Piotr Lipiński: OKNA NUMER OSIEM, czyli nie mów fałszywego świadectwa przeciw systemowi bliźniego swego
Bum! Stało się. Odpaliłem w domu po raz pierwszy Windows 8. Jak za dawnych lat zawył na początku wiatrak. Używając iMaca już się odzwyczaiłem od tego dźwięku, kojarzącego się ze startującą eskadrą F-16.
Po chwili jednak – trzeba przyznać – zapadła błoga cisza. I to nie dlatego, że komputer z Windowsami zawiesił się. Obawiam się, że bezpowrotnie minęły czasy, kiedy można było pracodawcy tłumaczyć, że nic nie zrobiliśmy, bo się „pecet” zbiesił i diabli porwali efekty wytężonej harówki.
Zanim jednak nabrałem takiego przekonania, byłem pełen obaw.
Od paru lat używam różnych „jabłek”, więc moja głowa mogłaby ucierpieć trafiając w „okna”. Czy taki Windows 8 przypadkiem nie potrzebuje jakiegoś innego prądu? Albo stałego nadzoru wykształconego informatyka? Co tu dużo gadać - bałem się dnia, kiedy do mojego domu miał zawitać nowy Windows. Jak się naczytałem w sieci, nie da się go używać, a bliższy kontakt grozi utratą włosów i zmysłów.
Na dokładkę przez ostatnich kilka lat prawie nie miałem do czynienia z żadnymi Windowsami. Jedynie komputer syna straszył mnie XP. Starałem się do niego nie zbliżać, bo nigdy nie wiedziałem, co mu do głowy strzeli - jednemu i drugiemu, dziecku i komputerowi. Choć muszę przyznać - i to mi dało do myślenia - że od dawna nie wyjeżdżał ze swoimi fochami. 10-letni „pecet”, z XP na pokładzie, eksploatowany przez nastolatka i nie trzeba dwa razy dziennie przeinstalowywać Windowsów? Hmm, trochę dziwne.
Przed zakupem nowego komputera naczytałem się różności o podzespołach - procesorach, dyskach, ramach - co i tak w końcu sprowadziło się do jednej prawdy: chcesz lepszy komputer, zapłać więcej. Prawda pewna jak śmierć. Wydajność procesora jest wprost proporcjonalna do stanu konta.
Zacznijmy jednak od refleksji ponadsystemowej - monitory rosną szybciej niż polski dług wewnętrzny.
Chwilowo zatrzymały się na jakiś 27-28 calach, ale nie zdziwiłbym się, gdyby wkrótce pojawiły się takie, które będą nas otaczały ze wszystkich stron.
Konfigurowanie wstępnie zainstalowanego systemu Windows 8 było równie emocjonujące, jak podobna czynność na komputerach Apple. Parę kliknięć i nic więcej do roboty. Oczekując, aż maszyna sama zrobi resztę, można ją pogłaskać albo przytulić się do wielkiego ekranu.
Kiedy już wszystko wystartowało, przyszedł czas na niezbyt odkrywczą refleksję: Apple robi trochę inny system, niż Microsoft. Tak, jak Tim Cook nieco różni się od Steve’a Ballmera. Obaj jednak należą do homo sapiens i zarabiają dużo pieniędzy.
Oczywiście system apple’owy wygląda inaczej niż windowsowy. Ale w gruncie rzeczy od dawna są zbliżone. Przynajmniej na takiej zasadzie, jak podobne do siebie są wszystkie samochody na świecie. Oba opierają się na oknach i ikonach - a czy zmniejszać je będziemy klikając w lewy czy prawy róg to już ma umiarkowanie istotne znaczenie.
Systemy operacyjne zrobiły się nudne. Opatrzyły się.
Owszem, ten windowsowy ekran przystosowany do dotykowych ekranów, który widzimy na początku, wydaje się czymś nowym, ale umiarkowanie praktycznym. Podobnie jak Launchpad w moim iMacu. Tryb desktopowy - czy jak byśmy nie nazwali tego zwykłego pulpitu - towarzyszy nam od wielu lat w niezbyt zmieniającej się formie. Ale czy powinniśmy zrezygnować z liter, bo używamy ich już od dość dawna i opatrzyły się kolejnym pokoleniom?
Pomijając całą warstwę programistyczną, pomijając zbliżony interfejs, jeszcze kilka lat temu Apple odróżniało się od Windowsów jedną niesłychanie istotną cechą - spokojem. Dla mnie miała kapitalne znaczenie. Dość długo zastanawiałem się, dlaczego już na Windows podobał mi się odtwarzacz QuickTime. Otóż był metalicznie szary. Pozbawiony dyskotekowych kolorów. To bardzo uspokaja - przynajmniej mnie - przy pracy.
Poza tym każdy jabłkowy lew siedział cicho. A windowsowy system krzyczał do mnie co chwilę: - Hej, jestem tu! Możesz zobaczyłbyś, jak ładnie zaktualizowałem bazę wirusów? I czy na pewno chcesz zrobić to, co wcześniej powiedziałeś, że chcesz zrobić? Może jednak zmieniłeś zdanie? A dasz cukierka?
Apple’owski spokój pojawiał się od razu po uruchomieniu komputera. Na iMacu nie wyświetlały się informacje, jaki jest stan każdej śrubki w komputerze i która potrzebuje trochę oliwy. Mac startował jak pralka automatyczny, która nie demonstruje na wyświetlaczu, jakież to cudowności uruchamia, żebyśmy wreszcie mogli wepchnąć brudną skarpetkę do bębna.
Z radością jednak zauważyłem, że Windows 8 dojrzał i nie drze się co chwilę jak dwuletnie dziecko.
W oczekiwaniu na jakiś durny komunikat podrzemałem chwilę, ale żaden komunikat systemowy nie przerwał moich snów. Coś tam w rogu parę razy pojawiło się, ale zniknęło, jak macowy Growl.
Zainstalowałem antywirusa, bo w końcu człowiek musi nawiązać do windowsowych tradycji. Włączyłem Internet Explorera, który zaskoczył mnie szybkością. Poprzestawiałem ikonki. Zmieniłem kolorystykę interfejsu. A wszystko to w oczekiwaniu, kiedy ów Windows 8 wreszcie mnie zirytuje. Jak na złość, zdenerwować nie chciał.
Z nudów zabrałem się do pracy. Bo analizowanie różnic między Apple a Microsoftem sprowadza się dziś w dużym stopniu do rozmyślań, czy ktoś woli brunetki czy blondynki. Czy może po prostu kobiety.
Po jakimś czasie coś mnie jednak zaczęło uwierać. Zauważyłem, że na szybkim komputerze z nowiutkim Windows 8 pracuję jednak wolniej niż na moim siedmioletnim iMacu z przestarzałą wersją systemu. I to nie dlatego, że nieco irytowały mnie „kafelki”, które stanęły na mojej drodze ku zwykłemu pulpitowi. Bo ta powolność nie miała nic wspólnego ze zmianą systemu. Winna była po prostu klawiatura.
Polska nie dzieli się na PO i PiS. Polska nie dzieli się na wierzących i ateistów. Polska dzieli się na tych, którzy polskie litery piszą prawym albo lewym altem. I konieczność używania innego alta niż w macu (wynikająca z moich starych przyzwyczajeń, bo dziś działają już oba) najbardziej przeszkadzała mi podczas pierwszych godzin pracy z Windows 8. Ale trudno systemowi stawiać z tego powodu zarzut. To jakby mówić, że lepsi są prawo- albo leworęczni.
Ale rzecz nie tylko w polskich znakach. W pewnym momencie uświadomiłem sobie istotną prawdę: co mnie obchodzi, z jakiego systemu korzystam, najważniejsza jest w ogóle klawiatura. Na iMacu używam identycznej, jak na Macbooku. Zrośliśmy się ze sobą. Ale to wcale nie znaczy, że akurat taką uważam za najlepszą. Niedawno wypełniając rewersy w Bibliotece Narodowej zachwyciłem się tworem podłączonym do tamtejszych „pecetowych” komputerów. Rzecz jednak w przyzwyczajeniu.
Klawiatura to jedna z najczęściej używanych przez nas w życiu rzeczy.
Podejrzewam, że jeśli dobrze nam „leży”, to potrafi zrekompensować nawet przeciętnie napisane oprogramowanie.
Większym problemem więc stałą się dla mnie na początku klawiatura o innym skoku klawiszy, niż zmiana systemu operacyjnego. Znakomita większość oprogramowania, jakie używam na co dzień, działa w podobny sposób na Macu i na Windows. Word, Chrome, Lightroom, Evernote. Brakuje mi oczywiście niektórych ułatwień - być może one stanowią w największym stopniu o wyższości dla mnie jednego z tych systemów - ale najbardziej denerwuje mnie to, że zmieniając klawiaturę pracuję wolniej.
Jednak jeśli po kilku godzinach używania nowego systemu pochłaniają mnie rozważania nad różnicami klawiatur, to musiały się istotnie zatrzeć różnice, w jakim środowisku pracuję. Napisałbym więcej, gdyby mnie syn nie odgonił od tego Windows 8. Ale jak go nie będzie w domu, to usiądę, żeby wreszcie przyzwyczaić się to nowej klawiatury.
Piotr Lipiński – reporter, fotograf, filmowiec. Pisze na zmianę o historii i nowoczesnych technologiach. Autor kilku książek, między innymi „Bolesław Niejasny” i „Raport Rzepeckiego”. Publikował w „Gazecie Wyborczej”, „Na przełaj”, „Polityce”. Wielokrotnie wyróżniany przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i nominowany do nagród „Press”. Laureat nagrody Prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich za dokument „Co się stało z polskim Billem Gatesem”. Bloguje na www.piotrlipinski.pl. Żartuje ze świata na www.twitter.com/PiotrLipinski. Nowy ebook „Humer i inni” w księgarniach Virtualo – goo.gl/ZaNek Empik – goo.gl/UHC6q oraz Amazon - goo.gl/WdQUT oraz Apple iBooks – goo.gl/5lCGN