Trwoga Slacka przed Microsoft Teams wydaje się być mocno przesadzona
Microsoft zaprezentował właśnie zupełnie nową usługę. Choć to usługa nowa głównie dla jego samego, bowiem jest ona w zasadzie kopią bardzo popularnego Slacka. Ta rywalizacja będzie bardzo ciekawym sprawdzianem rynku małych firm i korporacji.
No i jest. Choć plotek i wycieków było tyle, że niespodzianek w zasadzie zero. Do rodziny Office dołączyła właśnie nowa usługa i aplikacja kliencka. Mowa tu o Microsoft Teams, choć równie dobrze mogłoby się to nazywać Microsoft Slack, bo Teams to w zasadzie kopia Slacka.
Dla tych, co nie wiedzą o czym mowa: pewien mały startup o nazwie Slack przypomniał sobie zalety IRC-a, a więc mechanizmu do czatów, więc stworzył własną, zamkniętą jego odmianę, aplikację kliencką, dorzucił integrację z innymi usługami i zaoferował to organizacjom jako usługę w formie freemium. Slack okazał się absolutnym hitem i jednym z najgorętszych startupów w historii.
Slack kontra Microsoft Teams – czym to się różni?
Wyróżnikiem Microsoft Teams ma być wbudowana wyszukiwarka animowanych gifów oraz bardzo głęboka integracja z usługami Microsoftu, takimi jak Word, OneDrive czy Skype dla Firm. To oznacza, że bezpośrednio w usłudze będzie można pracować nad plikami Worda, rozpocząć skype’owe spotkanie czy udostępnić plik z OneDrive’a. Wszystko to bez konieczności opuszczania okna z Teams.
Drugim wyróżnikiem mają być wątkowane rozmowy. Na Slacku można dodawać komentarze tylko do udostępnionych tam obiektów, takich jak obrazki czy dokumenty, a tak rozmowa pozostaje w formie czatu. W Microsoft Teams każda jedna wypowiedź może być komentowanym wątkiem.
Testy ruszają już dziś. Wersja końcowa ma zadebiutować w styczniu 2017 roku. Będzie dostępna za darmo, ale wyłącznie dla abonentów firmowych wersji Office’a 365. Usługa nie debiutuje jednak w pełni, a w formie publicznych beta-testów, które będą umożliwione abonentom Office 365. Microsoft Teams będzie miał aplikację kliencką w wersji webowej, na Windows, na macOS, na iOS-a i na Androida.
Slacku, ty tak na serio?
Slack opublikował list otwarty na swoim blogu, a także wykupił całą stronę w New York Timesie na jego publikację. Wita w nim Microsoft jako swojego pierwszego konkurenta i mu „doradza”. Przypomina, że usługa tego typu ma być prawdziwie „ludzka”, być odpowiedzią na potrzeby klientów, a firma za nią odpowiedzialna musi ich rozumieć i ich słuchać, bo nawet najmniejsze detale mają olbrzymie znaczenie. Pisze też o istocie byciu otwartą platformą, co jest dość kuriozalne, bo sam jest takowej przeciwieństwem. Na marginesie, bo tego już Slack nie mógł wiedzieć w chwili publikacji listu, Teams okazuje się bardziej otwartą usługą, gdyż użytkownicy sami mogą tworzyć na niego boty, aplikacje i rozszerzenia.
Slack jednak nie zdobył swojej popularności z powodu tych nerwowych i, prawdę powiedziawszy, pustych haseł, którymi się posługuje by przypomnieć o swoim istnieniu w dniu premiery Microsoft Teams. Jego dotychczasowa pozycja wydaje się być niezagrożona. Przez Microsoft natrafi jednak na sufit, przez który ciężko mu będzie się przebić.
Slack jest bowiem szczególnie popularny wśród małych organizacji. Takich jak kółka zainteresowań, małe organizacje charytatywne, startupy pracujące nad pierwszymi projektami czy redakcja Spider’s Web. To świetnie zaprojektowane narzędzie, oferujące dostatecznie wiele by być bardzo użytecznym w darmowej wersji, a i tak potrafiąc kusić wersją płatną. Nie jest częścią większej całości, skupia się na zadaniu, które ma realizować. No i Office jest najlepszą, ale zdecydowanie nie jedyną dobrą propozycją dla MŚP. Wielu z Office’a korzystać nie chce, polegając chociażby na alternatywie od Google’a, a to czyni Slacka tym atrakcyjniejszym.
Korporacje, to już inna kwestia. Te wymagają obecności dopracowanej, niezawodnej, kosztownej i złożonej infrastruktury informatycznej. W tego typu firmach Office 365 to podstawa. To główni klienci Microsoftu. Dla nich Teams to wygoda. Pięknie się (rzekomo) integruje z resztą korporacyjnych rozwiązań Microsoftu, a rozliczenia za niego wchodzą w skład tego, za co korporacja i tak już płaci. Nie trzeba otwierać nowych ksiąg by opłacić Slacka.
To jak, konkurenci?
Slack ma niewielkie szanse w korporacjach z uwagi na Microsoft Teams, a z kolei w przypadku małych organizacji to Microsoft sam sobie ogranicza publikę udostępniając swoją nową usługę wyłącznie w ramach Office 365. Tak przynajmniej dyktuje intuicja, dedukcja i zdrowy rozsądek.
Choć to jeszcze nie gwarantuje tej przepowiedni. Jeżeli Microsoft Teams przegra na rynku dużych firm ze Slackiem to oznacza, że znaczna część założeń na temat atrakcyjności Office’a 365 nie jest warta funta kłaków. Jeżeli z kolei Slack zacznie przegrywać na rynku małych organizacji, to oznacza, że Office 365 jest niedoceniony i na dobrej drodze do monopolu absolutnego.
Na żadną z tych teorii nie stawiałbym jednak pieniędzy.