Krzysztof Gonciarz przeprasza za start swojej nowej marki NAEBA
Jesteś tak dobry, jak twój ostatni film. Te słowa idealnie pasują do Krzysztofa Gonciarza, którego społeczność w ciągu 5 minut i 7 sekund przeszła od zachwytów, do linczu. Teraz autor przeprasza za start swojej nowej marki NAEBA.
Krzysztofa Gonciarza można lubić lub nie, ale nie sposób odmówić mu sukcesu. Jego kanał na YouTubie ma już prawie pół miliona subskrybentów, a vlogi z Polski i Japonii zapewniły mu godną pozazdroszczenia liczbę oddanych fanów.
Widać to chociażby na przykładzie bezprecedensowej kampanii w serwisie Patronite, gdzie fani zadeklarowali się by wspierać youtubera kwotą ponad 23 tys. zł miesięcznie. Duże wrażenie zrobiła też ostatnia seria spotkań autorskich w Polsce, w trakcie których brakowało miejsc dla wszystkich zainteresowanych.
"Takich reakcji na tym kanale jeszcze nie było"
Po niesamowitej serii sukcesów pojawił się... pożar. Krzysztof Gonciarz zaprezentował swój nowy projekt o nazwie NAEBA, czyli sklep internetowy, w którym można kupić koszulki, książki i gadżety związane z działalnością youtubera.
Przy okazji warto poświęcić chwilę nazwie marki, która w pierwszej chwili wydaje się być pretensjonalną nowomową mającą trafić w gusta małoletniego odbiorcy. Okazuje się jednak, że Naeba to... nazwa wulkanu w środkowej Japonii. Tym sposobem powstał miszmasz na styku Polski i Japonii, czyli pomysłowe odzwierciedlenie całego vloga Gonciarza.
Nowy projekt spotkał się jednak z bardzo negatywnym odbiorem społeczności vlogera. Wylała się czara goryczy, widoczna zarówno w komentarzach, jak i w ocenach filmu promującego nowy projekt. To chyba pierwszy przypadek, by materiał Krzysztofa Gonciarza spotkał się z tak dużą falą krytyki.
Zarzuty widzów dotyczyły głównie dwóch kwestii: po pierwsze ceny koszulek ustalonej na poziomie 99 zł za sztukę, a po drugie, rzekomej ekskluzywności towarów. Poniżej komentarz, który dobrze podsumowuje nastroje widzów.
Krzysztof Gonciarz gasi pożar.
Trzy dni po niefortunnym starcie nowej marki pojawił się nowy film o wymownym tytule.
Gonciarz odnosi się w nim do reakcji widzów i przeprasza. Przeprasza nie za pomysł na nową markę, tylko za sposób komunikacji, który ewidentnie nie był wystarczająco dobry, by przekonać społeczność do nowego projektu.
Film wyjaśnia większość drażliwych kwestii, co do których fani mieli wątpliwości. Pojawia się temat ekskluzywności. Koszulki są drogie, ponieważ są wykonane w całości w Polsce, z polskich materiałów i nici, do tego przy niewielkich nakładach i z wykorzystaniem autorskich projektów polskich projektantów.
Film zdradza też trochę kuchni jeśli chodzi o ceny. Okazuje się, że przy pierwszej serii produktów marża wynosi ok. 20 procent, czyli znacznie mniej, niż sugerowali widzowie.
Gonciarz nie wycofuje się z projektu. Broni jakości i pomysłu stojącego za produktami, natomiast bierze na siebie całą winę za chłodne przyjęcie nowej marki.
Jesteś tak dobry jak twój ostatni film
Po pierwszym filmie można było odnieść wrażenie, że to już koniec magii Gonciarza. Autor się przeliczył. Okazało się, że jego widowni nie stanowią sami alternatywni bywalcy modnych lokali przy Placu Zbawiciela, a raczej młodzież, dla której wydanie 100 zł za koszulkę brzmi jak abstrakcja.
Tymczasem zapowiada się na to, że po przeprosinach wszystko wróci do normy. Film z wyjaśnieniem zbiera pozytywne komentarze. Widzowie doceniają to, że Gonciarz nie schował głowy w piasek i umiał przeprosić oraz wyjaśnić na spokojnie całą ideę.
Moja opinia pewnie będzie niepopularna, ale Gonciarz bardzo stracił w moich oczach po publikacji drugiego filmu.
Cenię go jako autora, który ma coś ciekawego do przekazania, przy jednoczesnym ilustrowaniu treści ładnymi kadrami z Japonii. Cenię go za serię o Bali, którą obejrzałem w całości przed moją podróżą do Indonezji.
Nie mam absolutnie żadnych problemów z koszulkami za 100 zł i generalnie z tzw. produktami premium (choćby tylko z nazwy). Jest popyt, jest i podaż. Uważam, że nikt nie powinien wciskać nosa w portfele innych osób, jeśli te wydają własne pieniądze zgodnie z prawem.
Można było się jednak spodziewać, że promowanie - bądź co bądź - drogich gadżetów na YouTubie nie spotka się z aprobatą społeczności. Być może czujność Gonciarza została uśpiona po serii imprez w modnych klubach w Polsce.
Film z przeprosinami jest bardzo asekuracyjny i mam wrażenie, że nie do końca szczery. Albo startuje się z serią premium, w którą całkowicie się wierzy i którą wspiera się całym sobą, albo zakopuje się taką markę już na starcie. Nie można jednocześnie przepraszać za projekt i nadal wierzyć, że osiągnie on sukces. Taki komunikat jest niespójny.
Wydaje mi się, że Krzysztof Gonciarz dobrze o tym wie, ale znalazł się między młotem a kowadłem. Stąd nowy film, w którym z jednej strony nie mógł zawieść współpracowników, a z drugiej, musiał przywrócić zaufanie widzów.
Miały być dwie pieczenie na jednym ogniu, a co z tego wyjdzie? Przekonamy się po tym, jaki będzie odbiór kolejnych filmów i jaka będzie przyszłość marki NAEBA. Osobiście trzymam kciuki za kolejne dobre materiały. Mam nadzieję, że NAEBA będzie tylko chwilowym potknięciem.