Apple i Teslę dzieli tak niewiele, że mogą praktycznie wymieniać się pracownikami
Dawno już minęły czasy, kiedy samochody były po prostu samochodami - mechanizmami od początku do końca projektowanymi i budowanymi wyłącznie przez producentów z tej branży. Dzisiejszy samochód to już najczęściej komputer, tablet i smartfon w jednym, na stałe podłączony do Internetu. Nic więc dziwnego, że coraz więcej graczy z segmentu elektroniki użytkowej zaczyna próbować swoich sił w tej dziedzinie. W tym oczywiście i Apple.
Dotychczasowe, publiczne próby, ograniczały się w przypadku tej firmy właściwie do dwóch aspektów - Map, które po początkowym rozczarowaniu zaczęły w końcu nabierać realnego kształtu i wpisywać się odpowiednio w ekosystem producenta, oraz CarPlay. Ten drugi jest jednak dopiero na bardzo wczesnym etapie swojego rozwoju, nie mówiąc już o powszechnej dostępności - dopiero niedawno pojawił się w pierwszych samochodach, a niektórzy producenci, nawet ci, którzy wcześniej wyrażali wsparcie tego pomysłu, jeszcze nie udostępniają klientom niezbędnych opcji.
I to właściwie, w uproszczeniu, byłoby tyle, jeśli chodzi o Apple w motoryzacji. Rozwijanie CarPlay, w tym dodanie bezprzewodowej komunikacji z telefonem, która ma znaleźć się w iOS 8.3, wydaje się być całkowicie oczywiste i przy okazji niezbyt emocjonujące. Po prostu ewolucja.
Business Insider opublikował informacje, pochodzące rzekomo od jednego z pracowników Apple, zgodnie z którymi firma z Cupertino ma naprawdę ambitne plany związane z branżą motoryzacyjną. Nie wiadomo jeszcze dokładnie jakie, ale według słów informatora, najnowszy projekt Apple ma być w stanie zmienić obraz rynku i w jakiś sposób zagrozić Tesli. Ta druga obietnica jest już zresztą w pewien sposób realizowana - jak potwierdził BI, do producenta iPhone'ów i iPadów przeniosło się w ostatnim czasie z Tesli około 50 pracowników.
Co ciekawe, zaledwie kilka dni temu głośno było na temat ruchu w zupełnie przeciwnym kierunku. Elon Musk oficjalnie potwierdził, że w Tesli obecnie pracuje około 150 byłych pracowników Apple, co pokazuje, jak blisko siebie są obydwie te firmy, działające w pozornie zupełnie odmiennych branżach.
Pojawia się teraz pytanie - czy najnowsze informacje są jedynie wymianą medialnych ciosów, w potyczce o miano firmy najbardziej innowacyjnej czy najbardziej przyjaznej pracownikom, czy też faktycznie coś jest na rzeczy i Apple bardzo potrzebne są osoby, które miały wcześniej doświadczenie z branżą motoryzacyjną.
Załóżmy, że tak właśnie jest.
Nie czekajmy na samochód Apple
Wizje samochodów Apple nie są absolutnie niczym nowym. Trudno w przypadku firmy, która tak mocno stawia na estetykę i dopracowanie swoich produktów, nie puścić wodzy fantazji i nie zastanawiać się, jak wyglądałoby i działało auto przez nią stworzone. Niemal równie łatwo jest z takiego pomysłu żartować, co zresztą niejednokrotnie czyniono z lepszym lub gorszym skutkiem.
Niezależnie jednak od tego, jak bardzo atrakcyjna lub nieatrakcyjna byłaby ta wizja, trudno jest w ogóle dopuścić myśl, że Apple mogłoby faktycznie pracować nad samochodem - przynajmniej takim, jakie znamy dziś. Oczywiście z finansowego punktu widzenia, nawet jeśli porównać tego producenta elektroniki do gigantów z branży motoryzacyjnej, taki scenariusz jest możliwy. Tylko dlaczego w takim razie Apple, wraz ze swoim pięciem się na szczyt, nie starało się zdominować również innych branży?
