„Bip, bip, bip, bip – oto dzwoni Alarm Decyzji i wywołuje Twe nazwisko. Nadszedł czas, by dokonać pierwszego wielkiego wyboru dnia danych, komputerowego ekwiwalentu pierwszego poprawnego odróżnienia pasty do zębów od tubki z kremem do pięt. Zły wybór rzuci cień na cały nadchodzący dzień”.
W związku z pewną przypadłością, na którą cierpię już ponad ćwierć wieku – czyli w związku z pracą w dziennikarstwie – mógłbym napisać poradnik pisania. Ale wydaje mi się, że znacznie bardziej na czasie byłby poradnik czytania. Krótki rzecz jasna, aby niewprawnych oczu nie stawiać przed zbyt trudnym wyzwaniem.
Czas na całkowicie nieuczciwe porównanie. Uczciwe nie mają sensu – to jakby kilku polityków rozmawiało w telewizji, darząc się wzajemną sympatią i szacunkiem.
Urodziłem się w okręgu sadowniczym, wypada więc abym używał Apple (a nienawidził Putina). Ostatnio zdobyłem nawet dowód, że zostałem fanboyem Apple (bo przecież nie Putina). Być może dałoby się mnie wyleczyć, niestety państwowa służba zdrowia w Polsce się nie przyjęła. Na prywatną zaś mnie nie stać, gdyż każdy grosz oddaję Apple.
Właśnie dowiedziałem się, że przekroczyliśmy kolejną granicę – buty podłączono do Internetu. Właściwie podchodząc do sprawy całkiem dosłownie, to przekroczymy ową granicę, zakładając wspomniane buty na nogi.
OCR-Y W MOJEJ GŁOWIE, czyli relikt epoki lotów na Księżyc
Niektórzy mają pewien talent, którego zawsze mi brakowało. Otóż potrafią odręcznie pisać. W ten sposób, że inni mogą to odczytać. Umiejętność zdumiewająca jak oddychanie pod wodą!
Co tu dużo gadać – jest coś gorszego niż internetowi „piraci”. Znacznie gorszego. Przez to coś tracimy szansę na sławę oraz pieniądze. Wszyscy jak jeden mąż. Albo jedna żona.
Po sklepach znowu pałętają się święci Mikołajowie i przepychają z krążącymi wokół aniołkami. Przynajmniej ludzie mają robotę. Jak się pojawią hologramy, to znowu wzrośnie bezrobocie.
Dobra rada dla dziennikarzy, blogerów i pisarzy: zapamiętajcie sobie, że lepiej nie pamiętać
Nie zbudowano dotąd komputera, który potrafiłby zastąpić pisarza, dziennikarza czy też blogera. Powód tego jest prosty. Komputery mają za dobrą pamięć.
Z Lucy miałem przyjemność kilka lat temu. Trudno powiedzieć, czy zrobiłem na niej wrażenie, w każdy razie ona mnie jakoś szczególnie nie zachwyciła. Była niekompletna. I niezbyt żywa.
Mój nos coraz bardziej czuje, że świat się zmienia. Żyjemy bowiem w czasach, w których jak ktoś chce zapalić papierosa, to najpierw musi go naładować. Palenie bez prądu staje się niemodne, jak noszenie tradycyjnych zegarków.
Za sprawą nowoczesności w kilka dni straciłem dwadzieścia procent pisarskich możliwości. Jeden palec przyciąłem w drzwiach samochodu, drugi rozciąłem scyzorykiem podczas wymiany baterii. Przy okazji zdobyłem mnóstwo wiedzy. Niestety tylko na temat śrubek.
W domu takie urządzenia nazywamy pudełkami. Nikomu z domowników nie chce się zapamiętywać nazw tych wszystkich dziwnych urządzeń, które podłączam do telewizora.
Pamiętacie swojego pierwszego SMS-a? A zastanawialiście się, kiedy nadejdzie kres tych krótkich komunikatów, które zmieniły nasz sposób porozumiewania się?
Aktualizując oprogramowanie iPhone’a przeczytałem na ekranie, że urządzenie stanie się „bardziej inteligentne i proaktywne”. Ho, ho – pewnie mój iPhone niedługo poprawi teorię względności a potem wygra maraton!
Od dłuższego czasu zewsząd dobiegają mnie zachęcające hasła, które tyle są warte, co morska woda dla spragnionego marynarza. Żyjemy w świecie, w którym podobno każdy może osiągnąć sukces w dowolnej dziedzinie. Najważniejsze to uwierzyć w siebie. Przebiegniemy maraton, jeśli sięgniemy do pokładów naszych psychicznych mocy. Skonstruujemy znakomity komputer, jeśli tylko bardzo się napniemy. Być może odkryjemy nową cywilizację albo nawet „złoty pociąg”, jeśli tylko poświęcimy trochę naszego wolnego czasu. Ale przede wszystkim będziemy bardzo tego chcieli.
Autorzy literatury science-fiction nigdy nie wpadli na to, jak w przyszłości będzie łatwo kraść. To tylko wskazuje, że szeroko pojęta ludzkość jest znacznie bardziej przystosowana do rzeczywistości, niż pisarze. Czyli ci wszyscy intelektualiści, lekkoduchy i morfiniści.
Wakacje miałem niezwykle analogowe. Tak się zanalogowałem, że po powrocie do domu, kiedy chciałem coś obejrzeć w Internecie, wpisałem w okno przeglądarki adres Yahoo zamiast Youtube. Niektórzy teraz uznają mnie za zgrzybiałego starca z siwą brodą, który pamięta czasy świetności samochodu Syrena oraz serwisu Yahoo.
Zamienisz prywatność na bezpieczeństwo? Wydawałoby się, że w czasie wakacyjnego rozleniwienia nikt nie ma ochoty na takie filozoficzne rozważania. Umysł jest skłonny co najwyżej do zastanowienia się, czy wstać z leżaka po zimną colę czy może uda się jeszcze wytrzymać minutę w bezruchu. Ale to właśnie czas wakacyjnych podróży pozwala uzmysłowić sobie smutną prawdę: wszyscy jesteśmy śledzeni.
Bez czego nie można śnić o rekordach świata w lekkiej atletyce? Bez pulsometru? Bez zegarka sportowego? Bez skarpetek kompresyjnych? Bez startowych butów? Bez technicznej odzieży?