Albo Microsoft psuje Steama, albo Sweeney zwariował
Choć bardziej przychylam się do teorii, że Edge Magazine, jak to z pismami drukowanymi bywa, opublikował z nim wywiad kilka miesięcy później od przeprowadzania. Czytam i nie wierzę.
Większość z was na pewno zna tę historię, Szymon o niej pisał kilka dni temu. Dla tych, którym to umknęło, streszczam w pigułce. Tim Sweeney udzielił wywiadu w drukowanym piśmie Edge, w którym, między innymi, wysnuł dość ciekawe oskarżenia. Ów Sweeney, dla niezorientowanych, to bardzo ważna postać w świecie gier i nowych technologii. Jest współodpowiedzialny za silnik Unreal Engine, jeden z najbardziej zaawansowanych i cenionych silników do tworzenia gier wideo i cyfrowych materiałów audiowizualnych na świecie. Gdy ma coś do powiedzenia, zatrzymujesz się i słuchasz.
Sweeney stwierdza, że Microsoft, by przeforsować swoją ideę zależnych od Sklepu uniwersalnych aplikacji Windows, będzie psuł Steama. A więc aplikację kliencką do należącej do firmy Valve usługi Steam, która jest największym i najprężniejszym ekosystemem dla gier dla Windows (dostępny również na innych platformach, ale bez większych sukcesów). Dodaje też, że za trzy-cztery lata Steam będzie na tyle niestabilny i nieużywalny na skutek sabotażu Microsoftu, że gracze szturmem ruszą na Sklep Windows, który zmarginalizuje jakąkolwiek konkurencję.
Jedyne, jak sobie to tłumaczę, to fakt, że wiem jak pracują drukowane miesięczniki, bo sam w takich pracuję i niejednokrotnie materiały ukazują się z kilkunastotygodniowym opóźnieniem od ich realizacji, a pan Sweeney w chwili jego udzielania jeszcze nie miał pełnych informacji o Windows 10. Inaczej pojąć tego nie mogę.
„Microsoft psuje Steama!”
W takim razie chciałbym wiedzieć jak technicznie to robi. Pan Sweeney nie wytłumaczył tego w wywiadzie. Najpierw idźmy tokiem rozumowania zgodnym z kontekstem, czyli rzekomym sabotowaniem dystrybucji innego oprogramowania, niż przez Sklep Windows. Steam miałby być tym złym, bo zarówno aplikacja kliencka, jak i gry na nim oferowane, to aplikacje Win32.
To by musiało oznaczać, że Microsoft zaczął sabotować działanie wszystkich aplikacji Win32. „Atak” nie mógłby być tylko wymierzony w samego Steama, bo nie dość, że ten kontratakowałby zwykłą aktualizacją klienta, do na dodatek poszedłby do sądu, wygrał zyliard dolarów, a gracze by się odwrócili od Microsoftu. Plan musi więc uwzględniać sabotowanie całego środowiska Win32.
Innymi słowy, musiałby sabotować działanie setek tysięcy napisanych na zamówienie przez korporacje aplikacji. Musieliby sabotować działanie rozbudowanych, specjalistycznych narzędzi, takich jak AutoCAD czy Photoshop. Musieliby sabotować działanie setek tysięcy dostępnych na rynku konsumenckich i firmowych aplikacji. W tym Microsoft Office. Jeżeli ktoś wierzy w tę teorię, musi też wierzyć, że Microsoft świadomie dąży do samozagłady.
Microsoft właściwie, to inwestuje dalej w środowisko Win32
Wystarczy przeanalizować kolejne posunięcia Microsoftu, by to dostrzec. Windows 10 rozwija nie tylko środowisko Pulpitu (to akurat lichy argument, bo przecież aplikacje UWP również na nim pracują), ale też samo środowisko uruchomieniowe, a poprzez Project Centennial, który w co prawda niedojrzałej jeszcze formie, ale zadebiutuje na kanale produkcyjnym Windows 10 już we wtorek.
Project Centennial jest co prawda wymierzony w promocję Sklepu i koncepcji UWP, ale rykoszetem promuje też środowisko Win32. Nowa wersja Sklepu Windows będzie oferowała aplikacje Win32 opakowane w kontener UWP. Dzięki temu zachowają bogactwo i dojrzałość środowiska Win32 a zarazem będą mogły być w łatwy sposób administrowane i serwisowane, a także będą bezpieczniejsze i odizolowane od systemu, pracując w swojej piaskownicy i tylko ze zwirtualizowanymi tylko na ich potrzeby instancjami Rejestru i plików systemowych.
Ale to dalej Sklep Windows!
No tak, ale pan Sweeney nie czytał relacji z Microsoft Build (na której byłem obecny), albo udzielił wywiadu przed konferencją. Microsoft co prawda nie ogłosił tego wprost podczas występów swoich liderów na dużej scenie, ale jasno dawno nam do zrozumienia, że aplikacje UWP będą mogły być niezależne od Sklepu Windows. Rzecz jasna, repozytorium Microsoftu nadal będzie promowane, ale jak tylko prace nad tym zostaną ukończone, platforma UWP ma być platformą otwartą. Właściwie, to już jest, bo aplikacje UWP można ładować z pominięciem Sklepu Windows już teraz, ale trzeba tę możliwość świadomie włączyć w zaawansowanych ustawieniach systemu i na razie jest ona obecna głównie z myślą o programistach i adminach.
Z tego mogą się oczywiście rozmyślić, ale za tą strategią i tokiem myślenia przemawiają też doświadczenie rynkowe. Zarówno własne, jak i cudze. Spójrzmy na Apple’a, który jest najbardziej ograniczającą programistów firmą na rynku konsumenckim. Nawet ona nie zmusza użytkowników do wykorzystywania Mac App Store, bo wie, że to samobójstwo.
Microsoft również o tym wie, bo już tej strategii próbował. System Windows RT, ograniczony tylko do Sklepu Windows, praktycznie na rynku nie istnieje. Nie jest też już rozwijany przez Microsoft i kona objęty tylko wsparciem serwisowym.
Windows istnieje tylko po to, by konsumować chmurę Microsoftu
A Steam nie ma z nią nic wspólnego. Jeżeli jednak ludzie mają dalej używać chmury Microsoftu, a, przede wszystkim, spróbować ją konsumować i na niej pozostać, to nie mogą być do niej zniechęcani. Sabotowanie środowiska Win32, DirectX-a, Valve’a czy czego tam jeszcze, to sabotowanie Windows. A Microsoft nie ma w tej chwili skuteczniejszego narzędzia do wchłaniania użytkowników komputerów do chmury, niż Windows.
Więc nie, przy założeniu, że celem Satyi Nadelli nie jest upadek Microsoftu, to Steam, ani Origin, ani uPlay sabotowane nie będą a tym bardziej nie są. Bo nie ma to najmniejszego sensu dla nikogo. W tym dla samego Microsoftu.