Historia Nokii okiem pracownika Nokia Care, który w kieszeni miał iPhone'a oraz Androidy
Gdy wczoraj rano otworzyłem oczy, dostałem strzał w pysk. Microsoft kupił Nokię! Potem było jeszcze trudniej, bo powróciły wspomnienia.
Swoją przygodę z Nokia Care zaczynałem na dziale technicznym. Naprawiałem telefony. Gdy zaczynałem swoją pracę, na moim stole operacyjnym lądowały takie modele jak 6020, 6103 oraz 6280.
Następnie uciekłem z Nokia Care i szukałem szczęścia sprzedając laptopy. Jednak to mnie nie kręciło i wróciłem do Nokii. Zaciągnąłem się na dział obsługi klienta, gdzie doradzałem zagubionym użytkownikom. Po czasie zostałem kierownikiem salonu Nokia Care i dowodziłem kilkuosobowym zespołem. Gdy dzisiaj zacząłem wspominać tamte czasy, przypomniałem sobie wiele ciekawych historii.
Serwisowe perypetie
Mój kontakt z telefonami w Nokia Care rozpocząłem od niewłaściwej strony. Czyli od ich serwisowania. Naprawiałem, wymieniałem taśmy, głośniki, mikrofony i inne układy. Softowałem, softowałem i softowałem. Nokia miała wtedy sporo problemów z oprogramowaniem. Nowe wersje software’u nie rozwiązywały starych błędów, a jedynie na jakiś czas je usypiały. Tak było np. ze wspomnianą Nokią 6020.
Był tam jakiś problem z dzwonkami. Telefon przestawał odtwarzać melodie. Niestety przez długi czas inżynierom z Nokii nie udawało się usunąć tego błędu. Więc wgrywaliśmy oprogramowanie jak opętani. To reanimowało urządzenie, ale niestety problem lubił się ponawiać.
Dobrze zapamiętałem też model 6103. To taki śmieszny telefonik z antenką. Występował w kolorze niebieskim i czerwonym. Od góry czerwonych Nokii 6103, czekających na naprawę, ochrzciliśmy je mianem “truskawek”. Akurat był okres letni, wiec mówiliśmy, że chodziliśmy do pracy “na truskawki”. Naprawialiśmy je na potęgę, bo miały talent do psucia się. Taśmy i wyświetlacze padały jak muchy.
Później przyszła Nokia 95. To był potwór. Mocarny smartfon z olbrzymim ekranem i… ruchomym elementem obudowy. To była słaba strona tego urządzenia. Taśmy mają to do siebie, że lubią się przecierać, a rozsuwana obudowa tylko przyśpiesza ten proces. Mimo wszystko ten model wyjątkowo dobrze wspominam. Zapewne dlatego, że to ostatnia hi-endowa Nokia zaprezentowana przed premierą iPhone’a. Uważałem ją za udany model. Okazało się, że myślałem tak tylko dlatego, iż nie miałem dobrego punktu odniesienia. Jakim okazał się pierwszy telefon z nadgryzionym jabłkiem.
Finowie w bardzo śmieszny sposób zareagowali na smartfona Apple. Z jednej strony zignorowali go i nie podjęli walki na polu dotykowych ekranów. Z drugiej przygotowali odpowiedź na iPhone'a. Była nią na Nokia N95 8GB.
Pamiętam jak przedstawiciel Nokii przyniósł pierwszy egzemplarz. Odgrzany kotlet w czarnej obudowie nie oczarował mnie. Wszyscy wyczuwali, że dotykowe ekrany są przyszłością branży mobilnej. Niestety pracownicy Nokii robili dobrą minę do złej gry i udawali, że N95 8GB może być godną odpowiedzią na iPhone’a.
Potem było już tylko gorzej. Odszedłem z Nokia Care na kilka miesięcy. I kupiłem iPhone’a 3G. Był to pierwszy smartfon Apple, który było można nabyć w Polsce bez większych problemów.
Zaciągnąłem się ponownie do Nokia Care na dział obsługi klienta. Sprzedawałem Nokie, konfigurowałem Nokie, przyjmowałem na serwis Nokie… mając iPhone’a w kieszeni.
Oczywiście nie pokazywałem go klientom, gdyż wiedziałem i czułem, że mam w kieszeni urządzenie, które bije na głowę wszystkie sprzedawane wtedy fińskie telefony. Zdarzało się, że jakiś klient przyłapał mnie z iPhonem w ręce, gdy odbierałem połączenie. Wiele osób się dziwiło i pytało, jak to możliwe, że facet, który sprzedaje Nokie ma iPhone’a. Przyznam, że trudno mi było wybrnąć z takich sytuacji. iPhone był po prostu lepszy, a ja nie mogłem tego powiedzieć. Więc żartowałem, że aby walczyć z wrogiem, trzeba go lepiej poznać.
iPhone zmienił wszystko
Doskonale pamiętam wszystkie premiery nowych Nokii gdy miałem w kieszeni iPhone’a. Wchodziła wtedy na rynek Nokia N96. Można powiedzieć, że był to ponownie odgrzany ten sam kotlet. Finowie ewidentnie nie mieli pomysłu i próbowali forsować sprawdzone rozwiązanie jakim był model N95. Niestety, ale czas tego produktu już minął i odgrzana N96 nie sprzedawała się zbyt dobrze.
Widziałem, że Finom pali się grunt pod nogami. Zaczęli działać szybko i niedokładnie. Podczas premiery N96 zamówiliśmy na stan kilkanaście sztuk tego modelu. Dostaliśmy je bodajże dzień lub dwa przed właściwą premierą.
Rano, gdy mieliśmy już otwierać salon i sprzedawać smartfony, na które były zapisy - tak, kiedyś za Nokią stało się w kolejce - przyszedł mail. Mail informował o błędzie w oprogramowaniu. Dostaliśmy zakaz sprzedaży tych egzemplarzy. Do godziny na serwerze była już aktualizacja. Pobraliśmy ją i wgraliśmy do wszystkich nowych urządzeń. W salonie czekała kolejka osób, które chciały kupić swojego wymarzonego smartfona. Nie wiedzieli, że sprzęt był w ostatniej chwili reanimowany.
Ten smutny obrazek pokazuje, że Nokia działała w pośpiechu. Nie miała czasu na dopracowanie i sprawdzenie produktu przed jego wypuszczeniem na rynek. Wtedy Finowie nie mówili jeszcze o Samsungu i Apple. Ale w ich zachowaniu dawało się wyczuć popłoch i nerwowe ruchy.
Era dotyku
Nokia długo opierała się przed wypuszczeniem dotykowego smartfona. Mówiłem wtedy sobie, że jak to zrobią to go kupię. Chciałem kupić, bo lubiłem Nokię, utożsamiałem się z tą marką i liczyłem na to, że nie upadną na kolana.
Wtem pojawił się on! Pierwszy dotykowy smartfon Nokia 5800 XpressMusic. Gdy zobaczyłem tę plastikową, skrzypiącą cegłę z ekranem dotykowym obsługiwanym… rysikiem wiedziałem, że jest już źle. Bardzo źle.
Finowie nie tylko opierali się przed wdrożeniem dotyku. Oni po prostu nie umieli tego zrobić. Ich smartfon był karykaturą iPhone’a i nie mógł z nim konkurować.
Pamiętam jak położyłem 5800 XM obok iPhone’a 3G i pokazałem przedstawicielowi Nokii ten duet. Uśmiechnął się. Ale chyba tylko dlatego, aby ukryć grymas na jego twarzy.
Potem przyszła pora na Nokię N97. To był prawdziwy hi-end. Na długo przed premierą dostałem testowy egzemplarz z… Japonii. Wgrane miał polskie oprogramowanie. Działał tragicznie.
Brzydki system, który działał bardzo wolno, nie przekonał mnie. Wiedziałem jednak, że mam w ręce prototypowe urządzenie z oprogramowaniem w wersji beta. Smartfon wzbudzał jednak zainteresowanie osób, którym go pokazywałem. Robił wrażenie na wszystkich klientach i użytkownikach Nokii. Niestety, ale nie zrobił wrażenia na mnie i na znajomych, którzy posiadali iPhone’y. Po oficjalnej premierze N97 wziąłem do ręki jeden egzemplarz i zauważyłem, że działa równie topornie co testowana przeze mnie beta na prototypie. Szczerze się załamałem.
Symbian był brzydki. Jakby na siłę przeniesiony na dotykowe urządzenia. Nic tam - mówiąc kolokwialnie - nie trzymało się kupy. To był smutny widok. Po raz kolejny dotarło do mnie, że Finowie nie są w stanie nadążyć nad zmianami na rynku. Nie są w stanie gonić konkurencji, a co tu mówić o zdobyciu jakiejkolwiek przewagi.
Nowy Symbian i Maemo
Najpierw pojawiła się nowa Nokia N900 z Maemo. Potężny smartfon. Zarówno pod względem gabarytów jak i specyfikacji technicznej. Mimo tego, że urządzenie zdobyło serca geeków, nie zdołało się przebić do szerszego grona odbiorców. Nokia stworzyła urządzenie, które nie nadawało się dla Kowalskiego. Było za duże i jednak nieco upośledzone. Brak MMS-ów wywoływał uśmiech na twarzy tak samo, jak podczas premiery pierwszego iPhone’a.
Następnie pojawił się nowy Symbian. Nokia N8, E7 i C7 sprzedawały się w olbrzymich ilościach. Zaczynałem wierzyć, że Nokia się podniesie. I zapewne wtedy cały zarząd Nokii urósł o pięć centymetrów. Firma mogła być zadowolona ze sprzedaży.
Niestety w tamtym okresie na rynku Nokia nie miała już tylko jednego rywala. Oprócz iPhone’ów doskonale sprzedawały się Androidy. Na nich wyrósł Samsung i zaczął podbierać klientów Nokii.
iPhone nie był aż tak groźnym rywalem jak Koreańczycy. A to dlatego, że Apple miało w ofercie tylko jedno drogie urządzenie. Nokia walczyła na wielu płaszczyznach i półkach cenowych. Niestety na tych samych półkach coraz śmielej zaczął rozpychać się Samsung. Android dojrzał i przewyższał swoją funkcjonalnością Symbiana. Silny system Google i miliony wydane na marketing przez Samsunga sprawiły, że Koreańczycy wygrali to rozdanie.
Nokia próbowała ratować Symbiana. Pamiętam, jak na jednym ze szkoleń z pracownikiem Nokia Polska zadzwonił do niego telefon. Przeprosił nas i odebrał ważną rozmowę. Rzeczywiście była ważna. Nokia ogłosiła wtedy, że kolejne wersje Symbiana będą pojawiały się na zasadzie aktualizacji poprzednich. Dzięki temu użytkownik nawet nie najnowszego smartfona mógł się cieszyć aktualnym oprogramowaniem i nowymi funkcjami.
Opcja ta była pożądana przez wymagających użytkowników. Niestety to, co Nokia zrobiła z myślą o wygodzie klientów, zaczęło obracać się przeciwko niej. Różnice pomiędzy Symbianem 3, Anna i Belle były na tyle duże, że użytkownicy zaczęli się gubić.
Serwis przeżywał nalot klientów, którzy opowiadali historie w stylu “kliknąłem aktualizuj, uruchomił się ponownie i… wszystko wygląda inaczej. Ja chcę mieć tak jak było wcześniej bo już się tak nauczyłem”.
To smutne, ale takich przypadków było dość sporo. Nokia nie przyzwyczaiła wcześniej swoich użytkowników do tego, że jedno klikniecie może całkowicie zmienić interfejs telefonu oraz działanie podstawowych funkcji.
Lumia znowu zmieniła wszystko
Na premierę Nokii Lumia 800 czekali wszyscy… sprzedawcy i pracownicy Nokia. Niestety okazało się, że smartfon wzbudzał nie tylko zainteresowanie, ale również obawy klientów. Ludzie przychodzili do gablotki popatrzeć na Windowsa w Nokii tak jak dawniej przychodziło się do cyrku, aby zobaczyć człowieka słonia, albo kobietę z brodą.
Klienci oglądali, dotykali, komentowali, ale niechętnie kupowali. Znalazło się grono odbiorców, ale bardzo wąskie. Sprzedaż kwitła u operatorów, ale brakowało chętnych na wydanie góry gotówki na nową Lumię w salonie Nokia Care.
Ta rewolucja przerosła Nokię. Firma była bardzo skostniała i wydaje mi się, że w czasach Symbiana zostali przy niej tylko ci klienci, którzy nie lubili lub bali się zmian. Osoby chcące sprawdzić coś nowego już dawno siedzieli w sadzie i obżerali się jabłkami lub bawili się zielonymi robocikami.
Tak, jak Microsoft zaspał z atakiem na rynek mobilny, tak też i Nokia spóźniła się z wprowadzaniem zmian. Użytkownicy Nokii nie przywykli do takich rewolucji i co za tym idzie byli równie skostniali jak firma, która ślepo wierzyła, że Symbian będzie żył wiecznie.
Premiera Nokii N9 z MeeGo była ostatnią, podczas której prowadziłem zapisy wśród klientów chętnych na nowy model z salonu Nokia Care (jednak lista chętnych była znacznie mniejsza niż podczas poprzednich premier hi-endów Nokii). Lumie nie cieszyły się już takim wzięciem.
Sam początkowo ostrożnie podchodziłem do Lumii. Nie umiałem się przekonać. Teraz używam Limii 720 jako drugiego (a czasami pierwszego) telefonu. Ma ona wiele mocnych stron. Uwielbiam nawigację od Finów. Kocham Nokię Muzykę. Cenię przejrzystość pulpitu. Nokie z rodziny Lumia to bardzo dobre produkty, ale rewolucja została przeprowadzona za późno, dlatego tak trudno było wykraść większą część tortu zwanego udziałami w rynku.
Koniec Nokii to koniec cząstki mnie. Używałem tych telefonów przez lata. Pracowałem w Nokia Care i naprawdę lubiłem tę robotę. Później uciekłem na Spider’s Web, gdzie... jednym z głównych partnerów również jest Nokia.
Szczerze żałuję, że nowe Lumie nie będą miały już logo fińskiej fabryki, która zaczynała od młyna, produkcji kaloszy i kabli...