REKLAMA

Daję Uberowi rok na dotrzymanie swoich obietnic

Wczoraj oficjalnie w Polsce wystartował Uber, czyli usługa łącząca przewoźników z pasażerami, będąca konkurencją dla zwykłych taksówek. Miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu z przedstawicielami polskiego oddziału firmy, zadałem im kilka pytań i uzyskałem bardzo ciekawe odpowiedzi.

Daję Uberowi rok na dotrzymanie swoich obietnic
REKLAMA
REKLAMA

Uberowi mocno kibicuję. To konkurencja dla działających na polskim rynku aplikacji takich jak iTaxi i MyTaxi. Teraz korzystam z pierwszej z nich i niestety nie jestem w stu procentach zadowolony. Po wschodniej strony Wisły bardzo często późnym wieczorem lub w nocy w promieniu kilku kilometrów nie mogę namierzyć żadnej taksówki.

Chciałbym wierzyć, że za rok uruchomię w takiej sytuacji Ubera i zgodnie z obietnicą firmy, po pięciu minutach będę już w drodze.

uber warsaw

Twórcy Ubera mają wszelkie predyspozycje do tego, żeby zgarnąć polski rynek dla siebie. Jesteśmy 44 krajem na liście, w którym usługa została uruchomiona, a do tej pory w większości lokalizacji aplikacja stała się lokalnym hitem. Momentami jednak, słuchając prezentacji i rozmawiając z przedstawicielami polskiego oddziału firmy, nachodziły mnie wątpliwości. Nie jestem w stu procentach przekonany, że ludzie odpowiedzialni za wdrożenie Ubera w naszym kraju poświęcili dostatecznie dużo czasu na zbadanie rynku - a przecież informacje o planach ekspansji na nasz rynek pojawiały się już w maju.

Z jednej strony Polacy są łasi na nowości, zachłysnęliśmy się Facebookiem i Instagramem. Z drugiej strony, jeśli w grę wchodzą pieniądze, to najwyraźniej bardziej ufamy lokalnym dostawcom usług - koronnym przykładem jest tutaj fiasko eBaya, który przez swoją pychę zraził do siebie lokalnych klientów. Tak samo PayPal nie stał się u nas standardem płatności i zdaje się, że bardziej rozpoznawalne jest u nas, poprzez spięcie z Allegro, PayU.

Nasuwa mi się pytanie, czy Uber nie skończy podobnie jak największa światowa platforma aukcyjna.

Z jednej strony przedstawiciele firmy (których w Polsce jest na razie trzech) wspominają non stop o tym, że ich usługa jest w pełni skupiona na lokalnych rynkach i dostosowują się do potrzeb potencjalnych klientów w danym mieście. Z drugiej strony praktycznie każda osoba obecna na spotkaniu podnosiła temat rozliczeń za usługę. W obecnej wersji Ubera jedynym sposobem na opłacenie kursów jest automatyczne pobieranie środków z karty płatniczej.

Polacy nie są jednak skorzy do podawania danych kart płatniczych w aplikacjach online, na co w rozmowie zwróciłem uwagę. Przedstawicieli Ubera bardzo to zaskoczyło, bo jak się okazało, większość gości na spotkaniu poruszyła dokładnie ten sam temat. Na myśl przychodzą tutaj podobne aplikacje, które oferują płatność za parkingi i bilety ZTM. Praktycznie każda z nich oferuje klientom możliwość doładowania konta i późniejsze wydawanie zgromadzonych na nim złotówek.

Uber nie odrobił całej pracy domowej.

Uber Polska 14

Przedstawiciele firmy z początku chcieli zbagatelizować problem braku różnorodnych metod płatności. Bronili się tym, że przecież sprawdzali statystyki i na papierze zauważyli, że wśród warszawiaków karty kredytowe są równie popularne, co w innych stolicach Europy. Pierwsze reakcje osób zainteresowanych Uberem w Polsce, nie licząc kontrowersji prawnych, skupiają się właśnie na braku elastycznego modelu płatności.

Oczywiście podanie danych karty jest najwygodniejszym sposobem na dokonanie płatności za późniejsze kursy, ale ludzie, częściowo słusznie, obawiają się o bezpieczeństwo swoich pieniędzy. Dostawca usług powinien jednak dbać o to, by zapewnić użytkownikom jak najwięcej metod przekazania swojej gotówki. Mocno mnie dziwi, że nie zostało wprowadzone to już pierwszego dnia. Rozumiem, że sama aplikacja Uber jest przygotowana na cały świat - co jest dla mnie jedną z największych zalet tej usługi - ale przecież na koncie Uber funkcjonują chociażby kredyty za kody promocyjne.

Wystarczyłoby rozwiązać to, przynajmniej na starcie, poprzez możliwość kupowania kodów doładowujących te kredyty.

Obawiam się, że bez opcji doładowania cyfrowej portmonetki w formie prepaid baza potencjalnych klientów może być za mała, żeby Uber w Polsce ruszył z kopyta. Dla twórców Ubera, jak dla każdej innej firmy świadczącej usługi online, zebranie użytkowników wraz z danymi ich kart kredytowych jest bardzo istotne.

Zapisanie danych karty w aplikacji ma sprzyjać późniejszym spontanicznym przejazdom, a firma chce wejść do świadomości mieszkańców jako domyślny środek transportu, który tym nieco bardziej zamożnym osobom miałby zastąpić taksówki i komunikację miejską. Jeśli to ma się udać, to automatyczne płatności są kluczowe.

Inną kwestią jest to, jak Uber będzie bronił się przed wszelkimi cwaniakami.

Do systemu można w końcu podpiąć nienaładowaną kartę płatniczą typu prepaid, która nie była rejestrowana na nazwisko. Tak samo można zabrać kartę SIM z nierejestrowanym numerem i założyć nowe konto email do rejestracji konta. Pozwoli to, w teorii, na zrealizowanie kursu, a Uber nie będzie miał możliwości pobrania opłaty, bo pasażer po wyjściu z samochodu rozpłynie się w powietrzu.

Z tego co udało mi się dowiedzieć, to takie sytuacje, owszem, zdarzają się - ale nie są na tyle częste, żeby stanowić ogromny problem i jednostkowe sytuacje wrzucane są w koszty prowadzenia działalności na tak dużą skalę. Przedstawiciele Ubera pół żartem, pół serio wspominają o tym, że starają się zatrudniać u siebie osoby, które mogą wpaść na pomysł “jak oszukać system”.

Czy to w ogóle jest legalne?

Ważną kwestią, jaką poruszają osoby komentujące wejście Ubera do Polski, jest legalność aplikacji. Na świecie w wielu miastach usługa ta wzbudzała wiele kontrowersji. Taksówkarze protestowali, wychodzili na ulice. Politycy z kolei, w zależności od miasta, zmieniali prawo, by Uber stał się legalny lub wręcz przeciwnie - zakazywali kierowcom korzystania z aplikacji pod groźbą kar.

W Polsce jak na razie wystartowała usługa UberPop, a osoby odpowiedzialne za wdrożenie Ubera na polskim rynku są święcie przekonani, że zarówno ich działalność - kojarzenie kierowców i pasażerów - oraz sam transport osób z punktu A do punktu B jest w pełni legalny. Naturalnie warszawscy taksówkarze nie są zadowoleni i już teraz zapowiadają walkę.

Przedstawiciele branży taksówkarskiej podnoszą wiele ważnych kwestii.

taxi uber mytaxi itaxi

Bardzo łatwo jest wyjść z założenia, że korporacje taksówkarskie będą imały się każdego sposobu na ograniczenie działalności Ubera w Polsce, bo jest on dla nich konkurencją. W końcu “każdy wie”, że taksiarze to mafia, która tylko myśli, jak robić szwindle, prawda? Wprawdzie daleki jestem od takich stwierdzeń, ale nie dziwi mnie też, że działające do tej pory iTaxi i MyTaxi mogą poczuć się zagrożone. Przedstawiciele korporacji taksówkarskich twierdzą, że Uber nie weryfikuje dostatecznie kierowców biorących udział w programie, a przejazd klasyczną taksówką jest bezpieczniejszy i pewniejszy. To z pewnością kwestia, której nie można ignorować.

Z drugiej strony ciągle przypominam sobie o tym, że Uber nie jest firmą krzak, która chce zrewolucjonizować rynek bez odpowiedniego zaplecza. To pięcioletni gigant, który działa w 44 krajach. Użytkownicy aplikacji, gdzie przebiła ona masę krytyczną użytkowników i aut, są naprawdę zadowoleni. Poza tym, jeśli Uber jest w stanie obsłużyć takie miasta jak Londyn, Paryż i Berlin, to dlaczego miałyby się pojawić problemy w Warszawie? Mam nadzieję, że system weryfikacji oraz system późniejszej oceny kierowców (oraz, uwaga, pasażerów!) będzie działał na tyle sprawnie, że kierowcy Ubera będą się cieszyć zaufaniem.

Kwestie techniczne

Rozmawiając o Uberze poruszyłem też kilka frapujących mnie kwestii technicznych dotyczących funkcjonowania aplikacji. Najbardziej ciekawiło mnie, co sie stanie, jeśli klientowi rozładuje się telefon w trakcie ładowania aplikacji - czy kurs zostanie przerwany, czy opłaty nie wzrosną? Okazało się, że wśród klientów Ubera to bardzo częsty przypadek. System jest zaprojektowany tak, że po wysłaniu zamówienia na konkretny adres, nawet przy utracie połączenia ze smartfonem użytkownika, kierowca się zjawi.

Sama trasa przejazdu rejestrowana jest przez smartfon przewoźnika, więc rozładowana bateria nie powinna być problemem. Co mile mnie zaskoczyło, to podpowiedź przedstawicieli Ubera, że zawsze można przecież... poprosić kierowcę o dostęp do ładowarki w trakcie jazdy. Niektóre samochody Ubera są wyposażony w porty USB przeznaczone dla pasażera. To miły gest pokazujący, że firma jest nowoczesna i rozumie potrzeby użytkowników.

Rozmowy z przedstawicielami Ubera pokazują, że firma promuje się jako prokonsumencka do granic możliwości.

uber w polsce 5

Oczywiście deklaracje to jedno, a realizacja obietnic to drugie, ale jestem gotów dać Uberowi kredyt zaufania. Zasady przejazdów są bardzo w porządku wobec pasażerów. System oceny kierowców pozwoli na szybkie wyeliminowanie z floty pojazdów Ubera rozklekotanych samochodów i gburów za kółkiem.

Pewien niesmak może budzić opłata w wysokości 10 zł za anulowanie kursu, której nie ma przy zamawianiu klasycznej taksówki przez telefon. Uber jednak też tutaj ma pomysł, jak podejść do sprawy tak, by być w porządku. Po pierwszym anulowaniu kursu przez użytkownika opłata nie zostanie naliczona. Wysłany zostanie za to mail do użytkownika, który wyjaśni, czym ta opłata jest i ostrzeże, że następnym razem zostanie pobrana z konta.

Wydaje mi się, że to rozwiązanie jest w porządku, a reguły gry są ustalone jasno.

Przedstawiciele Ubera zapewniali też, że nie robią problemów w sytuacjach spornych - jeśli klient uzna, że opłata została naliczona nieprawidłowo, to może dochodzić swoich racji z obsługą klienta drogą mailową. Oczywiście mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał testować tego na własnej skórze i sytuacji, w których miałbym uwagi co do realizacji usługi, po prostu nie będzie.

Przedstawiciele Ubera zwrócili uwagę też na jeszcze jedną rzecz, która ma przekonać użytkowników do porzucenia taksówek na rzecz aut z floty Ubera. Każdy kurs można podejrzeć w historii na stronie internetowej. Jeśli kierowca zamiast prostą trasą wiózł nas zygzakiem zahaczając niepotrzebnie o kilka innych dzielnic, można to zgłosić i domagać się rekompensaty.

Co dalej?

uber w polsce 2

Obiecywałem Wam też, że przetestuję Ubera i opiszę swoje wrażenia. Niestety, nie miałem na razie takiej możliwości, bo aut jest jeszcze… za mało. Po prawdziwe jak dotąd w aplikacji widziałem tylko jedną ikonkę przedstawiającą samochód UberPop. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości się to zmieni. N ie jestem do końca przekonany do optymistycznych prognoz, według których już na tegorocznego Sylwestra każdy użytkownik z dowolnego miejsca Warszawy będzie mógł zamówić auto Ubera i czekać na nie mniej niż pięć minut, ale daję usłudze rok na osiągnięcie tego poziomu.

Aplikacja wylądowała na moim smartfonie zaraz obok ikonki iTaxi. W przeciągu najbliższych kilku dni mam zamiar wykonać kilka testowych kursów z wykorzystaniem Ubera, co da dużo odpowiedzi na temat tego, czy usługa faktycznie ma szansę w Polsce. Patrząc w przyszłość natomiast mam nadzieję na rozwój oferty ponad podstawowe UberPop.

Najbardziej czekam na polską odsłonę UberTaxi, czyli podpięcie zwykłych taksówek pod system firmy z San Francisco.

Uber w Polsce startuje skromnie. Jak na razie kilka samochodów, nie w pełni przetłumaczona aplikacja na Androida, brak dostosowanych do lokalnego rynku metod płatności. Firma ma jednak potencjał, a przykładem tego, że jej twórcy mają pomysł na siebie są projekty wizerunkowe realizowane w innych krajach. Dowiedziałem się wczoraj, że w niektórych miastach można 14 lutego kupić w aucie Ubera kwiatek dla ukochanej, a naprawdę zamożny użytkownik może w niektórych regionach można było skorzystać z opcji UberJet i polecieć z aplikacją odrzutowcem na Festiwal w Cannes.

Nadal mam masę pytań i wątpliwości, ale bynajmniej nie skreślam Ubera na starcie. Paweł słusznie zauważa, że usługa jest po prostu trendy i może faktycznie zyskać sympatyków też w naszym w kraju. To, w połączeniu ze sprawnie działającą aplikacją mobilną, ciekawym sposobem rozliczeń i relatywnie niskimi cenami może pomóc w odniesieniu sukcesu w Warszawie. Ciekaw też jestem, jaki udział w wykonanych kursach będą mieli turyści, skoro będą mogli skorzystać z tej samej aplikacji u nas, z której korzystają u siebie. Jeśli zaś chodzi o inne miasta, to nikt z Ubera nie zdradza na razie ani słowem, czy i jakie są brane pod uwagę w następnej kolejności.

Z rozmowy można było wywnioskować tyle, że kluczowe jest teraz centrum stolicy, potem przedmieścia Warszawy, a w innych miastach Uber najpierw musi znaleźć partnerów.

PS: Wczoraj uśmiechnąłem się pod nosem, gdy na moim prywatnym profilu na Facebooku przy dyskusji o Uberze pojawił się post... reklamujący "nową, lepszą promocję MyTaxi". Nie ma lepszego dowodu na to, że Uber jest liczącym się graczem, niż konkurencja nerwowo reagująca na jego debiut.

REKLAMA

--

Część zdjęć pochodzi z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA