Nie, to nie jest scyzoryk. To jest TexBlade, czyli sprytna klawiatura do smartfona
Od momentu premiery iPhone'a, jednym z głównych argumentów krytyków telefonu Apple'a był brak fizycznej klawiatury. To, co jednak wtedy wielu wydawało się wadą, dziś jest ogólnie obowiązującym standardem i to właśnie sprzęty z malutkimi klawiszami są mniejszością. Mimo to, raz za razem ktoś próbuje zarobić na nostalgii i choć nie wszystkie projekty są udane, to niektóre robią przynajmniej spore wrażenie.
Nie chodzi tu oczywiście o niezbyt odkrywcze i raczej wręcz wtórne Typo, które rozgłos zdobyło głównie dzięki osobie jednego z inwestorów i kontrowersjom związanym z wyglądem klawiatury. Produktem, który przypomniał m.in. użytkownikom Wykopu, o tym jak dobrze pisało się kiedyś na fizycznych klawiaturach jest TextBlade. Nietypowa, kompaktowa, intrygująca, stosunkowo niedroga, a przy tym obiecująca wysoki komfort pracy. Tylko czy takie połączenie jest w ogóle możliwe?
Jeśli ktoś ma wątpliwości odnośnie tego, co znajduje się na powyższej grafice, to odpowiedź jest prosta - klawiatura. Tyle tylko, że zamknięta, a właściwie magnetycznie spięta z trzech głównych części, w formie ułatwiającej jej przenoszenie np. w kieszeni. Czwarta część może spinać pozostałe, lub pełnić rolę podstawki pod tablet albo telefon. Na pokazowych nagraniach producenta wyraźnie widać, że cały sprzęt jest mniejszy od dłoni, co potwierdzają zresztą dokładne parametry.
Aby jednak uzyskać klawiaturę, która nadaje się do pisania, niezbędne jest oczywiście rozłożenie całości i jej ponowne złączenie w odpowiedni sposób.
Za to, ponownie, odpowiadają magnesy, które przyłączają dwie części klawiatury mieszczącej ponad 70 "przycisków", do jednostki centralnej, zapewniającej zasilanie oraz połączenie z telefonem lub tabletem (Bluetooth 4.0 LE, współpracujący z większością sprzętów). Całość kształtem przypomina przy tym tzw. klawiatury ergonomiczne, z wyraźnym "złamaniem" wewnątrz i wolną przestrzenią w tym miejscu.
Zmieszczenie na tak niewielkiej powierzchni tak dużej liczy fizycznych przycisków o rozsądnym rozmiarze mogłoby być jednak mocno problematyczne. Dlatego w rzeczywistości jest ich zaledwie 8 - na grafikach wyraźnie widać ich granice. Producent zdecydował się jednak na oryginalne rozwiązanie problemu "pisania palcami po biurku", łącząc mechaniczny skok płytki z wykrywaniem litery/znaku, który chcieliśmy wcisnąć, za pomocą pojemnościowej warstwy dotykowej.
Dodatkowo przekonuje o doskonałym przyleganiu klawiatury do stołu, przez co ani nie ryzykujemy jej zrzucenia czy przesuwania się w trakcie pisania, ani też nie podskakuje ona irytująco w trakcie pracy.
W efekcie otrzymujemy wrażenia teoretycznie zbliżone do pełnowymiarowej klawiatury. Duże przyciski, odpowiedni odstęp znaków od siebie i komunikat zwrotny o ich wciśnięciu, jednocześnie nie mając przed sobą kilkudziesięciu faktycznie osobnych przycisków, ani też klawiatury, która potrzebuje osobnej torby czy plecaka. Rozwiązanie z całą pewnością pomysłowe, choć nadal pozostaje kwestia weryfikacja tych deklaracji w rzeczywistości, a i nadal musimy borykać się z ich niewielkimi wymiarami. Wszystko wskazuje jednak na to, że będzie ono przynajmniej odrobinę lepsze, od zwykłego pukania w szklany ekran.
Poza nietypową formą, charakterystyczne dla TextBlade jest również pozbycie się rzędów "zbędnych" przycisków numerycznych czy znaków specjalnych. Tutaj do ich wprowadzania z całą pewnością trzeba się będzie przyzwyczaić, bowiem za to odpowiada kliknięcie odpowiedniej strony modułu głównego, a dopiero potem wciśnięcie właściwego klawisza. Wystarczy jednak nauczyć tego swoje kciuki, a całość powinniśmy odbierać raczej jako zaletę, głównie przez to, że dzięki temu zyskujemy prosty dostęp do chociażby takich funkcji jak wycinanie czy kopiowanie fragmentów tekstu.
Brak niestety jakichkolwiek informacji na temat sposobu wprowadzania polskich znaków, co dla osób piszących przeważnie w naszym języku wyraźnie zmniejsza atrakcyjność całego produktu.
Mimo to trudno nie docenić całego projektu, nawet jeśli przy cenie na poziomie 99 dol. nie zyska zbyt dużej popularności. W sprzęt, który po złożeniu do formy przenośnej nie przekracza 11 cm długości i 3 szerokości, udało się bowiem zmieścić prawie wszystko to, co lubimy nie tyle w klawiaturach telefonicznych, co komputerowych. Potężny, klikający skok, duża odległość między znakami (tutaj około 19 mm) pomimo niewielkiej grubości całego sprzętu, bezproblemowe łączenie i długi czas pracy (do 30 dni na jednym ładowaniu), a także kilka pomysłowych dodatków, stworzonych z myślą o tych, którzy chcą pisać.
Nie, nie ma większych szans, żeby ten gadżet stał się hitem. Każe jednak zastanowić się nad tym, czy obecne fizyczne klawiatury nie zasługują na małą terapię odświeżającą.