Przez suszę nadchodząca zima zapowiada się fatalnie - Polsce zabraknie prądu
Mimo że o problemach polskiej energetyki mówi się od lat, elity rządzące nieustannie zamiatały ten temat pod dywan i udawały, że problem ten nie istnieje. Maskarada skończyła się kilka tygodni temu, gdy okazało się, że z powodu upałów elektrownie miały znacznie ograniczone możliwości wytwarzania energii.
Choć na pierwszy rzut oka susza nie powinna przeszkadzać w wytwarzaniu energii, jest zupełnie inaczej. Wysoka temperatura powoduje wyparowywanie wody z naturalnych zbiorników i podnosi temperaturę wody, która w nich została. Z tego powodu elektrownia nie może oddawać do wspomnianych zbiorników gorącej wody, która wcześniej chłodziła urządzenia elektrowni. Gdyby się na to zdecydowała, ucierpiałby na tym ekosystem wspomnianych zbiorników. Dodatkowo, susza i coraz mniej wody powoduje, że elektrowni nie mają też skąd pobierać kolejnych porcji płynu chłodniczego.
Obecna sytuacja może jednak ulec znacznemu pogorszeniu.
Stanie się tak, jeżeli deficyt opadów przeciągnie się na jesień i zimę - donosi Puls Biznesu. Ekspert ds. energii dr inż. Tomasz Kowalak ostrzega, że brak wody może spowodować, że cieki wodne służące do ochładzanie elektrowni mogą zamarznąć do dna i, co za tym idzie, sparaliżować działanie elektrowni cieplnych, które stanowią zdecydowaną większość źródeł energii w naszym kraju. Dlatego konieczna jest dywersyfikacja źródeł energii tak, by chociaż częściowo uniezależnić system od wysokich temperatur.
Za przykład mogą nam służyć Niemcy, którzy mają 1000 razy mocniejsze instalacje fotowoltaiczne niż w Polsce. System wykorzystywania odnawialnych źródeł energii jest tam na tyle rozwinięty, że nie tylko nie ogłaszali kryzysu, ale też mogli pomóc Francji, która ma obecnie problemy podobne do Polski. W tym kraju zdecydowana większość energii pochodzi z elektrowni jądrowych, które również wymagają dużej ilości wody do chłodzenia. Właśnie dlatego Polska musi poważnie zainteresować się odnawialnymi źródłami energii.
Panele fotowoltaiczne pomogłyby nam uchronić się przed letnimi kryzysami, zaś wiatrowe przed zimowymi. W technologie te i tak warto inwestować, ponieważ według dyrektyw unijnych do 2020 roku aż 20% produkowanej przez nas energii będzie musiała pochodzić właśnie z odnawialnych źródeł energii. Komisja Europejska chce zablokować możliwość korzystania z konwencjonalnych źródeł energii, jednocześnie otwierając rynek energii Unii Europejskiej.
Już niedługo Polacy mogą być uzależnieni od dostaw z energii z innych krajów.
Do państw tych należeć będą Wielka Brytania, Niemcy, Włochy, Francja i Hiszpania. Kraje te zaledwie w pierwszym półroczu bieżącego roku zwiększyły produkcję zielonej energii o 8 GW, do poziomu 175 GW - jak wynika z raportu Platts Renewable Power Tracker cytowanego przez TVN24 BiS. Polska, jeśli chce być państwem niezależnym energetycznie od innych, też musi zdecydować się na podobny krok.
Co więcej, prace nad poprawieniem kondycji polskiego rynku energii trzeba rozpocząć lada dzień, ponieważ już w 2013 roku Ministerstwo Gospodarki ogłosiło, że w latach 2016-2018 deficyty energii mogą być szczególnie duże. Niestety na ostrzeżeniu się skończyło, a Platforma Obywatelska przez osiem lat swoich rządów nie była w stanie nawet przegłosować tzw. ustawy korytarzowej, która umożliwiłaby łatwiejszą budowę korytarzy przesyłowych energii i zapewniłoby nam większe bezpieczeństwo energetyczne.
* Zdjęcie: Shutterstock