Euro 2016 - dzień #7. O dziennikarzu Przeglądu Sportowego, który dobił Niemcy
Lubię Steca, Wilkowicza, Pola, Stanowskiego i kilku innych dziennikarzy sportowych, ale mało który zrobił z nich dla polskiej piłki nożnej tyle, co Sebastian Mila.
Sebastiana Milę odkryłem dzięki tygodnikowi "Piłka Nożna" - być może jeszcze pod koniec XX wieku, choć może trochę później. Razem z Grzegorzem Rasiakiem byli najlepiej zapowiadającymi się piłkarzami młodego wówczas pokolenia. Pomocnik niestety nie zrobił kariery na miarę swojego talentu, choć rzut wolny z meczu Groclinu z Manchesterem City, bezlitośnie egzekwowany przez Milę, pewnie śnił się Davidowi Seamanowi po nocach.
Mila zresztą do kadry narodowej powracał kilkukrotnie i pomimo zaawansowanego już wieku, będąc taką polską odpowiedzią na Andreę Pirlo, wspierał naszą reprezentację nawet na początku eliminacji do francuskiego turnieju. Wspierał zresztą bardzo udanie, prócz doświadczenia sportowego dorzucając na przykład efektowną bramkę, która pogrążyła Niemcy prowadząc do historycznego zwycięstwa 2-0. Polacy nie zagrali wtedy wybitnego meczu, w mojej ocenie lepiej prezentowali się w przegranym 3-1 rewanżu, ale historia została napisana.
Sebastian Mila wprawdzie nie załapał się do kadry Nawałki, która ostatecznie pojechała na turniej, ale i tak jest we Francji, gdzie wspiera naszych reprezentantów duchem.
Występuje tam w niecodziennej dla siebie roli - dziennikarza sportowego.
Na takiej pozycji, w roli kapitana swojego zespołu, obsadził go Michał Pol z Przeglądu Sportowego. Pomysł ten okazał się fantastyczny.
Wprawdzie Mila nie specjalizuje się w poetyckich porównaniach rodem z felietonów Steca, ani nie odważa się na odkrywanie kart polskiego futbolu z bezceremonialnością godną Stanowskiego (choć pewnie miałby o czym pisać), ale eksperyment Przeglądu Sportowego należy uznać za udany. Kadra - było, nie było - sporo Sebastianowi Mili zawdzięcza, dzięki czemu jest dopuszczany stosunkowo blisko zespołu. Doskonale zna też reprezentantów, dla wielu z nich był swego rodzaju reprezentacyjnym mentorem, dlatego też nadal zdają się traktować go w charakterze „swojego”, a nie natrętnego pismaka.
Mila dla Przeglądu nagrywa wywiady z reprezentantami, o które pewnie zabijaliby się w France Football (niekoniecznie z powodzeniem), a także publikuje felietony prezentujące mecze z perspektywy doświadczonego zawodnika, który występował z orzełkiem na piersi. Przez lata pokutował stereotyp, że piłkarze nie grzeszą elokwencją, jednak instynkt Pola był niezawodny - jak na debiutanta Mila radzi sobie w swojej roli bardzo dobrze.
Co więcej - jest w stanie przygotować treści, których jego nowi branżowi koledzy nie byliby w stanie stworzyć. No bo, mimo ogromnego doświadczenia, ile spotkań na wielkim turnieju rozegrał Mateusz Borek? No i który redaktor Gazety Wyborczej sypiał przez całe zgrupowanie w jednym pokoju z (przykładowym) Glikiem? A do tego dochodzi jeszcze unikalny urok jedynego w Polsce (w Europie?) dziennikarza, bez którego - kto wie - może wcale nie pojechalibyśmy na Euro 2016?