Po co mi aktualizacje aplikacji iPhone’owych na Apple Watcha? Ja chcę nowe!
Od kilku dni trwa festiwal aktualizacji aplikacji na iOS, które dostosowują je do działania na Apple Watchu. Im ich więcej, tym mocniej drapię się po głowie zastanawiając się po jaką cholerę.
Z aplikacji, które mam zainstalowane na iPhonie (ostatnio zrobiłem wiosenny odsiew aplikacji, których nie używam i usunąłem je z telefonu), zaktualizowały się w ostatnich kilku dniach następujące (w kolejności od najnowszej):
7 minute Workout
Yahoo Weather
Buzzfeed
Slack
1Password
Instaper
RunKeeper
Trello
Shazam
Guardian
NYTimes
Bloomberg
Keynote
OneNote
Forza Football
Twitter
Evernote
Moment
O ile w to, że z 7 Minute Workout, Yahoo Weather, RunKeeper, Shazam i może Forza Football na Apple Watchu - jako przyszły jego posiadacz - korzystać będę, to jeszcze mogę uwierzyć, o tyle w to, że będę czytał wiadomości z Guardiana, NYTimesa, Buzzfeeda czy Bloomberga na zegarku to myślę, że wątpię. Raczej nie będę też sprawdzał haseł do serwisów internetowych z 1Password, ani słuchał dyktowanych artykułów zapisanych do przeczytania później w Instapaper. Twittera na nadgarstku też racze nie będę przeglądał. Bo ani to potrzebne, ani wygodne.
Wiem, że na takie dosadne narzekania jest jeszcze za wcześnie, bo w końcu Apple Watch jeszcze oficjalnie nie zadebiutował w sprzedaży (notabene, taki fuckup z dniem premiery, kiedy nie będzie można wejść do sklepu i kupić wystawione tam zegarki, to media tylko Apple’owi wybaczą), ale mimo wszystko martwi mnie, że nie ma na razie żadnej świetnie zapowiadającej się przełomowej aplikacji od zewnętrznych deweloperów.
Nie chodzi mi o aktualizacje aplikacji, z których korzystam na iPhonie. Z Shazam pewnie szybciej i przyjemniej mi będzie sprawdzić na zegarku co to za pieśń właśnie puszczają w Rock Radio aniżeli na iPhonie, ale w gruncie rzeczy to dokładne powielenie tego, co do tej pory robiłem za pomocą smartfonu. Każda z tych aktualizacji aplikacji iPhone’owych powieli funkcje, z których już dziś korzystam. Ja czekam na coś nowego, coś, co uzasadni twierdzenie, że komputerowe urządzenie na nadgarstku to zmiana funkcjonalna usług komputerowych.
Martwi mnie, że na 2 dni przed oficjalną sklepową (hi hi) premierą nie ma ani jednego takiego konceptu, który przebiłby się do mediów.