Dlaczego nie ma Apple-lodówek, Apple-telewizorów, Apple-systemów domowego monitoringu czy Apple-mebli? Przecież to wszystko mogło jak najbardziej powstać i nikt nie dziwiłby się, gdyby sprzedawało się dobrze, bardzo dobrze lub doskonale. Ale nie powstało.
Pytanie, co Apple musiałoby w takim razie widzieć w motoryzacji, żeby zdecydować się na aż tak radykalne odstępstwo od dotychczasowej strategii? Owszem, przyszłość samochodów nierozerwalnie będzie powiązana z komunikacją, Internetem, elektroniką czy systemami autonomicznej jazdy, ale czy faktycznie jest to dla Apple powód, żeby wchodzić na rynek z własnym samochodem?
Niekoniecznie.
Coś w tym musi być
Oczywiście nie oznacza to w żadnym wypadku wycofania się z tego segmentu. Jest już CarPlay, są mapy Apple, a to już sporo, szczególnie w momencie - a ten na pewno nadejdzie - kiedy CarPlay zagości w większej liczbie aut. Wystarczy spojrzeć na to, jak dobrze i ciekawie radzi sobie obecnie mapowy dział Nokii - HERE, który odpowiada za dostarczanie nawigacji dziesiątkom milionów nowych samochodów. Byłoby jednak dość dziwne, gdyby Apple ze swoim gigantycznym budżetem, chciało ugrać "tylko" tyle, ile mała Nokia.
Można więc zakładać, że część osób zatrudnionych przez Apple przy pracach nad nowym projektem będzie właśnie odpowiedzialna za rozwój CarPlay, tylko w nieco mniej oczywistym niż obecnie kierunku. W tej chwili bowiem CarPlay trudno uznać za centrum sterowania autem - to nakładka, która zamienia nasz ekran samochodowy w centrum sterowania iPhone'em. Pomysł dobry, ale niekompletny. Częściowo przez fakt, że producenci integrują go ze swoimi systemami w taki, a nie inny sposób - jako osobne menu, jako osobny dodatek. Dodatek, z którego (nie we wszystkich przypadkach) trzeba wyjść, żeby np. ustawić klimatyzację na ekranie. O głębszej integracji nie ma oczywiście mowy.
Taka integracja jest jednak konieczna, jeśli CarPlay chce być czymś więcej niż konkurencją dla Android Auto. A musi być czymś więcej z prostego powodu - Google swoje jeżdżące samochody ma, ma swoje systemy autonomicznej jazdy i nawet jeśli nie wdroży ich do własnych, komercyjnie dostępnych produktów, to zrobią to inni. Już teraz GM zapowiada, że gdy pojawi się taka opcja, będą chętnie współpracować z twórcami Androida. W ten sposób samochody będą jeszcze bardziej "Google" niż z Android Auto. To by było Apple zdecydowanie nie w smak.
Mamy więc trzy opcje. Albo Apple, zatrudniając ekspertów od mechaniki i robotyki, planuje stworzenie autonomicznego samochodu, co mogą potwierdzać inne z ostatnich doniesień (choć może być to tylko uzupełnienie map), albo planuje rozszerzyć możliwości CarPlay o integrację z podzespołami samochodowymi, albo... jedno i drugie jednocześnie (lub w odpowiedniej kolejności).
Najłatwiejsza do przyjęcia jest oczywiście wersja druga. Zdalne sterowanie samochodem z telefonu w pewnym zakresie, zdalna zmiana ustawień, "przywoływanie" czy "przygotowywanie" do jazdy jest czymś, czym klienci w dzisiejszych czasach z całą pewnością by nie pogardzili. Jednocześnie jest to coś, z czym eksperymentują już niektóre firmy, takie jak np. BMW czy Tesla. Autonomiczny samochód generowałby konieczność nadrobienia lat różnicy, jakie dzielą Apple w dziedzinie chociażby map od Nokii czy Google. Nie ma jednak zbyt wielu rzeczy, których nie da się nadrobić gigantyczną ciężarówką pieniędzy.
Rzeczy, które warto byłoby zrobić, żeby w ekosystemie Apple zamknąć kolejny produkt - samochód.
* Zdjęcia pochodzą serwisu Shutterstock.