Slack właśnie zapowiedział, że twój nowy szef będzie botem
Cudowne urządzenia, które mylą się rzadziej od ludzi. Wiele z nich działa wręcz bezbłędnie, nie wołając przy tym o podwyżkę i nie zakładając związków zawodowych. Nic więc dziwnego, że tak sprawnie odbierają nam pracę. Tak, to roboty. Przywykliśmy do tego? No to szykujcie się na kolejny etap – robot szef. Właściwie to bot, ale co to dla nas za różnica.
- Kosiński, gdzie są teksty od Ciebie? – pytam jednego z blogerów Spider’s Web.
- Nie widziałem żadnych ciekawych tematów, więc poszedłem na siłownię - odpowiada.
Cwaniak wie, że sam powinienem trochę schudnąć, więc używa argumentu siłowni, żeby pokazać, że nie siedzi na kanapie jak ostatni leń, ale poci się na rowerku albo innej bieżni. Nie mam serca go opieprzyć. Wygrał.
- Kosiński, dlaczego nie jesteś na konferencji, o której pisałem w mailu? – pytam znowu.
- Przecież odpisałem, że masz mnie zgłosić. Nie zgłosiłeś i nie ma już wolnych miejsc, więc nie idę - odpowiada.
Sprawdzam. Szlag, rzeczywiście tak napisał, a ja… no właśnie… Wiadomość niby przeczytana, ale nie przypominam sobie, żebym ją czytał. No nic, nie pierwszy i nie ostatni raz mi się to zdarza.
Powyższe sytuacje nie są wcale zmyślone. To standard i dzień jak co dzień w naszej redakcji. Z tą różnicą, że takich dialogów z każdym z blogerów mam kilka, a wszystkich blogerów… mam kilkunastu. Jeszcze jedna uwaga – Spider’s Web nie ma stacjonarnej redakcji, czyli biura, do którego pierwsi autorzy przychodzą przed 8-mą, a ostatni wychodzą po 22-giej. Zamiast biura mamy Slacka.
Jak zaczynał Slack
Slack zadebiutował na rynku, jako proste narzędzie do komunikacji grupowej. Jednak z biegiem czasu usługa zmienia się i dzisiaj bliżej jej do rozbudowanego kombajnu, który służy organizacji pracy w grupie.
Slack integruje się z dziesiątkami zewnętrznych usług, takich jak kalendarze, listy zadań, rozbudowane aplikacje do zarządzania projektami i wiele, wiele innych. W naszej redakcji Slacka mamy podpiętego do mediów społecznościowych, RSS-ów, dysków w chmurze, Trello i kilku kalendarzy. Znając życie o czymś zapomniałem, bo tak właśnie działa Slack. Korzystając z niego zapominasz, że musisz skorzystać z zewnętrznej usługi, bo ta doskonale integruje się ze samym Slackiem i dzięki temu wszystkie niezbędne informacje masz w jednym miejscu.
Wiemy jednak, że Slack nie zamierza rozszerzać swojej funkcjonalności jedynie w oparciu o zewnętrzne usługi. W kwestii rozwoju nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa, a najlepszą deklaracją istotnych zmian, które jeszcze nadejdą, jest wypowiedź szefa firmy, Stewarta Butterfielda:
Słowa wypowiedziane prze Butterfielda zapewne miały szokować i robią to też bezbłędnie. Jednak można je traktować również jako zapowiedź istotnych zmian w działaniu usługi, która aspiruje do tego, żeby znaleźć się w każdej firmie i w każdej grupie osób, które wspólnie nad czymś pracuje.
Jak skończy Slack
Teraz szef Slacka uchylił rąbka tajemnicy odnośnie tego, jak będzie zmieniała się sama usługa. Jak podaje QZ, Slack pracuje nad botem, który... zastąpi szefa. Może nie zupełnie, może nie każdego, ale to przecież dopiero pierwszy krok Slacka w kierunku wprowadzenia wirtualnego asystenta do firm. Asystenta, który nie będzie miał własnego biura, ale będzie twardą ręką trzymał w ryzach pracę na Slacku.
Bot sam będzie odzywał się do pracowników i wypytywał ich o postępy w pracy nad danymi projektami. Następnie zbierze wszystkie dane i przekaże je osobom odpowiedzialnym za prowadzenie i koordynację konkretnych zadań.
Tym sposobem Slack, a w zasadzie jeden z jego botów, będzie mógł wyeliminować część zadań spoczywających na menedżerach średniego szczebla. Koordynatorzy projektów, liderzy grupy, kierownicy danych działów… oni wszyscy mogą zacząć się już bać.
Sztuczna inteligencja wpuszczona do firmy najpierw w postaci bota na Slacku, a później może również w innych formach, może zastąpić pośredników i ułatwić menedżerom i dyrektorom panowanie nad znacznie większą liczbą projektów i zadań, niż było to możliwe wcześniej. Slack i jego boty mogą wygryźć część kadry i zastąpić ją własnymi usługami.
Jak będzie wyglądała praca z szefem-botem?
Może nie być wesoło. Taki bot będzie miał w poważaniu nasze opowieści o bolącym zębie, korkach na mieście, czy zawieszającym się Windowsie. Bot odezwie się do nas z prostym pytaniem o wyniki. Jeśli mu ich nie przedstawimy, jeśli nie udowodnimy, że prace nad rozpoczętymi projektami nie posuwają się odpowiednio szybko, to… taki bot zda później drobiazgowy raport przełożonemu, który jak na dłoni będzie widział, kto w jego zespole pracuje wydajnie, a kto obniża poziom.
Przed botem trudno będzie też ukryć pewne zachowania. Taki szef-bot mieszkający w naszym komputerze lub telefonie może nie uwierzyć, że pracujemy w pocie czoła, bo będzie wiedział przecież, ile czasu spędzamy na Facebooku, YouTubie, czy przeglądając GIF-y ze śmiesznymi kotami.
Przerażająca wizja przyszłości? To nie przyszłość, te zmiany już się zaczęły.