Toshiba L9, czyli 65-calowy telewizor 4K - pierwsze wrażenia Spider's Web
Największy telewizor jaki miałem okazję testować, to 84-calowy LG LM9600. Było to w grudniu ubiegłego roku. Teraz jednak na testy trafiło nieco mniejsze monstrum, czyli 65-calowa Toshiba L9. Dzięki nim te święta spędzę pod szyldem 4K, no prawie…
Zwykle nie publikujemy pierwszych wrażeń na temat telewizorów. Teraz postanowiłem jednak zrobić wyjątek ze względu na specyfikę tego urządzenia. Toshiba L9 jest kolejnym modelem na rynku oferującym rozdzielczość 4K, czyli 3840 na 2160 pikseli. Sądzę więc, że będziecie mieć kilka pytań związanych z testem. Dlatego nie krępujcie się pytać o ten telewizor w komentarzach. Ja, na miarę wiedzy i możliwości, będę starał się udzielić wam odpowiedzi w finalnej recenzji.
Co warto wiedzieć o Toshibie L9? Przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, że Japończycy w swojej ofercie mieli już „mały” telewizor 4K i to jeszcze w 2012 roku. We wrześniu 2012 testowaliśmy dla was model ZL2, który obok rozdzielczości 4K oferował także 3D bez okularów. Model L9 ma już 3D pasywne, ale jest też od swojego starszego brata o 10 cali większy i też nieco tańszy. Toshiba L9 w wersji 65-calowej kosztuje 19 tysięcy złotych, co sprawia, że jest też kilkaset złotych tańszy od Sony X9 i Samsunga F9000 o takiej samej przekątnej. Na rynku dostępna jest też wersja 58-calowa, któa kosztuje 11 tysięcy złotych, a to jak na 4K w roku 2013 jest już relatywnie mało.
Telewizor robi świetne pierwsze wrażenie swoimi rozmiarami. Te 5 cali więcej w porównaniu do 60 cali jakie zdarza mi się nieco częściej widywać ma znaczenie. To już jest potężny telewizor oferujący wysokiej jakości obraz. Toshiba L9 nie ma przesyconych kolorów, jest bardzo naturalna. Niestety już od pierwszych chwil w oczy rzuca się podświetlanie krawędziowe i jego największa wada, czyli clouding. Niestety Japończycy nie postarali się wyeliminować tego problemu, a szkoda.
W oczy rzuca się też rozdzielczość, której niestety nie mam możliwości sprawdzenia na natywnym materiale. W zestawie testowym znalazł się odtwarzacz Blu-ray z upscalerem, a w pierwszych godzinach poza płytami demo, sprawdzałem też obraz z kanałów telewizji nc+. 4K wyciąga wszystko, a to oznacza, że płyty Blu-ray wyglądają świetnie, a telewizja wygląda fatalnie. UHD unaocznia wszelkie mankamenty kanałów, nawet tych HD. Możemy przekonać się jak beznadziejna jest jakość na wielu stacjach.
To pierwsza Toshiba z rocznika 2013, którą mam okazję testować, a to oznacza, że zupełnie nie znałem nowego interfejsu. Jest on dużo lepszy, niż ten oparty o koło, ale nieco bardziej zagmatwany. Problemem jest powolność – L9 jest telewizorem dla osób cierpliwych. Uruchomienie każdej aplikacji wymaga czas. Denerwujący jest też fakt, że pomiędzy wyborem aplikacji z platformy, a jej startem przenoszeni jesteśmy do zwykłej telewizji. Na początku byłem dość zdezorientowany. Nie wiedziałem czy aplikacja rzeczywiście się uruchomi, czy telewizor odmówił współpracy. Zobaczę jak to będzie jeszcze funkcjonować w czasie całych testów.
Generalnie przez rozmiar i naturalne kolory Toshiba L9 robi bardzo pozytywne wrażenie. Cieszę się, że 4K tuż przed świętami trafiło znów pod moje strzechy. Mam nadzieje, że wkrótce będę mógł wam powiedzieć więcej o ekranie UHD, bez treści 4K. Sam postaram się odpowiedzieć, czy taki telewizor ma w ogóle sens.