Nie tylko samochody, czyli Volvo pokazuje, jak w przyszłości będzie wyglądało... wyrzucanie śmieci
Nawet jeśli nie przepadamy za samochodami Volvo (można tak?), temu projektowi szwedzkiej marki zdecydowanie warto kibicować i przyglądać się uważnie. Nie tylko dlatego, że może sprawić, że nasze życie stanie się odrobinę wygodniejsze a okolica cichsza, ale też dlatego, że w ciekawy sposób pokazuje, do jakich dziedzin życia producenci samochodów planują się w najbliższej przyszłości "mieszać".
We wrześniu zeszłego roku Volvo, przy współpracy z trzema uczelniami, zaprezentowało światu dość oryginalną i niezbyt motoryzacyjną wizję - wizję, w której to nie ludzie, a maszyny były niemal w 100% odpowiedzialne za odbieranie i opróżnianie naszych... kubłów na śmieci. Tak, pomysł Szwedów, nazwany przez Volvo ROAR (Robot-based Autonomous Refuse), zakładał wykorzystanie autonomicznych robotów do zlokalizowania kubła na śmieci, dowiezienia go do śmieciarki i opróżnienia.
Cele projektu były dwa. Po pierwsze, jak zawsze, ma nam się żyć dzięki temu lepiej. Z jednej strony pracownik firmy nie musiałby już w żadnym przypadku samodzielnie dźwigać kubłów, z drugiej strony, takie rozwiązanie mogłoby pozwolić na szybsze, sprawniejsze i bezpieczniejsze opróżnianie pojemników, co pewnie spodobało by się okolicznym mieszkańcom.
Z drugiej strony projekt miał natomiast pokazać, jak w przyszłości będziemy mogli wykorzystywać maszyny w automatyzacji tego, co wciąż jeszcze musi dziś robić człowiek. Przenoszenie ciężkich pojemników na śmieci to może niezbyt dobry przykład dla większości osób, które nie mają z tym na co dzień do czynienia, ale z cała pewnością ten proces dotknie w końcu i tych czynności, które sami często wykonujemy i z których... chętnie byśmy zrezygnowali.
W 2015 roku ROAR był jednak tylko pomysłem. Teraz czas na kolejny krok.
Kilka miesięcy temu, kiedy Volvo zapowiedziało projekt ROAR, jedynym co pokazano był pojedynczy rysunek, przedstawiający śmieciarkę, pojemniki na śmieci i sympatycznego robota. Nic więcej. Prace miały trwać do połowy tego roku, jednak pierwsze ich efekty możemy zobaczyć już teraz. I wygląda to naprawdę interesująco. Może nie tak sympatycznie, jak na wcześniejszym obrazku, ale nadal ciekawie.
Volvo ogłosiło bowiem, że ROAR wkracza w fazę prototypową, prezentując przy okazji pierwsze nagranie demonstrujące działanie takiego systemu. W stosunku do pierwszych opisów zmieniło się wiele, a o wielu rzeczach dowiedzieliśmy się dopiero teraz.
Przede wszystkim do zespołu sprzątającego dołączył dron.
Owszem, robot transportujący kosze na śmieci ma w pamięci odpowiednio dokładną mapę okolicy, a odbiornik GPS pozwala mu odnaleźć się w przestrzeni. Żeby jednak odnaleźć wszystkie znajdujące się w okolicy kosze na śmieci bez żadnej pomocy, musiałyby one być prawdopodobnie specjalnie "oczipowane". Zamiast tego, ich lokalizacją zajmuje się niewielki dron, który startuje po zatrzymaniu śmieciarki. Zebrane dane przekazuje robotowi, który rusza do akcji, wykorzystując wszystkie znajdujące się na wyposażeniu czujniki.
A tych jest naprawdę sporo - przeglądając pełną listę można odnieść wrażenie, że mowa tu raczej o nowoczesnym aucie wyższej klasy. Poza GPS-em są tutaj oczywiście kamery oraz LiDar i zestaw czujników ruchu (akcelerometr, żyroskop).
Wszystko to jednak nie tylko po to, żeby trafić do kubła z odpadkami, ale żeby - w drodze po niego lub z nim - nikomu nie stała się krzywda. Na nagraniu z prototypem wszystko odbywa się bowiem wręcz koszmarnie wolno, ale żeby miało to sens w praktyce, pojazd z kontenerem musi poruszać się szybciej. Biorąc pod uwagę jego masę i dodatkową masę śmieci, może stanowić spore zagrożenie.
Na szczęście, przynajmniej w teorii, robot potrafi widzieć nasz świat i interpretować go, wykrywając z odpowiednim wyprzedzeniem przeszkody, które z łatwością omija. Oby tylko sprawdziło się to nie tylko w takich "laboratoryjnych" warunkach i robot Volvo miał faktycznie oczy dookoła głowy - nikt nie chciałby sytuacji, w której omija on kilka drobiazgów na drodze, pakując się wprost pod nadjeżdżający z tyłu samochód.
Dodatkowo zabezpieczony został też proces przesypywania odpadów z kosza do śmieciarki. Jeśli ktokolwiek znajdzie się w "niebezpiecznej" strefie, akcja zostanie zatrzymana i wznowiona po usunięciu gapiów znajdujących się zbyt blisko.
To wszystko dopiero początek
Volvo nie ukrywa, że automatyzacja to przyszłość i takich projektów jak ten będzie więcej. Nie wiadomo, czy ostatecznie rozwiązanie to trafi na rynek - jego głównym celem ma być bowiem "pobudzenie naszej wyobraźni i testowanie nowych pomysłów związanych z transportem przyszłości".
Odpowiednie narzędzia już są - przygotowanie pokazowego robota do wywożenia śmieci zajęło studentom i naukowcom w tym przypadku zaledwie 4 miesiące. Przez ten czas udało się tylko nauczyć robota jego zadania, sprawić, że będzie on bezpiecznie poruszał się po okolicy, ale i sprawić, że jest on w stanie współpracować i wymieniać niezbędne dane z innym robotem - w tym przypadku dronem. Co będzie kolejne? Można tylko zgadywać.
A że Volvo nie jest pierwszą i ostatnia firmą z tego segmentu, która wierzy w przyszłość pełną robotów, AI i automatyzacji, niedługo do salonów samochodowych będziemy mogli pójść nie tylko po nasze cztery kółka...