Miał być żart, ale niektórzy stracili pracę lub najedli się wstydu. Google przeprasza
Ach, ten pierwszy dzień kwietnia. Żadna firma nie odpuści sobie drobnego żarciku, zajrzyjcie na naszego live bloga z przeglądem najlepszych, żeby się o tym przekonać. Ale jak wiemy, żart łatwo jest zaprowadzić za daleko. Albo po prostu dramatycznie z żartem przestrzelić.
W Google’u dzisiaj bardzo dobrze się bawią. Najpierw dostaliśmy wideo 360 na YT “Snoop Vision”, potem przeszukiwanie zdjęć w Zdjęciach Google po… emotikonach, a także jeszcze jeden “wkręt”, który stanął gigantowi ością w gardle.
Jako primaaprilisowy dowcip Google postanowił dodać zabawny mem “Mic Drop” z minionkiem w roli głównej. Jak czytamy na blogu Gmaila, dodanie dodatkowego przycisku miało dać możliwość zakończenia dyskusji z przytupem, no i… udało się.
Żart Google niektórym jeszcze bardziej zepsuł humor, a innym… odebrał pracę!
Cały problem polega na tym, że przycisk umieszczony obok standardowego “wyślij” łatwo pomylić. Co doprowadziło np. do tego faux pas, kiedy to minionek trafił na koniec maila z… kondolencjami. No faktycznie, pozamiatane.
Ale to nadal nie koniec. Jak donosi Business Insider, żart Google’a niektórym naprawdę popsuł dzień. Abdus Salam, który ubiegał się o pracę w jednej firmie od kilku miesięcy, stracił swoją szansę, gdyż przez przypadek wysłał bardzo ważnego maila używając przycisku Mic Drop.
Allan Pashby, który zarabia na życie pisaniem, z powodu goniącego terminu pospiesznie wysłał do redakcji tekst klikając w Mic Drop i… stracił pracę.
Takich sygnałów do Google’a docierało dziś więcej, a jestem też pewien, że napłyną o nas wieści o kolejnych wpadkach, spowodowanych przez “niewinny żarcik” giganta. Jak słusznie zauważa redaktor The Guardian na Twitterze, z Gmaila korzysta 900 milionów osób. To musiało się źle skończyć.
Jak łatwo się domyślić, po wpłynięciu tych kilku zażaleń żartownisie w Google wyłączyli primaaprilisową funkcję, przepraszając za wszystkie problemy, które spowodowała. Jednak co się stało to się nie odstanie i pozostaje tylko mieć nadzieję, że poszkodowanym uda się odkręcić Google’owską wpadkę.
A inne firmy niech robią notatki na przyszły rok, żeby obok wielu zabawnych i błyskotliwych wkrętów nie zaliczyć potężnej wtopy.