Przeszedłem symulator randkowania z gołębiami i nie mam sobie nic do zarzucenia
Wakacyjny sezon ogórkowy wpływa na graczy w zróżnicowany sposób. Część z nich zapada w błogi sen letni. Inni odkrywają zalety otoczenia poza komputerem i konsolą. Jeszcze inni…cóż, zaczynają eksperymentować. Słyszeliście kiedyś o Hatoful Boyfriend?
Istnieje pewna kraina, w której wiele rzeczy stoi na głowie. Ludzie kupują w niej zużytą bieliznę oraz puszki wypełnione tlenem. Ośmiornice kojarzą się tubylcom nie tylko z jedzeniem, ale również pornografią. Salony gier nadal są w modzie, z kolei PS4 i XONE nie znalazły wielkiego odzewu. Mowa o Japonii – miejscu, w którym symulator randkowania z gołębiami posiada rzesze fanów tak wielkie, że zauważył to zachodni wydawca.
Wydawca Devolver Digital posiada w swoim portfolio wiele pokręconych tytułów. Hatoful Boyfriend przebija jednak wszystko.
Uwielbiam Devolvera! Firma założona przez byłego pracownika id Software – Mike’a Wilsona – podejmuje się dystrybucji gier niezależnych oraz tak pokręconych, że nie odważy się na to żaden inny dystrybutor. Wydawca jest w świetnej komitywie z garażowymi producentami, potrafiąc wyłowić prawdziwe perły, które odnoszą później naprawdę wielkie sukcesy.
W portfolio Devolvera można znaleźć takie tytuły jak Hotline Miami oraz Hotline Miami 2. Serious Sam HD z kolejnymi odsłonami to również ich brożka. Duke Nukem 3D: Megaton Edition oraz remake Shadow Warrior to także ich sprawka. Tak samo ociekające testosteronem Broforce, zręcznościowe OlliOlli czy polski Ronin. Teraz Devolver Digital zawiesił poprzeczkę jeszcze wyżej, wypuszczając na zachodnie i centralne rynki symulator randkowania z gołębiami – Hatoful Boyfriend.
Chwila, moment! Czy my naprawdę rozmawiamy o grze, w której randkuje się z gołębiami?
Tak. Niezależnie jak dziwacznie by to nie brzmiało, Hatoful Boyfriend to symulator randkowania z gołębiami. Produkcja posiada niesamowite, mroczne i przerażające drugie dno, ale nie zmienia to faktu, że mówimy o grze, w której postać gracza wdaje się w relacje z… gołębiami. Inteligentnymi, potrafiącymi mówić i odczuwać podobnie jak ludzie.
Hatoful Boyfriend to przedstawiciel niezwykle popularnego w Japonii gatunku visual novel. Wszystko sprowadza się tutaj do uważnego czytania tekstu i sporadycznego podejmowania decyzji, niczym w produkcji cRPG. Każde podjęte przez nas działanie ma swoją konsekwencję, najczęściej dotyczącą opierzonych jegomości, z którymi właśnie rozmawiamy.
Tak się bowiem składa, że bohaterką Hatoful Boyfriend jest ludzka dziewczyna. Ta, jako jedyna przedstawicielka naszego gatunku, trafia do szkoły St. PigeoNation's Institute. Uczennica studiuje, ćwiczy, chodzi na zajęcia i rozmawia z ptasimi kolegami i koleżankami, jak gdyby wszystko to było zupełnie naturalne i normalne. Tylko gracz siedzący po drugiej stronie ekranu drapie się po głowie i zastanawia – o co tutaj do cholery chodzi?
Z Hatoful Boyfriend spędziłem naprawdę dużo czasu. Co najdziwniejsze, w ogóle tego nie żałuję.
Przede wszystkim – produkcja posiada świetnie rozpisane dialogi, w czym duża zasługa zachodniego wydawcy. Przekład japońskich, operujących slangiem i mową młodych ludzi produkcji, nigdy nie jest prosty. Zachowanie humoru, przy jednoczesnym niwelowaniu różnic kulturowych, to niezwykle ciężkie zadanie, z którego wydawca wyszedł obronną ręką i należy mu się uznanie.
Po drugie, Hatoful Boyfriend to relatywnie krótki scenariusz. W zależności od podjętych przez nas decyzji, pojedyncza rozgrywka trwa od 15 do 30 minut, oczywiście przy szybkim przewijaniu powtarzających się linii dialogowych. W dziwaczny tytuł grałem na PS Vicie. Taki format idealnie nadawał się do jazdy komunikacją miejską oraz podmiejskimi pociągami. Mogłem więc przejść tytuł na wiele sposobów, sprawdzając każdą możliwą ścieżkę wyboru.
To właśnie wielokrotne przechodzenie krótkiej gry doprowadziło mnie do odkrycia, za sprawą którego zdecydowałem się napisać o Hatoful Boyfriend. Okazuje się bowiem, że symulator randkowania z gołębiami to produkcja, która posiada drugie, a nawet trzecie dno. Byłem w szoku, kiedy humorystyczny tytuł visual novel zamienił się w psychologiczny thriller z elementami horroru. Serio.
Hatoful Boyfriend skrywa olbrzymi, mroczny sekret, który zostanie odkryty jedynie przez garstkę graczy.
Podczas kolejnych podejść do Hatoful Boyfriend zauważałem coraz więcej niepokojących elementów, które nijak nie pasowały do różowej, wesołej otoczki tego tytułu. Gdzieś tam w tle migotały mi zniszczone wieżowce. Od czasu do czasu przepadał słuch o jakimś studencie. Szkolny lekarz zachowywał się dziwniej i dziwniej z każdą linią dialogową. Ba, podczas jednego z podejść moja postać została zamordowana przez tajemniczego sprawcę.
Zacząłem kopać. Sygnały wysyłane przez twórców nie mogły być przypadkowe. Było ich zbyt dużo, żeby uznać je za mruganie okiem do widza. Dlaczego jestem jedynym człowiekiem w tym wirtualnym świecie? Dlaczego moja postać żyje w jakiejś jaskini, natomiast różnorodne ptactwo posiada piękne domostwa? Dlaczego nocami ktoś przesiaduje w szkole? Pytania mnożyły się z każdym kolejnym podejściem. No i poznałem odpowiedź. Jeżeli nie chcesz psuć sobie "frajdy" z rozgrywki, możesz przestać czytać w tym miejscu.
Hatoful Boyfriend naprawdę skrywa dodatkową historię. Nie zdradzę, co trzeba zrobić, aby ją odblokować. Ta jest jednak zupełnie inna od kolorowych, wesołych historyjek rozgrywanych poprzednio. Chociaż nowy tryb zaczyna się tak samo jak zwykle, w pewnym momencie gracz zaczyna sterować jednym z ptasich uczniów. Ten z przerażeniem odkrywa, że główna bohaterka została zamordowana, natomiast fragmenty jej zwłok… cóż, znajdują się w szkole.
W tym momencie produkcja wydawana przez Devolver Digital zalicza zwrot o 180 stopni.
Byłem szczerze zaskoczony, kiedy do wesołej, różowej, zabawnej produkcji zaczęły wkradać się kolejne elementy thrillera i horroru. Zmiana narracji. Zmiana bohatera. Zmiana klimatu. Dodatkowy tryb okazał się długą, unikalną historią na dobre kilka godzin. To niesamowite, że tak potężna zawartość gry została skrzętnie ukryta i tylko najbardziej wytrwali i dociekliwi gracze ją poznają.
Świat Hatoful Boyfriend zdradzał coraz więcej tajemnic. Producenci osadzili akcję gry w post-apokaliptycznej przyszłości, która czerpie garściami z „Planety Małp”. Tak oto ludzkość zachorowała na wirusa H5N1 – „ptasią grypę”. Prawdziwa pandemia. Szczepionka o ograniczonej skuteczności wpłynęła na możliwości ptaków, które stopniowo zaczęły zyskiwać inteligencję.
Wzorem „Planety Małp”, w końcu musiało dojść do starcia cywilizacji i ras. Wyniszczony chorobą gatunek ludzki przegrał batalię ze słabszym, ale liczniejszym ptactwem. Po latach ataków terrorystycznych i wojny partyzanckiej, ludzkość została przetrzebiona niemal do zera. Bohaterka gry jest jedną z ostatnich przedstawicielek naszej rasy, która została wdrożona do „programu integracyjnego” na terenie szkoły. Brzmi fantastycznie? Ba, to dopiero wierzchołek góry lodowej!
Tylko Japończycy mogli wpaść na coś takiego.
Symulator randkowania w gołębiami, w kolorowej oprawie i z potężną dawką humoru, skrywający takie tajemnice. Nie dziwię się, że inspirowana „Ptakami” Hitchcocka marka Hatoful Boyfriend posiada w Japonii rzesze oddanych fanów. Pomysł na tę produkcję, zabawa w którą wchodzi producent i gracz – to wszystko jest jedyne w swoim rodzaju.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że Hatoful Boyfriend nie jest dla każdego. To twór tak egzotyczny, jak to tylko możliwe. Jeżeli jednak oczekujesz od gier „czegoś więcej”, jeżeli jesteś otwarty na tak orientalne konstrukcje – warto zainteresować się tytułem. Zwłaszcza, że ten niedawno miał swoją premierę na PlayStation 4 oraz PlayStation Vitę. Raz kupioną grę w niskiej cenie można zainstalować na obu konsolach. Jedyne w swoim rodzaju dziwactwo.