- Innowacja nie jest tania. Wiemy o tym - Mirosław Forystek z ING o hackathonie 24hCodING
Po raz pierwszy w historii hackathon ING 24hCodING będzie miał miejsce w Polsce. Spider’s Web został patronem medialnym imprezy, która odbędzie się w maju bieżącego roku. Zainteresowani wzięciem w nim udziału, wciąż mogą to zrobić tutaj.
Rozmawiamy z Mirosławem Forystkiem Dyrektorem pionu IT z ING.
Jak to się stało, że banki nagle postawiły na otwarte ekosystemy, a do tego chcą tworzyć je we współpracy z zewnętrznymi podmiotami. Do tej pory nie byliście tak skorzy do dzielenia się, co się zmieniło?
Zmienia się rynek, zmieniają się klienci, zmienia się sposób, w jaki korzystają z naszych usług. Jeszcze nie tak dawno bankowość mobilna była ofertą dla geeków, wkrótce większość operacji będzie wykonywana przez ten kanał. Zmieniają się też regulacje, które starają się nadążyć za postępem technologicznym. W 2018 r. wchodzi w życie dyrektywa PSD2, która formalnie reguluje częściowe otwarcie się banków na zewnętrzne rozwiązania. Dostrzegamy także dużą wartość pomysłów generowanych przez zewnętrzne podmioty. Wierzymy, że współpraca może przynieść większą wartość każdej ze stron, niż indywidualne tworzenie duplikujących się pomysłów i rozwiązań.
Są już przykłady udanej współpracy między bankiem a startupami?
Przykładów udanej współpracy między ING Bankiem a startupami jest wiele. Już kilka lat temu jako pierwszy bank w Polsce rozpoczęliśmy współpracę z migam.org i wdrożyliśmy rozwiązania usprawniające obsługę osób niesłyszących. W ostatnim czasie z kolei nawiązaliśmy współpracę z polskim startupem fintechowym – InviPay. Ciągle prowadzimy prace ze startupami testując i sprawdzając ich rozwiązania. Dodatkowo w Grupie ING podejmujemy także liczne działania nakierowane na współpracę ze startupami z innych krajów.
Jak to wygląda od środka? Startupy same zgłaszają się do was z chęcią współpracy, czy to wy wyłapujecie te najciekawsze? Wiem, że sponsorujecie m.in. European Startup Days.
Jak zauważyłeś, staramy się być na tym polu aktywni, a European Startup Days jest tylko tego pojedynczym przykładem. Co ciekawe, nawet sami organizowaliśmy spotkania ze startupami dla naszych klientów. Wiele z nich dostarcza rozwiązania, z których mogliby skorzystać inni przedsiębiorcy. W Belgii stworzyliśmy Fintech Village, akcelerator dla startupów, w którym tworzymy im warunki do współpracy z bankiem i dzielimy się naszym doświadczeniem, wiedzą i poradą.
Jednak po zapowiedzi hackathonu pojawiły się obawy czytelników, jakoby ING szukał sobie taniego sposobu na innowacje, zamiast zainwestować w rozwój wewnętrzny. Jak jest naprawdę?
Innowacja nigdy nie jest tania. Dobrze o tym wiemy, bo zarówno w Polsce, jak i innych krajach, bardzo mocno stawiamy na wykorzystanie wewnętrznego potencjału. W strukturze grupy ING stworzyliśmy specjalne jednostki w całości zajmujące się innowacjami. W zeszłym roku uruchomiliśmy w Warszawie wewnętrzny akcelerator dla naszych pracowników, w którym kilkadziesiąt osób mogło na kilka miesięcy poświęcić się pracy nad pomysłami na nowe produkty i usługi. Od kilku lat ING organizuje konkurs Innovation Bootcamp, w którym nasi pracownicy mogą zgłaszać swoje pomysły, a najlepsze rozwijać wewnętrznie lub w zespołach międzynarodowych. Kilka z pomysłów, które dotarły do finału konkursu zostało już wdrożonych w różnych krajach. Jak widać, wewnętrznie także rozwijamy się w obszarze innowacji i mocno nad nimi pracujemy.
Zwycięzcom hackathonu obiecujecie „możliwość komercyjnego wdrożenia”. Taka komercyjna współpraca naprawdę jest możliwa, czy może to tylko ładnie brzmiąca formułka, mająca zachęcić potencjalnych uczestników?
Gdybyśmy nie myśleli poważnie o pomysłach, które zostaną wypracowane podczas hackathonu, nie wkładalibyśmy tyle sił w jego organizację. Grupa ING działa na całym świecie, więc wartościowe rozwiązania mają szansę wdrożenia nie tylko na naszym lokalnym rynku, ale także w innych krajach, jak np. Holandia, Niemcy, Hiszpania. Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego, będący członkiem jury, do niedawna odpowiadał za innowacje w całej Grupie ING. Ma więc ogromne doświadczenie i bezpośrednie przełożenie na decyzje biznesowe.
