Nie wierzę w Oculus Rift. Rynek wirtualnej rzeczywistości zdobędzie zupełnie kto inny
Kilka dni temu poznaliśmy ostateczny koszt gogli Oculus Rift, który wynosi aż 699 euro. Okazuje się jednak, że wysoka cena nie jest największym problemem sztandarowego produktu Oculus VR. Jest nim główny konkurent, czyli HTC Vive.
Może wydawać się, że akcesorium dla graczy tworzone przez podupadającego producenta telefonów komórkowych nie zdobędzie dużej popularności. Zapewne byłaby to prawda, gdyby nad HTC Vive pracowała wyłącznie tajwańska firma. Ma ona jednak potężnego sojusznika, jakim jest Valve. Firma, która niegdyś zajmowała się wyłącznie tworzeniem kultowych gier, zaś od ponad dekady zarządza Steamem, czyli największą i najpopularniejszą na świecie platformą gier komputerowych.
Valve chce walczyć o nowe rynki zbytu dla sprzedawanych przez siebie tytułów. Świadczy o tym zaangażowanie się w rozwijanie Steama dla Linuksa oraz tworzenie własnego systemu operacyjnego Steam OS, który ma napędzać komputery Steam Machines będące pomostem między konsolami do gier oraz komputerami PC. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że wirtualna rzeczywistość może wywrócić rynek gier do góry nogami.
Tego właśnie boi się Valve, więc współtworzy HTC Vive.
Wiadomo już, że Oculus ma mieć własną platformę, na której będzie można nabyć treści kompatybilne z Oculus Rift. Jako że wirtualna rzeczywistość to raczkująca technologia, ma ona duże szanse na popularyzację. Nie należy jednak łudzić się, że w ciągu najbliższych kilku lat pod względem popularności zbliży się ona do Steama, który jest prawdopodobnie najważniejszą aplikacją znajdującą się na komputerze każdego gracza. Należy też pamiętać, że Steam jest na tyle uniwersalną platformą, że dodanie do niej symulacji wirtualnych jest jak najbardziej możliwe.
Póki co może wydawać się, że ze Steam będą współpracować wszystkie dostępne na rynku okulary wirtualnej rzeczywistości. Sam jednak nie mogę uwierzyć, że tak się stanie. Czemu bowiem Valve ma oddawać konkurencji swoje pole do działania? Jestem przekonany, że Steam bez wsparcia Oculus Rift przeżyje jeszcze długi czas. Z kolei Oculus Rift bez wsparcia Valve stanie się tylko zabawką z dostępem do niszowego sklepu z aplikacjami, bez jakiejkolwiek możliwości zdobycia godnej pozycji na rynku gier.
Oczywiście Oculus VR może sprzedawać własne symulacje.
Ma też tworzyć komunikator dla swojego właściciela, czyli Facebooka. Nie zmienia to jednak tego, że w obecnej sytuacji okulary wirtualnej rzeczywistości są kojarzone przede wszystkim z grami wideo. Oculus Rift w swoich pierwotnych założeniach miał być platformą dla graczy, HTC Vive jest współtworzony przez Steama, a ich główny konkurent to Playstation VR współpracujący z Playstation 4.
Nawet jeśli Oculus rozpocznie współpracę z platformami konkurencyjnymi dla Steam, takimi jak Uplay oraz Origin, pozostanie planktonem w porównaniu z platformą Valve i nie będzie mógł się należycie rozwinąć. W końcu jeśli na rynku pojawią się dwa standardy okularów wirtualnej rzeczywistości, wszyscy wybiorą właśnie ten zgodny ze Steamem. A następnie HTC Vive przejmie nie tylko rynek gier, ale też symulacji i komunikacji. Smutne, ale jak najbardziej możliwe.
Mam nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie, a rynek PC będzie rozwijał się w najlepsze.
Trudno mi jednak uwierzyć w jego pełną otwartość, jeżeli Nvidia może specjalnie wzbogacać gry o rozwiązania, które gorzej działają na kartach konkurencji, to samo może zrobić Valve. Może dojść do sytuacji, w której w teorii Steam będzie współpracować z okularami innymi niż HTC Vive, ale będzie to robił na tyle nieudolnie, że w praktyce każdy wybierze rozwiązanie HTC. Bardzo obawiam się takiego scenariusza, dlatego z kupnem okularów wirtualnej rzeczywistości poczekam jeszcze przynajmniej rok.
Czytaj więcej: