REKLAMA

Próbowałem każdej i wciąż nienawidzę klawiatur ekranowych w smartfonach

Nie znoszę klawiatur ekranowych w smartfonach. Próbowałem już chyba wszystkich aplikacji nadających się do użytku. Ciągle mam ten sam problem. Nie trafiam we właściwe klawisze.

Klawiatury ekranowe w smartfonach doprowadzają mnie do szału
REKLAMA
REKLAMA

Wczoraj znów zacząłem używać klawiatury Fleksy. Powróciłem do niej po kilku latach. Wcześniej korzystałem dłużej z Gboard. Kolejna przesiadka to przede wszystkim znak desperacji. Lubię aplikację Google’a, ale do szału doprowadza mnie naciskanie nieodpowiednich klawiszy.

Początkowo wydawało mi się, że remedium na moją dysfunkcję będzie pisanie gestami. Tej metody wprowadzania tekstu używałem też w Swype. Niestety, w ten sposób na dłuższą metę pisze mi się jeszcze gorzej. Przez moje smartfony przewinęła się również klawiatura SwiftKey. Próżne starania. Wspólny mianownik: liczne błędy, niska efektywność.

Nie piszę długich tekstów na smartfonie. Nie jestem masochistą. Zdarza mi się jednak konwersować przez Messengera czy WhatsAppa. Rozmowy czasem się przeciągają. Najczęściej nie z mojej winy, bo nie jestem fanem długich wymian myśli w takiej formie.

Zdarza mi się przyglądać młodzieży szkolnej i studentom, którzy w autobusie czy pociągu korespondują ze znajomymi. Zawsze zadziwia mnie ich wprawa i szybkość pisania. Większość obserwowanych o takich umiejętnościach, wprowadza tekst obiema rękami. Wnioskując z małej częstotliwości korzystania z “backspace’a”, robią to niemal bezbłędnie (lub na błędy nie uważają).

Mój problem jest dziwny.

Klawiaturę qwerty opanowałem biegle wiele lat temu. Na komputerze piszę bezwzrokowo i bardzo szybko. Gdy biorę do ręki urządzenie mobilne odczuwam przede wszystkim frustrację. Liczba błędów, które robię, jest ogromna.

Zastanawiając się nad istotą opisywanego zjawiska powoli dochodzę do wniosku, że może wynikać ono z wielkości wyświetlacza. Od lat używam urządzeń o przekątnej od 5,7-cala. Ba, choć zarzekałem się do niedawna, że nie zamieniłbym smartfonu z dużym ekranem na taki poniżej 5,5-cala, pokusa zakupu czegoś mniej przypominającego paletkę do tenisa stołowego staje się coraz silniejsza.

Wczorajsza przesiadka na Fleksy to nie przypadek.

Po raz kolejny robiłem przegląd klawiatur pod kątem mojej “dysfunkcji” i szukałem takiej, która ma najlepszy system automatycznej autokorekty. Klawiatura powinna po prostu “domyślić się”, co napisałem, nawet gdy nie jest to proste. Fleksy nieźle się to udaje. Nie zawsze, ale jednak wypada lepiej niż inne aplikacje tego typu. Odkąd porzuciłem ją jakiś czas temu, wzbogaciła się o kilka ciekawych funkcji. Uwagę przyciągają przede wszystkim rozszerzenia zwiększające możliwości podczas pisania.

Po tak wielu zmianach, nie wiem, jaką aplikację wybiorę tym razem.

REKLAMA

Dawno temu miałem Nokię E63. Było to oparte na Symbianie urządzenie z fizyczną klawiaturą qwerty. Nieco później używałem służbowej słuchawki BlackBerry. Doskonale pamiętam tę przyjemność podczas pisania. Znacznie gorzej było w innych obszarach, dlatego oba telefony ostatecznie nie należały do moich ulubionych.

Mimo opisywanych sentymentów, raczej nie kupię opisywanego ostatnio przez Piotra Baryckiego BlackBerry KeyOne. Ciągle jednak szukam rozwiązania mojego dziwacznego problemu. Dlatego chętnie poczytam, jak wy radzicie sobie z klawiaturami ekranowymi. Z jakich aplikacji korzystacie. Po cichu łudzę się, że podacie link do niszowego programu, zakopanego gdzieś w odmętach Google Play, który zachwyci mnie i zmieni moje mobilne życie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA