REKLAMA

Tesla Model S jeszcze nigdy nie wyglądała tak dobrze

Odświeżona Tesla Model S przetrwa teraz wszystko. Nawet atak bronią biologiczną.

tesla model s
REKLAMA
REKLAMA

Dziś w nocy Tesla przedstawiła Teslę Model S po liftingu. Zmiany nie są jednak wyłącznie wizualne. Zmieniło się również standardowe wyposażenie, dzięki czemu S-ka ma stać się jeszcze bardziej luksusowa.

Facelifting największego sedana z oferty Tesli nie powinien nikogo dziwić. Samochód przedstawiono w 2012, więc jego odświeżenie było nieuniknione. Od kilku dni zresztą Internet aż huczał od plotek na ten temat, więc wielkiej niespodzianki nie było.

Co nowego na zewnątrz?

Od strony wizualnej - całkiem sporo. Przede wszystkim zmieniono w dużym stopniu charakterystyczny front samochodu, upodabniając go do tego, który znamy z Tesli Model X.

Znikła więc niemal całkowicie zupełnie zbędna atrapa chłodnicy, zastąpiona jedynie wąskim paskiem wykonanym z podobnego materiału, na którym umieszczono logo Tesli. Nie jest to może tak radykalny brak grilla jak w Modelu 3, ale zawsze krok w dobrą stronę.

tesla model s lift class="wp-image-490803"

W końcu kto powiedział, że samochody elektryczne muszą w każdym względzie naśladować wersje spalinowe?

Zmiany nie ominęły także innych elementów, których zazwyczaj dotykają liftingi.

Zmodyfikowano więc wygląd przednich (od teraz adaptacyjnych) i tylnych świateł, choć - jak to często bywa - postronny obserwator może mieć problemy ze znalezieniem tych wszystkich nowości bez zestawienia zdjęcia starszego modelu z nowym.

Co nowego w środku?

Prawdę mówiąc, niezbyt wiele. Dwie dodatkowe opcje wykończenia wnętrza (dwa nowe rodzaje drewna) oraz m.in. system filtrowania powietrza znany z Modelu X, czyli słynna „obrona przed atakiem bronią biologiczną”.

Filtr HEPA w Tesli S jest elementem pakietu „Premium Upgrades Package” i kosztuje z innymi dodatkami w sumie 2800 euro.

tesla model s wnętrze class="wp-image-490804"

I to w zasadzie tyle. Zabrakło chociażby jednego z dodatków, którego spodziewało się sporo osób - wentylacji przednich foteli. Szkoda, bo przy tej klasie i cenie pojazdu taki dodatek wydaje się być oczywisty. W cenniku S-ki tej opcji jednak nie odnajdziemy - dziwne, bo w X jest ona dostępna.

A pod maską?

To samo, co wcześniej. Zabrakło niestety wyczekiwanego przez wielu modelu P100D. P90D pozostaje więc najmocniejszą i najdroższą wersją w ofercie tego producenta.

W zamian za to opcjonalnie możemy dokupić (1400 euro) wydajniejszy zasilacz do naszego samochodu elektrycznego, tożsamy z tym, który oferowany jest do Modelu X.

Ceny?

Najtańsza odmiana Tesli Model S (70) po liftingu kosztuje 69 400 euro. Najdroższa odmiana, P90D startuje od 104 300 euro., by w najlepiej wyposażonej wersji zbliżyć się do 130 tys. euro.

Pierwsze dostawy mają być realizowane pod koniec czerwca tego roku.

To już wszystko?

Zasadniczo tak. Nie wiadomo jednak, jak wiele powiedziała nam dziś Tesla. Firma wielokrotnie usprawniała już swoje modele w sposób bardziej rozbudowany, niż niektóry producenci robią to podczas liftingów, realizując jednak całe przedsięwzięcie za pomocą… darmowej aktualizacji oprogramowania.

REKLAMA

Tak było m.in. z jedną z najgłośniejszych nowości Tesli - Autopilotem. Samochody wyprodukowane po wyznaczonym terminie po prostu z dnia na dzień zyskały opcję jazdy bez pomocy kierowcy (w określonych sytuacjach). Przywoływanie Modelu S również pojawiło się w formie aktualizacji oprogramowania.

Kto wie, co teraz Tesla ukryła w odświeżonej wersji S-ki, a co zostaje uaktywnione dopiero wtedy, kiedy firma będzie na to gotowa.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA