IFA 2013: Zegarek Samsung Galaxy Gear jest lepszy niż myślałem - pierwsze wrażenia Spider's Web [WIDEO]
Po Galaxy Gear spodziewałem się totalnej klapy. Z różnych przecieków wynikało, że to gadżet, który bardziej przeszkadza niż pomaga w codziennym życiu. Po zapoznaniu się z nim bliżej zmieniam zdanie. Jestem… zaintrygowany.
Zegarek ma to do siebie, że jest to urządzenie piękne w swojej prostocie. Ma tylko i wyłącznie jedno zadanie: pokazywać czas. Cała reszta… jest ozdobą. Zegarki traktuję więc jako nie tylko coś użytecznego, ale również jak biżuterię. Mają być piękne. Dobrze leżeć na nadgarstku. I nie przeszkadzać.
Smartwatch to trochę inna para kaloszy. Jakkolwiek sobie bym nie wyobrażał to urządzenie, to zawsze wady przewyższają zalety. Bo owszem, fajnie, że współpracuje ze smartfonem. Ale co z tego, skoro jego ekranik musi być mały, a więc nieczytelny? Co z tego, skoro baterię trzeba często ładować? I jeszcze do tego na pewno jest ciężki. Galaxy Gear nie eliminuje wszystkich powyższych i innych wad. Ale jak już pisałem, jest lepszy niż myślałem.
Po pierwsze, zegarek ten jest… gruby. Mniej więcej grubości twojego kciuka. A mimo tego jest zaskakująco lekki. Mój prywatny, mechaniczny Aviator jest znacznie cięższy, a przypominam, że to tylko czasomierz. Pierwsza niespodzianka: na plus. A skoro już o „fizyczności” mowa, to Galaxy Gear nie wygląda tak pokracznie, jak się spodziewałem. Gdyby nie jego grubość stwierdziłbym, że to całkiem zgrabne urządzenie. Niestety, tu jest jeszcze miejsce do poprawy.
Czemu Galaxy Gear jest taki gruby? Raportu z iFixit jeszcze nie było, ale gdybym miał zgadywać, to podejrzewałbym, że chodzi o baterię. Samsung zapewnia bowiem, że zegarek ten bez ładowania spokojnie będzie pracować ponad dobę. Biorąc pod uwagę fakt, że jest on cały czas bezprzewodowo połączony z naszym tabletem lub smartfonem Galaxy, to całkiem przyzwoity wynik.
To, co mi w nim przeszkadza, to fakt, że wyświetlacz gaśnie praktycznie błyskawicznie i nie można tego zmienić. Jak sądzę, to zamierzone działanie, by oszczędzać energię. Wkurza mnie jednak to, że by sprawdzić godzinę, muszę wcisnąć boczny przycisk by uruchomić wyświetlacz.
Interfejs Galaxy Gear jest prosty i intuicyjny. Opiera się na gestach. Poziomy ruch to przełączanie się między dostępnymi aplikacjami. Pionowy to wyjście z danej aplikacji. Reszta działa dokładnie tak, jak w każdym innym typowym urządzeniu z ekranem dotykowym.
To, co zwróciło moją uwagę (musiałem się powstrzymać, by nie parsknąć śmiechem podczas kręcenia filmiku), to… lagujący interfejs. Galaxy Gear, podczas mojej krótkiej zabawy z nim, przynajmniej trzykrotnie się zamyślił. Ach ten Android…
Fajną sprawą jest wbudowany aparat. Faktycznie, noszenie prostego aparatu zawsze pod ręką jest, jak sobie wyobrażam, jeszcze praktyczniejsze niż noszenie go w kieszeni jako część składową smartfonu. Bardzo jestem ciekaw jakości wykonywanych zdjęć. Niestety, oświetlenie było nieprzyjazne a na dodatek ciężko ocenić jakość zdjęcia na niewielkim ekraniku. Jeżeli będą dostatecznie dobre (bo nie sądzę, by mogły się równać z tymi wykonanymi za pomocą topowych smartfonów), to ja jestem bardzo zainteresowany.
Na klamerce znajduje się głośnik i mikrofon, dzięki którym możemy rozmawiać głosowo ze znajomymi bez konieczności wyciągania smartfonu z kieszeni. Pomysł, w teorii, dobry. W praktyce wiele jednak zależy od głośnika. Czy na ruchliwej ulicy będę mógł komfortowo rozmawiać? To będziemy musieli przetestować.
Czy chcę Galaxy Gear? Nie posiadam smartfonu Galaxy, więc niespecjalnie by mi się on przydał. A co, gdybym miał? Prawdę powiedziawszy… nie wiem. To kontrowersyjne urządzenie. Jest dobrze zaprojektowane, z pomysłem i wyczuciem. Kluczowa jest jednak praktyka. Mam nadzieję, że uda mi się go dłużej potestować. Póki co, nie jestem w stanie tego ocenić.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.