Syberyjska dziura, czyli czasami warto się nie spieszyć z pisaniem
W dzisiejszych czasach wszystkie media, szczególnie te internetowe nastawiają się na jak najszybsze umieszczenie informacji o danym wydarzeniu. Do tego stopnia ścigają się ze sobą, że najczęściej przepisują wzajemnie od siebie bez odrobiny refleksji. Na sprawdzenie źródeł, lub choćby podstawową ocenę wiarygodności źródła to już po prostu zazwyczaj nie ma w ogóle co liczyć...
Czasami więc lepiej poczekać z pisaniem o niektórych, szczególnie podejrzanie sensacyjnie brzmiących rzeczach. Dla mnie takim tematem był Syberyjska Dziura w Ziemi. W redakcyjnej liście tematów do rozważenia pojawiła się jakiś czas temu, a ja, choć zazwyczaj "ogarniający" temat okołonaukowe - nie robiłem nic. Uznałem, że poczekam aż pojawi się więcej faktów.
Inni nie czekali...
Początkowo wszystkie doniesienia odsyłały jedynie do artykułu w Siberian Times. Dlatego wszystkie miały tą samą ilustrację - trochę rozmyte zdjęcie, powstałe jako screenshot z filmu na YouTube. Już to mnie nie zachęcało. Moje wcześniejsze kontakty z Siberian Times nauczyły mnie że nie jest to źródło informacji o dobrej reputacji. Ich doniesienia obfitują w informacje o widzianych na Syberii mamutach i yetich. Natychmiast podchwytują to strony które mają różne mysteries, tajemnice, i atlantydy w nazwie.
Tak było i tym razem. Przez różne strony, nawet zazwyczaj "poważne", przelała się fala banialuków, jakich nie widziałem dawno.
- Atak obcych.
- Potwierdzenie hipotezy o pustej Ziemi.
- Eksperyment rosyjskiego wojska.
- Dziura do piekła. Tutaj ktoś odkopał stareńką bzdurę o tym że ktoś dowiercił się na Syberii do piekła i połączył dwie sprawy.
- Wleciał w nią helikopter.
- Dziura nie ma dna.
- Naukowcy są zaskoczeni, wydarzenie bez precedensu.
- Uderzenie meteorytu, podobne katastrofie Tunguskiej.
Gdy w końcu opadł kurz, można było się doszukać wypowiedzi naukowców. Wszystkie można sprowadzić do jednego zdania.
Nie ma w tym nic tajemniczego.
Co więc wiadomo o "ogromnej, bezdennej, tajemniczej dziurze"?
Jej rozmiary to: głębokość około 50-60 metrów, a szerokość 30 metrów. Wypełniona jest lodem, roztapiającym się teraz w słońcu, do około 80% głębokości. Prawdopodobnie pojawiła się w ciągu... ostatnich kilku lat. Jak widać, nie jest wcale tak zadziwiająco wielka ani nowa.
Więc co to jest?
Zjawisko nazywa się pingo lub lakkolit lodowy.
Jest to naturalnie występujący fenomen, szczególnie w okolicach takich jak Półwysep Jamalski, gdzie dziura się pojawiła.
Przyjrzyjmy się temu miejscu, nawet na Google Maps.
Co widzimy? Dużo zbiorników wodnych, o kolistym kształcie. Powstają one wszystkie w podobny sposób.
Pingo jest to pagórek, który ma w środku lód. Powstaje często na terenach, takich jak Jamał, wiecznej zmarzliny. Z wierzchu pokryty jest cienką warstwą gruntu. Kształt lodu pod tą warstwą jest soczewkowaty. Gdy spod spodu przenika woda z roztopionego lodu, często powstaje dziura, wypełniona wodą, a następnie zbiornik wodny.
Dla mnie to wyjaśnienie jest tak samo fascynujące jak wszystkie zmyślone historie na ten temat. Nie miałem pojęcia o pingo, i podobnych formacjach, i dowiedziałem się czegoś nowego o otaczającym nas świecie. Nie są potrzebne teorie spiskowe, aby coś było interesujące. Jednak wciąż zadziwia mnie świat mediów, i fakt, jak coś może z dnia na dzień stać się obecną wszędzie sensacją.
Grafika główna pochodzi z serwisu ShutterStock.