Autopilot Tesli pozamiatał. O 40% mniejsza częstotliwość wypadków to kolosalny sukces
Jak podnieść bezpieczeństwo kierowcy i pasażerów? Tak, powiedzmy, o 40 proc.? Wygląda na to, że wystarczy kontrolę nad samochodem odebrać - przynajmniej częściowo - temu pierwszemu i przekazać ją komputerowi.
Bzdury? Niekoniecznie. I nie jest to tym razem żaden wymyślny raport, oparty na czystych spekulacjach, sugerujący na przykład, że w autonomicznych samochodach nikt nie zginie albo liczba wypadków zmniejszy się o 90 proc. To twarde dane.
Dane pochodzące od Tesli, ale analizowane przez kogoś innego.
Żeby uniknąć sugestii, że te informacje są jedynie elementem kampanii marketingowej amerykańskiego producenta samochodów elektrycznych starczy tylko napisać, że ich opracowaniem zajęła się NHTSA (National Highway Traffic Safety Administration). Badała je zresztą przy okazji jednego z największych ostatnio problemów Tesli - tragicznej śmierci kierowcy poruszającego się Modelem S w trybie Autopilota.
A teraz, kiedy już wszystko jasne, można przejść do sedna. A najważniejszy (dla nas) wniosek z całego raportu brzmi:
Częstotliwość wypadków Tesli po wprowadzeniu Autopilota dramatycznie spadła.
I to naprawdę dramatycznie. NHTSA zwraca uwagę na to, że przed wprowadzeniem Autopilota na milion pokonanych przez samochody mil (około 1,6 mln km) przypadało 1,3 zdarzenia, w którym odpalone zostały poduszki powietrzne.
Obecnie, po wprowadzeniu Autopilota, współczynnik ten wynosi 0,8 stłuczki na każde pokonane przez flotę Tesli milion mil.
Okres, z którego pochodziły dane to lata 2014-2016 (Autopilot został wprowadzony w 2015 roku). Uwzględnione zostały w nim zarówno samochody (Model S i Model X), które wyjechały już z fabryk z aktywowanym Autopilotem, jak i te, w których został on aktywowany w ramach aktualizacji oprogramowania.
Nie podano niestety, jak prezentuje się taki współczynnik w przypadku korzystania wyłącznie z funkcji Autopilota - statystyki dotyczą po prostu pojazdów, które taką funkcję miały. Jeśli jednak z jakiegoś powodu kierowcy prowadzący Tesle nie zaczęli nagle jeździć sami z siebie dużo ostrożniej, wniosek jest prosty:
Takie autonomiczne systemy podnoszą bezpieczeństwo. Koniec i kropka.
Pod warunkiem oczywiście, że korzystamy z nich tak, jak należy z nich korzystać. Jeśli uwierzymy w ich pełną niezawodność i to, że wystarczy je włączyć i niczym się nie przejmować - jesteśmy zgubieni (albo mamy na to duże szanse).
Zresztą wystarczy rzucić okiem na dwie kwestie. Po pierwsze, z masy autonomicznych systemów wspomagających bezpieczeństwo korzystamy już od lat i albo do nich zupełnie przywykliśmy, albo nawet o nich nie wiemy - przekonujemy się o ich istnieniu dopiero wtedy, kiedy zadziałają w krytycznej sytuacji. Połączenie wybranych z nich - a tym właśnie jest w dużej mierze Autopilot - to po prostu kolejny, naturalny krok.
Po drugie, masa takich stłuczek i wypadków jest całkowicie do uniknięcia, bo wynika wyłącznie z tego, że człowiek w roli kierowcy nigdy nie będzie doskonały. W końcu według NHTSA aż 1/3 wszystkich kolizji na drogach w Stanach Zjednoczonych to... najechania na tył samochodu poprzedzającego. Czyli coś, z czym komputer wspomagany kamerami i radarem jest sobie w stanie z łatwością poradzić. A kto nie chciałby, żeby na drogach było 33 proc. mniej wypadków?
Przyjemny wniosek dla tych, którzy lubią prowadzić? Nikt nie będzie im wyrywał kierownicy z rąk. Na razie.
Autopilot zmniejszył - jak wyraźnie widać w raporcie - częstotliwość stłuczek o 40 proc. System autonomicznego hamowania, czyli system dużo prostszy, też jest w stanie wyeliminować wiele z nich. Co łączy obydwa te rozwiązania? Żadne nie wyklucza kierowcy z całego układu.
Autonomiczne hamowanie zadziała dopiero wtedy, kiedy kierowca już całkowicie zawiedzie (wstyd przyznać - mnie raz uratowało), nie przeszkadzając mu poza tym w jeździe. Autopilot zadziała dopiero wtedy, kiedy go włączymy.
A że do w pełni autonomicznych samochodów jest nam jeszcze bardzo, bardzo daleko, możemy na razie spokojnie założyć, że nikt nas na siłę z fotela kierowcy wypychać jeszcze nie będzie, a mimo to... będziemy bezpieczniejsi.