Dla tej gry warto być #PCMasterRace. XCOM 2 to najlepsza turówka od czasu… Heroes III
Przegraliśmy tę wojnę. Byłem małym dzieckiem, gdy nad naszymi głowami pojawiły się okrągłe spodki. Pamiętam krzyki ludzi. Pamiętam pożary, wybuchy i chaos. Później nastała cisza. Przerażająca cisza milionów porwanych ludzi, cisza makabrycznych eksperymentów za zamkniętymi drzwiami i cisza zakneblowanych polityków, sprowadzonych do roli bezwolnych marionetek. To już 20 lat, od kiedy żyjemy pod butem naszych przerażających „gości” z kosmosu. Najwyższy czas coś z tym zrobić.
Graczu, zawiodłeś. Poniosłeś klęskę, dowodząc międzynarodowym oddziałem wyspecjalizowanym w walce z Obcymi. Pomimo tytanicznych wysiłków, twój opór okazał się niewystarczający, a twoje umiejętności – niedostateczne. Zostałeś pojmany przez największych wrogów, którzy zamienili cię w laboratoryjnego szczura.W końcu ktoś jednak po ciebie przyszedł. Żołnierze, których sam kiedyś wyszkoliłeś. Twoi podwładni, będący ostatnimi strzępami ruchu oporu na Ziemi.
XCOM 2 zaczyna się zupełnie odwrotnie niż pierwsza część kapitalnej strategii turowej.
Zamiast opierać się przed utratą kolejnych regionów Ziemi na poczet Obcych, staramy się odzyskiwać obszary Ziemi, porozumiewając się z lokalnymi bojówkami. Wyposażeni w ruchomą bazę przypominającą latający lotniskowiec Avengersów (nawet nazywa się Mściciel), poruszamy się po taktycznej mapie planety, rozpalając kolejne ogniska oporu, napadając na konwoje, infiltrując bazy wroga oraz powstrzymując odwetowe działania przeciwnika.
Taka zmiana bardzo przypadła mi do gustu. Już pal licho, że producenci gry lekką ręką zmiatają wszystkie nasze dokonania z poprzedniej gry. Teraz to my mamy w końcu komfort bycia atakującą stronę. W pierwszym XCOM często wpadałem we frustrację, gdy Obcy szturmowali kilka regionów jednocześnie, zmuszając mnie do ciężkich decyzji. Teraz to my jesteśmy szkodnikiem. My niszczymy system, my psujemy ład i my dokonujemy niespodziewanych ataków na bazy wroga. Wyrzucamy tarcze, ostrzymy miecze.
Już po pierwszej misji wyraźnie czuć, że twórcy wybrali bezpieczną ścieżkę. Zamiast rewolucji, mamy bezpieczną ewolucję.
XCOM 2 wygląda, brzmi i sprawuje się niemal dokładnie tak samo, jak pierwsza odsłona świetnej turówki. To doskonała wiadomość dla każdego fana strategii, ale niekoniecznie dla każdego gracza. Jeżeli liczyliście, że uznana seria obierze odważny krok w stronę lepszej warstwy wizualnej i bardziej zręcznościowego modelu rozgrywki, będziecie srodze zawiedzeni.
Nim zacznę wychwalać samą mechanikę, warto zwrócić uwagę, że XCOM 2 to świetna gra, ale zaledwie dobra kontynuacja. Nawet ja, osoba będąca przeciwnikiem zmiany dla samej zmiany, byłem zdziwiony, jak mało zmieniło się w produkcji 2K od czasu premiery pierwszej części, jeszcze w 2012 roku. Z drugiej strony, brak odważnych eksperymentów z rozgrywką sprawia, że w nowej grze Firaxis pozostało to, co najlepsze…
XCOM 2, wzorem poprzednika, to gra dla prawdziwych taktycznych twardzieli.
Na polu bitwy nie ma przebacz. Gdy ginie jedna z postaci gracza, to już na amen. Bez taryfy ulgowej. Systemu nie interesuje, czy twój ulubiony piechur miał 8 poziom doświadczenia, a najczęściej wysyłany na misję agent PSI niezwykle drogi pancerz. Śmierć w tym tytule idzie po każdego, po jednej i drugiej stronie konfliktu. Każda rasa zrobi wszystko, aby zmaksymalizować swoje szanse i każdy przeciwnik wykorzysta błąd popełniony przez gracza. Zawsze.
Poziom trudności to bez wątpienia jedna z największych zalet XCOM 2. Będziecie płakać. Będziecie zgrzytać zębami. Będziecie walić w stół. Ale będziecie grać dalej. Każda porażka w tej grze to nauczka na przyszłość, każda przegrana to ważna lekcja o zachowaniu przeciwników, a każde zwycięstwo jest naprawdę zasłużone. Czy to w głównej, długiej misji fabularnej, czy szybkim, intensywnym ataku na konwój wrogich sił.
XCOM 2 to jedna z tych wyjątkowych produkcji, w których patrzysz na sterowane przez siebie postaci i możesz czuć powód do satysfakcji. Czujesz się jak prawdziwy weteran, który przeżył swoje, upuszczając wiele krwi na polu bitwy. Swojej, jak i oponentów. To uczucie zna każdy miłośnik Dark Souls, Darkest Dungeon czy Bloodborne. Strategia of Firaxis posiada wysoki próg wejścia, ale kiedy już się w nią wgrasz, to wiesz, że grasz na całego. I nie możesz się oderwać.
Duża w tym zasługa „filmowości”, którą próbują wprowadzić do swojej produkcji twórcy drugiego XCOM-a, a także nowych mechanizmów skradania i hakowania.
Twórcy postarali się, aby graczowi towarzyszyło więcej przerywników filmowych na silniku gry. Bohaterowie niezależni są nieco (naprawdę minimalnie) bardziej charakterystyczni, a gracz już od początku ma na talerzu facjatę „tego złego”, będącego przedstawicielem kosmitów na okupowanej Ziemi. Wiemy z kim i za kim gonić. To już coś, biorąc pod uwagę narrację w pierwszej części.
Ucieszyło mnie, że producenci znacznie częściej korzystają z filmowych ujęć na polu walki. Chociaż strategia niezmiennie jest nam ukazywana w rzucie izometrycznym, kamera co chwila przenosi się w pobliże członków drużyny. Pokazuje, jak biegną od odsłony do osłony, jak korzystają z przyrządów celowniczych, jak oddają strzały, jak panikują, jak wskakują przez okno do pomieszczenia – wszystko to, co powinno znaleźć się już w pierwszej części gry.
Mnie najbardziej do gustu przypadła zupełnie nowa mechanika hakowania. Mając w drużynie specjalistę, możemy przejmować komputerowe ustrojstwa należące do przeciwnika. Podczas próby włamania do systemu dochodzi do prostej, ale emocjonującej mini-gierki. Sami w niej wybieramy, jaki efekt mają przynieść nasze działanie. Uwierzcie mi, gdy po raz pierwszy przejmuje się kontrolę nad opancerzonym robotem wroga, w samym środku starcia przechylającego się na korzyść Obcych, wyje się z satysfakcji.
Skradanie to z kolei ukłon w kierunku walk partyzanckich, zwłaszcza w środowisku miejskim. W XCOM 2 widać zasięg widzenia przeciwników. Wystarczy odrobina cierpliwości, a możemy ich osaczyć, oflankować i zaatakować z zaskoczenia. Takie nagłe wyjście z cienia daje operatorom olbrzymie premie. Nareszcie odpowiednia nagroda dla tych graczy, którzy przez kilkanaście minut ustawiają żołnierzy, nim rozpocznie się wymiana ognia.
X-COM 2 powiela uzależniającą mechanikę pozyskiwania technologii Obcych i wykorzystywania jej na swoją korzyść.
Ponownie badamy schwytane gatunki przeciwnika i rozwijamy technologie na podstawie wniosków z sekcji zwłok. Zdobycze pozaziemskiej techniki przekładamy z kolei na coraz lepsze i bardziej futurystyczne uzbrojenie. Z czasem wyposażony w prosty karabin żółtodziób może zamienić się w odzianego w pancerz EXO weterana, z cybernetycznymi wzmocnieniami pozwalającymi mu unosić broń, którą zazwyczaj montuje się na czołgach i helikopterach.
Oczywiście wcześniej musicie wykazać się odpowiednią finezją na polu walki. Wysadzając wszystko rakietami i granatami, nie liczcie na nagrody ze szczątek. XCOM 2 premiuje walkę przy użyciu narzędzi do przechwytywania technologii Obcych, co komplikuje sprawę. Z uśmiechem od ucha do ucha przywitałem za to pojawienie się futurystycznych ostrzy, dzięki którym możemy zamienić operatorów w prawdziwych Jedi.
XCOM 2 to nosiciel niezwykle groźnego wirusa „jeszcze jednej tury”.
Ja już zachorowałem. W XCOM 2 gram, kiedy tylko mam wolne, tłumacząc domownikom, że jeszcze tylko jedna tura przy komputerze to przecież nic strasznego. Pal licho, że tura zamienia się w całą walkę, a także powrót do latającej bazy, awansowanie żołnierzy na wyższy stopień doświadczenia, wybór ich umiejętności specjalnych oraz oddanie nowych nabytków do laboratorium. No i nastawienie kursu na kolejne miejsce akcji.
XCOM 2 to produkcja nieznacznie lepsza od pierwszej odsłony. Brakuje jej efektu świeżości, ale tytuł nadrabia to dopracowaną rozgrywką i zaledwie kilkoma, ale bardzo dobrymi innowacjami. Nowi przeciwnicy wypadają świetnie, rozwijanie bazy i technologii wciąga, a wymagająca walka to już absolutne mistrzostwo.
Zalety
- Delikatnie lepsza od pierwszej części
- Wymagająca, ale satysfakcjonująca walka
- Nieco większa filmowość
- Nowe mechanizmy skradania i hakowania
- Wciągająca rozbudowa bazy i pozyskiwanie technologii
- Teraz to my jesteśmy atakującą stroną!
- Syndrom "jeszcze jednej tury"
- Import żołnierzy z pierwszej części gry
- Nowi, rewelacyjni przeciwnicy
Wady
- Skandaliczny brak wsparcia dla kontrolerów
- Gra "zapomina" ręcznie ustawioną pozycję kamery
- Rozwijamy technologie, które zdobyliśmy w pierwszej części
- Wzór optymalizacji to to nie jest
- Pewnie stracę przez tę grę pracę
Zdaję sobie sprawę z ryzykowności odważnej tezy stwierdzonej w tytule. Mimo tego pozostaję przy swoim – to najlepsza turowa strategia od czasów Heroes of Might and Magic III. Przez tę grę nie odrywam się od stacjonarnego komputera, a na PS4 zaczyna zbierać się kurz. Będąc zadeklarowanym konsolowcem, to niemałe osiągnięcie.