REKLAMA

Godny konkurent dla najlepszych smartfonów na rynku. Huawei Mate S - Spider's Web Testuje

Od premiery Huawei’a Mate S minęło już kilka tygodni i przez ten czas pierwsze wrażenie zdążyło skutecznie przeminąć, odsłaniając wady, ale też uwypuklając zalety. Jaki więc jest najnowszy flagowiec Huawei’a, na którego debiut na polskich półkach sklepowych wciąż czekamy?

Godny konkurent dla najlepszych smartfonów na rynku. Huawei Mate S – Spider’s Web Testuje
REKLAMA
REKLAMA

Gdy Chińczycy prezentowali swojego nowego flagowca na tegorocznych targach IFA, Mate S jawił się jako sprzęt do wszystkiego, istny szwajcarski scyzoryk wśród smartfonów - jak na urządzenie z najwyższej półki przystało.

Świetna specyfikacja, bezkompromisowa jakość wykonania, rewelacyjnie zapowiadający się aparat i wiele innych obietnic, z których teraz muszę chińskiego giganta rozliczyć, recenzując Mate’a S niemal dwa miesiące od premiery. Na szczęście większość obietnic znajduje pokrycie w codziennym użytkowaniu.

Jakości wykonania trudno cokolwiek zarzucić, bo Mate S wykonany jest z niebywałą dbałością o detale, co widać na każdej szlifowanej krawędzi urządzenia oraz zakrzywionym szkle 2,5 D Gorilla Glass 4 na froncie. Pod tą taflą szkła znajduje się 5,5” ekran AMOLED o rozdzielczości FullHD, a jeszcze głębiej - serce urządzenia, czyli procesor HiSilikon Kirin 935 wspierany przez 3 GB RAM-u i 32 GB pamięci wbudowanej.

W codziennej pracy taka kombinacja spisuje się znakomicie - pomimo tego, iż nakładka na Androida, EMUI 3.1, nie należy do najlżejszych, smartfon nigdy nie zwalnia i zawsze działa płynnie. Dopiero niektóre gry potrafią sprawić mu trudność. Podkreślam jednak, „niektóre”. Wszystko zależy tu bowiem od optymalizacji, a tutaj nie ma reguły. GTA: San Andreas czy NFS: No Limits/Most Wanted działają bez zająknięcia. Z kolei Asphalt 8 czy Final Fantasy III w ogóle nie chcą się uruchomić.

Ostatecznie Huawei Mate S to smartfon, z którego korzysta mi się jak dotąd bardzo przyjemnie, z dwoma tylko bardzo poważnymi problemami.

Które mają jedno źródło - grubość urządzenia.

W najgrubszym punkcie nowy Huawei ma 7,2 mm grubości, ale jego plecki są profilowane, więc ta wartość zmniejsza się do zaledwie 2,65 mm na krawędziach. Dodajmy do tego straszliwie śliską obudowę i mamy sprzęt, który jest skrajnie wręcz nieergonomiczny. Co ciekawe, z początku wydawało się, że jest zupełnie na odwrót. Po dłuższym użytkowaniu muszę jednak przyznać, że to Huawei P8 jest wygodniejszym w użytkowaniu z dwójki chińskich flagowców.

Na szczęście Huawei dorzuca do zestawu etui typu Flip Cover i co ważne - metal, z którego wykonana jest obudowa Mate'a S, nie jest podatny na zarysowania. Wolę jednak nie sprawdzać, jak radzi sobie ze znoszeniem upadków na twardą powierzchnię.

Z racji tego, że Mate S jest niemożliwie cienki, producent musiał postawić na jeszcze jeden kompromis - rozmiar akumulatora. Z jakim skutkiem?

Sprawdźcie, oglądając naszą wideo-recenzję:

Pełną recenzję, w formie tekstowej, znajdziecie na łamach Spider’s Web już niedługo, tymczasem zachęcam do komentowania i subskrybowania naszego kanału na YouTubie. Dajcie też łapkę w górę, jeśli podoba się wam taka forma recenzji.

Dla tych, którzy już dziś szukają odpowiedzi na pytanie „czy warto kupić Mate’a S?” mogę odpowiedzieć - to zależy. Huawei ma tym modelem naprawdę wiele do zaoferowania.

Nie można jednak pominąć faktu, że równie wiele mogą zaoferować inne urządzenia z tej półki cenowej, a za kwotę zbliżającą się do 3 tys. złotych użytkownik ma pełne prawo wymagać najlepszego.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA