REKLAMA

Śmiertelne selfie, czyli o wyłączaniu mózgu wraz z włączeniem aparatu

Ile zapłaciłeś za dobre zdjęcie portretowe? Jeśli nie zamawiałeś prawdziwej sesji zdjęciowej, prawdopodobnie najwyższa kwota to 20-30 zł wydane w fotolabie na zdjęcie do dokumentu. Tymczasem niektórzy za zwykłe selfie płacą znacznie więcej, i to nie tylko w pieniądzach. W skrajnym przypadku ceną za selfie jest… życie. Brzmi drastycznie, ale to niestety rzeczywistość.

Śmiertelne selfie, czyli o wyłączaniu mózgu wraz z włączeniem aparatu
REKLAMA
REKLAMA

W ostatnich dniach świat obiegło kilka informacji o zdjęciach selfie, które były tragiczne w skutkach. Kropkę nad „i” postawił przypadek z Polski, w którym mężczyzna stracił życie dla wymyślonego kadru. Trzy poniższe historie wydarzyły się niemal jednocześnie.

Selfie w locie

Historia numer jeden jest szczególnie wstrząsająca, bo dzieje się na naszym podwórku, a konkretnie w Warszawie. Pewien 31-latek przyjechał do stolicy na koncert AC/DC, ale niestety nie wrócił już do rodzimego Bytomia. Zginął, bo chciał mieć nietypowe selfie.

Mężczyzna wieczorem, przed koncertem, spacerował wraz z grupą znajomych. W pewnym momencie wpadł na szalony i tragiczny w skutkach pomysł. Postanowił zrobić sobie selfie w locie, podczas skoku z mostu Świętokrzyskiego do Wisły.

Ciało mężczyzny odnaleziono dwa dni później, w poniedziałek. Nurt Wisły okazał się silniejszy, niż wydawało się szalonemu fotografowi.

Selfie z wężem

Druga historia wydarzyła się niedawno w Stanach Zjednoczonych. Mieszkaniec San Diego natrafił na grzechotnika i postanowił zrobić sobie z nim pamiątkowe selfie. Pomysł nie do końca spodobał się wężowi, bo zwierzę ukąsiło fotografa, wprowadzając do jego organizmu toksyczny jad.

Mężczyzna miał sporo szczęścia, bo udało się go uratować. Trafił on do dwóch szpitali, w których dostał po dawce antytoksyny, która uratowała mu życie. Okazało się jednak, że na zdarzeniu ucierpi nie tylko ciało fotografa, ale i jego portfel. Po skończonym leczeniu pacjent dostał rachunek na kwotę 153 tys. dol. Tyle kosztowały leki i nietypowe zabiegi laboratoryjne. Pacjent miał ubezpieczenie, ale nie pokrywało ono wypadku ugryzienia przez węża.

Selfie z bizonem

Trzecia historia również wydarzyła się w Stanach Zjednoczonych. 43-letnia turystka z Mississippi przyjechała z córką do parku Yellowstone. W pięknych okolicznościach przyrody matka z córką postanowiły zrobić sobie wspólne zdjęcie. Podeszły do żyjącego w parku bizona na niespełna 5,5 metra, przygotowały smartfon do zrobienia selfie i w tym momencie zwierzę zaatakowało matkę. Kobieta na skutek uderzenia została poderwana w powietrze i upadła na głowę. Skończyło się tylko na drobnych uszkodzeniach ciała.

To nie pierwszy przypadek, kiedy bizon zaatakował turystę robiącego zdjęcie. Kobieta była piątą osobą, która ucierpiała w takim wypadku w tym roku w parku Yellowstone.

Czy nóż do krojenia chleba to broń?

Te historie pokazują, że nawet smartfon w rękach bezmyślnej osoby może być narzędziem przyczyniającym się do tragedii. W tym kontekście nie sposób nie odnieść się do ostatniej nagonki na drony, która zaczęła się po incydencie na Lotnisku Chopina.

Nagle dron ze zwykłego gadżetu technologicznego stał się niebezpiecznym narzędziem. Wywiązały się dyskusje, w których mniej obeznani w temacie nawoływali do całkowitego zakazu latania, pełnej kontroli, przymusowych kursów, obowiązkowych licencji, a najlepiej do profilaktycznego zamykania w więzieniach wszystkich operatorów dronów. Lot nad lotniskiem to skrajna głupota, ale nie da się przed nim uchronić, o ile samo lotnisko o to nie zadba. Dlatego właśnie powinniśmy skupić się na systemach antydronowych, a nie na zmianach w prawie.

Jasne, trzy wymienione wyżej historie pokazują, że nieprzemyślanym zdjęciem selfie można zaszkodzić co najwyżej sobie. Mimo wszystko historie te udowadniają, że zagrożeniem jest nie sprzęt, tylko człowiek. Głupich nie sieją, sami się rodzą. Gdyby chcieć uchronić ludzkość przed tego typu wypadkami, trzeba byłoby zabronić dosłownie wszystkiego, łącznie z wychodzeniem z domu. A przecież nie tędy droga.

REKLAMA

Wypadki się zdarzały, zdarzają i będą zdarzać i żadne zakazy niczego tu nie zmienią. Chyba że na gorsze, bo zakazany owoc smakuje najlepiej. Dlatego przyzwyczajmy się do wypadków spowodowanych zdjęciami selfie, dronami spadającymi do ogródków, czy kamerami GoPro umieszczonymi na kaskach. Te sprzęty są takimi samymi elementami współczesnego świata jak rozwiązane sznurówki, rzucone na chodnik skórki od banana, czy otwarte studzienki kanalizacyjne.

*Zdjęcie w nagłówku: Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA