal jest stała, a światło wynosi f/2.4.
Nowy format zdjęć to kapitalne zagranie, ale sam aparat nie jest tym, czego oczekiwałem.
Jak można się spodziewać, Fujifilm Instax Square SQ10 jest aparatem drogim, bowiem został wyceniony aż na 280 dol.! Sama paczka 10 wkładów kosztuje 17 dol. Również sporo.
Bardzo czekałem na kwadratowy format zdjęć natychmiastowych, ale póki co pozostaję przy moim Fujifilm Instax Mini 70. Cyfrowe kopie zdjęć nie są mi do niczego potrzebne. Wolałbym zobaczyć całkowicie analogowego Instaksa, który obsługuje nowy typ odbitek, a przy tym jest po prostu tańszy. Coś mi mówi, że taki aparat w końcu powstanie, ponieważ Fujifilm zapowiedziało, że SQ10 jest zaledwie pierwszym aparatem obsługującym kwadratowe wkłady.