Ludzie boją się, że przyjdą z fajnym pomysłem na hackathon, nic nie wygrają, a za jakiś czas, jakby nigdy nic, ich pomysł pojawi się w strukturze banku. To słuszna obawa?
Działamy transparentnie. To nie jest tak, że chcemy wyłowić pomysł i sami je rozwijać. Szukamy potencjału w rynku i ewentualnych partnerów przy tworzeniu nowatorskich rozwiązań. Choć oczywiście nie możemy wykluczyć, że nad jakimś pomysłem zgłoszonym na hackathonie pracujemy już wewnętrznie. Dodam, że również od strony formalnej uczestnicy hackathonu nie powinni mieć żadnych obaw. Zgodnie z regulaminem imprezy prawa do wykorzystania pomysłów stworzonych na hackathonie zachowują ich twórcy.
Wróćmy jeszcze do 24h-CodING. Opowiedz coś więcej o kulisach samej imprezy. Dlaczego tym razem właśnie Katowice?
24hCodING to impreza organizowana przez Grupę ING. W poprzednich latach odbyła się ona w Amsterdamie i Bukareszcie. Tym razem na 24 godziny stolicą kodowania będą Katowice. Zabiegaliśmy mocno o to, żeby kolejna edycja imprezy odbyła się w Polsce, konkretnie tu w Katowicach, gdzie zespół IT w ING Banku Śląskim i ING Services Polska liczy łącznie ponad 1000 osób. Dodam, że Polska jest ważna i doceniana w strukturach grupy ING, a jakość polskiego rynku IT i kompetencje naszym developerów znane są również poza granicami naszego kraju.
Dlaczego hackathon? Nie byłoby lepiej zrobić jakiegoś dłuższego konkursu, dać uczestnikom więcej czasu na dopieszczenie pomysłów? Po co ta presja czasu?
Liczy się pomysł. Jako firma o naprawdę bogatym zapleczu IT , jesteśmy świadomi, że stworzenie kompleksowego rozwiązania to nie jest kwestia 24 godzin. Doba wytężonej pracy wystarczy jednak, aby stworzyć koncept biznesowy i prototyp, który pokaże wartość jaką dany pomysł może zaoferować klientom czy bankowi.
Na jakie pomysły liczycie najbardziej? Czego potrzebuje bank, żeby sprostać nowej unijnej dyrektywie PSD2?
Liczymy na pomysły, które niosą wartość dla klientów naszego banku. Hackathonu i pomysłów, które na nim się pojawią, nie traktowałbym jednak jako czegoś, co bank potrzebuje żeby sprostać dyrektywie PSD2. Jest to unijna regulacja, więc będziemy musieli się do niej dostosować niezależnie od wszystkiego. Nie traktujemy jej jednak jako zła koniecznego. Zmiany jakie wprowadza traktujemy nie jako zagrożenie, ale szansę. Mamy nadzieję, że jury konkursowe zostanie zaskoczone kreatywnością i świeżością pomysłów. Ale – i tu mała podpowiedź dla uczestników - w centrum uwagi zawsze są ludzie. Dlatego tak ukierunkowane pomysły będą oceniane najwyżej.
Pewnie nadal jest wielu takich, którzy mają pomysł, ale nie są przekonani co do samego hackathonu. Co byś im powiedział? Co tak naprawdę da im hackathon?
Osobom, które mają świetne pomysły, ale też i takim które nie mają pomysłu, ale posiadają odpowiednie umiejętności, powiedziałbym, że warto wziąć udział. Uczestnictwo samo w sobie, to zabawa i nauka, szansa na atrakcyjne nagrody, ale także okazja do współzawodnictwa ze specjalistami z całego świata, którzy pracują w dużej międzynarodowej firmie, jaką niewątpliwie jesteśmy. Zdajemy sobie sprawę, że specyfika pracy z sektorem bankowym jest inna aniżeli z innymi rynkami, dlatego to także możliwość do zdobycia nowego doświadczenia, które można wykorzystać to w codziennej pracy.
Zwycięzca wyjedzie do Doliny Krzemowej. Dlaczego taki wyjazd nadal traktowany jest przez startupowców jak pielgrzymka do mekki?
Zapewne nie „mekka”. Ale jeśli popatrzymy na mapę świata to właśnie tam występuje największe skupienie i kapitalizacja firm IT. Duch Krzemowej Doliny wciąż żyje i warto to poczuć osobiście. Zwycięzcom oczywiście nie gwarantujemy podbicia Silicon Valey, ale chcemy aby potraktowali ten wyjazd jako możliwość nawiązania nowych kontaktów oraz obserwacji sposobu działań innych startupów w samym sercu technologicznego świata.
Dziękuję za rozmowę.
To ja dziękuję.