Toyota wykłada na stół miliard dolarów. To na twoje bezpieczeństwo na drodze
Miliard dolarów - właśnie tyle Toyota zamierza dodatkowo w ciągu najbliższych lat zainwestować w to, aby na drogach ginęło mniej osób, a najlepiej nie ginął nikt. Jak Japończycy zamierzają osiągnąć ten cel, który dziś wydaje się całkowicie nierealny? Zdając się na sztuczną inteligencję.
Odpowiednimi badaniami, ze wspomnianym wcześniej budżetem rozłożonym na pięć najbliższych lat, zajmie się nowo założona firma - Toyota Research Institute Inc. (TRI) z około 200 pracownikami i siedzibą w - jak można się domyślić - Dolinie Krzemowej. Drugi ośrodek badawczy zlokalizowany będzie w Cambridge, przy Massachusetts Institute of Technology (MIT). Jego lokalizacja nie jest przypadkowa - Toyota już jakiś czas temu wyraźnie zaznaczyła swoje zainteresowanie sztuczną inteligencją, inwestując 50 mln dol. we współpracę w tej dziedzinie właśnie z MIT i Uniwersytetem Stanforda.
Można w tym miejscu oczywiście zauważyć, że nad motoryzacyjną sztuczną inteligencją w jakiejś formie pracuje już kilka firm i Toyota dołącza do całego peletonu dość późno. Firma jednak wyraźnie zaznacza, że ta spora inwestycja nie jest początkiem prac, a ma jedynie na celu ich przyspieszenie. Głównym celem Toyota Research Institute ma być uzupełnieniem luki pomiędzy samymi badaniami, a tworzeniem końcowych produktów i implementacją nowych rozwiązań.
Nie powinniśmy więc obawiać się o to, że autonomiczne lub raczej pół-autonomiczne samochody japońskiej marki trafią na rynek później, niż planuje to konkurencja, która w większości podaje ten sam termin, co Toyota - 2020 rok.
Nie tak dawno o możliwościach takich pojazdów, na przykładzie odpowiednio zmodyfikowanego Lexusa, mogli przekonać się niektórzy dziennikarze. Technologia więc jest, za te 4 lata najprawdopodobniej będziemy mogli pójść do salonu jednej z marek należących do japońskiego koncernu i wyjechać z niego autem, które nie zawsze potrzebuje naszej uwagi w trakcie podróżowania.
Po co więc Toyocie dodatkowa firma, która będzie zajmować się wyłącznie AI? Odpowiedź jest banalna - bo ten wyścig nie jest jeszcze zakończony i długo nie będzie, o ile kiedykolwiek komukolwiek uda się w ogóle wyjść na prowadzenie. Pierwsza fala półautonomicznych pojazdów będzie jedynie wstępem do tego, co czeka nas w przyszłości. A ta przyszłość, wliczając w to także nasze oczekiwania, będzie się błyskawicznie zmieniać.
Na razie jednak japoński producent stawia przed Toyota Research Institute trzy podstawowe zadania.
Po pierwsze, sztuczna inteligencja ma pomóc w regularnym zmniejszaniu prawdopodobieństwa udziału auta w wypadku. Co ciekawe, nie mówi się tu wyłącznie o "spowodowaniu", ale w ogóle o "uczestniczeniu". Po drugie, badania i ich efekty mają sprawić, że jazda samochodem stanie się możliwa także dla osób, które z różnych względów do tej pory takiej możliwości nie miały. Widzieliśmy już, co może to oznaczać i jeśli faktycznie te prace przyniosą zapowiadany efekt, możemy mieć do czynienia z prawdziwą rewolucją, przynajmniej w życiu niektórych.
Trzeci cel nie jest już prawie związany z motoryzacją, ale kto wie, czy dla części osób nie będzie od niej wielokrotnie ważniejszy. Toyota zapowiada bowiem, że będzie starała się przenieść oraz dostosować doświadczenia i rozwiązania sprawdzające się "na zewnątrz" do warunków "wewnątrz", dzięki czemu będzie w stanie m.in. pomóc osobom starszym, których w starzejących się społeczeństwach jest coraz więcej.
Mówiąc wprost, kto wie, czy wcześniej na naszym podjeździe pojawi się najnowsza, (pół)atuonomiczna Toyota, czy może zamiast tego w naszym domu pojawi się robot tej samej firmy, pomagający nam w codziennych czynnościach.
Zresztą ta druga opcja nie powinna być raczej wielkim zaskoczeniem - już w lipcu tego roku Japończycy prezentowali robota o wprawdzie niezbyt inspirującej nazwie (Human Support Robot), ale niezwykle inspirujących możliwościach. A i to nie koniec robotycznego portfolio Toyoty.
Nie ma przy tym najmniejszych wątpliwości, że po tak głośnej inwestycji wszyscy będą od Toyoty oczekiwać głównie doskonałych (pół)autonomicznych samochodów. Słusznie, każdy, nawet pozornie zbędny system, który ocali w czasie swojego działania chociaż jedno życie, jest na wagę złota. Jeśli algorytmy, miliony czujników i wszystko skrywające się pod hasłem "big data" okażą się lepszym kierowcą od człowieka (a wiele wskazuje na to, że tak właśnie będzie), to dostaniemy wyraźny sygnał, że cała ta komputeryzacja motoryzacji, dla niektórych niesłychanie bolesna, miała sens.
Najciekawsze w tym wszystkim są jednak dwie rzeczy. W oczekiwaniu na innowacje, nawet (a może szczególnie!) te motoryzacyjne, coraz częściej zerkamy w kierunku Doliny Krzemowej. Nie w kierunku Monachium, Stuttgartu czy Detroit. Zresztą kogo z wielkich tam nie ma? Jest Toyota, działa tam Honda, jest Mercedes, BMW, GM. O obecności Google'a czy Tesli wspominać nie trzeba. O obecności Apple'a natomiast może będzie trzeba wspomnieć - za jakiś czas.
Po drugie, jak delikatnie zaznacza Toyota, sztuczna inteligencja zamknięta jedynie w metalowych puszkach na kołach to mało, to marnowanie jej potencjału. Potencjału, który w przeciwnym wypadku w pewnym momencie wykorzysta kto inny. Kto więc wie, czy prace nad samochodami, które potrafią jeździć bez naszej pomocy nie okażą się dla niektórych producentów sposobem, żeby zawładnąć nie tylko naszym podjazdem, ale i domami. Czy to w formie robotów, czy innej, o której jeszcze do tej pory nie myśleliśmy.
Naprawdę, żyjemy w fascynujących czasach.