W pracy Spider’s Web porzuciliśmy Facebooka na rzecz Slacka. I już wiem, że do serwisu Zuckerberga nie wrócimy
Byłem sceptyczny - nie powiem. Sprawdzaliśmy na Spider’s Webie wiele różnych narzędzi pracy grupowej, ale każdy po krótkim okresie zachwytu okazywał się trefny i szybko je porzucaliśmy wracając ze skulonymi ogonami do Facebooka. Sądziłem, że ze Slackiem będzie podobnie. Jest jednak inaczej.
Do tej pory naszym głównym miejscem pracy był Facebook. Korzystaliśmy przede wszystkim z prywatnej grupy, która była centrum naszego redakcyjnego życia oraz z Messengera, który służył do prywatnych wiadomości pomiędzy członkami redakcji. Do tego dochodził Trello jako osobna usługa do zarządzania informacjami o tekstach, które powstają oraz kilka innych narzędzi, z których korzystały osoby pracujące przy projektach poza redakcyjnych.
Nie był to zły model, ale:
a) większość z nas czuła duże znużenie Facebookiem, szczególnie że przy okazji inne jego opcje, służące bardziej do prywatnych kwestii, są coraz gorsze (np. kompletnie niefunkcjonujący newsfeed); ponadto od dawna zdawaliśmy sobie sprawę, że z dnia na dzień Facebook może popsuć nasz system pracy zmianami;
b) panował coraz większy chaos - brakowało nam odpowiedniej synchronizacji informacji/stanu projektów pomiędzy Facebookiem a innymi usługami, szczególnie że nowych projektów przybywa;
Ze Slackiem romansowaliśmy od dawna, ale wcześniej trudno nam było się zdecydować na poważny krok przeniesienia środka ciężkości naszej pracy właśnie tam. Jednak dzięki temu, że Slack niesamowicie się rozwija co rusz dodając nowe integracje z kolejnymi usługami oraz dzięki naszemu wydawcy Mateuszowi Nowakowi, który idealnie rozpisał i skonfigurował usługę pod charakter różnych naszych działań, zrobiliśmy w końcu ten śmiały krok.
Życie ze Slackiem
Od kilku dni nasz Facebook świeci pustkami. Całość redakcyjno-projektowego życia przeniosła się na Slacka i nie dość, że wrócił spory entuzjazm pracy, to na dodatek jesteśmy znacznie bardziej wydajni.
Slacka trzeba dobrze przemyśleć i ustawić pod kątem każdej organizacji. Jeśli to się jednak dobrze zrobi, to nagle staje się od remedium na wszystkie komunikacyjno-synchronizacyjne problemy. Powiem tylko, że Slacka zintegrowaliśmy z Trello, Google Docs, RSS i kilkoma innymi usługami, z których korzystamy. W jednym miejscu mamy nie tylko redakcyjny room, wiadomości prywatne, ale także centrum realizacji wszystkich naszych projektów przy różnych typach zaangażowania poszczególnych osób.
Ja jestem o tyle szczęśliwy, że Slack ma świetną aplikacje na OS X, a mnie znacznie lepiej pracuje się w aplikacjach aniżeli w przeglądarce. Nieco mniej szczęścia (na razie) mają nasi redakcyjni koledzy na Windowsach - Slack jeszcze nie ma oficjalnej aplikacji na system Microsoftu (zarówno stacjonarny, jak i mobilny), choć ma się to wkrótce zmienić. Oczywiście jest wersja webowa serwisu, jak również naprawdę świetne aplikacje na iOS-a oraz Androida.
Slack skończył właśnie rok.
W ciągu pierwszych 12 miesięcy zdobył 500 tys. aktywnych użytkowników. Aktywnych, czyli - jak twierdzi założyciel Slacka Stewart Butterfield - takich, którzy używają usługi każdego dnia. Każdego tygodnia z kolei serwis zdobywa kolejne dziesiątki tysięcy nowych użytkowników i jednocześnie fanów.
Fanów, bo trudno nie zachwycać się Slackiem w taki sposób, że korzystając z niego nagle wzrasta zadowolenie z pracy i jej wydajność. Fanów, bo wieść o serwisie rozprzestrzenia się głównie pocztą pantoflową, gdy zadowoleni użytkownicy namawiają innych do korzystania z niego; w tym przypadku to często właściciele małych i średnich przedsiębiorstw.
Warto zresztą spojrzeć na wykres popularności Slacka na przestrzeni miesięcy. Jeśli nie liczyć okresu wakacyjnego, gdy liczba aktywnych użytkowników spadła (notabene to świetnie pokazuje, że Slack rzeczywiście służy do komunikacji w pracy), serwis rośnie nieprzerwanie od początku działalności, przyspieszając na przełomie sierpnia i września, gdy o Slacku w głośnym tekście pisał wpływowy „Wired”.
Butterfield wycenia aktualnie Slacka na 1,2 mld dol, choć bazując na swoim nie najlepszym doświadczeniu z Flickra, gdy sprzedał firmę zdecydowanie za wcześnie, nie spieszno mu do jakichkolwiek zmian właścicielskich. Plany ma za to wybitnie ambitne - do 2019 r. Slack ma być warty 23 mld dol.
Patrząc na nieziemskie wyceny start-upów, które nigdy nic nie zarobiły, a dziwnym trafem rynek wycenia je na dziesiątki miliardów dolarów, nie powinno być problemów z realizacją tego celu. Slack już dziś może pochwalić się 12 mln dol. przychodów (licząc 4 kwartały wstecz), a każdego tygodnia kolejne organizacje decydują się na przejście z darmowej opcji Slacka na płatne modele.
My na Spider’s Web po kilkunastu dniach korzystania już rozważamy przejście na model ‚standard’.
PS Rejestrując się z tego adresu polecającego otrzymasz 100 dol. na usługi premium w Slacku.