Polacy zaskoczyli piratów. Gra za darmo dla tych, którzy nie mają pieniędzy na oryginał
Trzy dni temu miała miejsce premiera świetnie zapowiadającej się polskiej gry This War of Mine. Tak krótki czas wystarczył, by gra trafiła na najpopularniejszą na świecie stronę z torrentami. Twórcy gry zareagowali na to i zaczęli… rozdawać piratom kody do oryginalnej wersji gry.
Z oczywistych względów nie podam linka do tej strony. W zamian za to przedstawiam treść posta zamieszczonego przez pracownika 11 bit studios, firmy tworzącej This War of Mine. Zanim go przeczytacie, lepiej usiądźcie, dobrze radzę.
Czy widzicie to samo co ja? Podczas gdy nakładane są na nas kolejne podatki za piractwo, a przemysł filmowy, muzyczny i growy mówi o wyimaginowanych setkach miliardów strat spowodowanych przez piratów, przedstawiciele małego studia z Warszawy, doskonale rozumieją, że piractwo nie jest zachcianką a często koniecznością.
W wielu felietonach sam pisałem, że piractwo to kradzież i nadal tak sądzę. Odkąd zarabiam i stać mnie na kupno filmów, gier i muzyki, robię to. Jednak jestem świadom, że niekiedy używanie (nie udostępnianie innym) różnego rodzaju dób kultury jest moralnie usprawiedliwione. Pierwszym przykładem z rzędu jest tu kwestia bardzo starych gier uruchamianych w emulatorach, z których sam nadal korzystam. Oczywiście nielegalnie, bo inaczej się nie da.
Inną kwestią jest, gdy ktoś nie ma pieniędzy na grę a jej używa.
Czy 13-latek, który niemal nie dostaje kieszonkowego i chce być na czasie z nowościami, mieć o czym rozmawiać z rówieśnikami, powinien być traktowany jak przestępca? Jestem zdania, że taka kradzież oprogramowania może być korzystna dla samego dewelopera.
W końcu osoba, która ukradła grę z braku pieniędzy, i tak by jej nie kupiła. Ergo, deweloper nic nie stracił. Dodatkowo przywiązując użytkownika do siebie można w łatwy sposób wychować dobrego konsumenta, który najpierw będzie reklamował dobre gry za pomocą poczty pantoflowej, a potem je kupował.
Ja i moi znajomi jesteśmy tego przykładami. Swego czasu pobieraliśmy wszystko jak leciało, teraz wszystko w ten sposób kupujemy. Nie żałuję pieniędzy na dobra kultury, bo wiem, że by dalej powstawały, ktoś musi za nie zapłacić. Kiedyś płacił ktoś, a za darmo grałem w nie ja. Teraz płacę za nie ja i szczególnie nie przeszkadza mi, że muszę wykładać nieco większą sumę przez ludzi, których najzwyczajniej nie stać na gry.
Po prostu spłacam dług, który kiedyś sam zaciągnąłem.
*Grafika główna pochodzi z serwisu Shutterstock.